Sędziowie zachowali się okrutnie
Treść
Z dr Anną Petkowicz, psychologiem z Katedry Pedagogiki Chrześcijańskiej Instytutu Pedagogiki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie, rozmawia Anna Ambroziak
Nieletniej matce odebrano nowo narodzone dziecko... Jak to Pani skomentuje?
- Odbierając dziewczynie dziecko, odbiera się jej szansę na dalszy rozwój uczuć macierzyńskich dla tego maleństwa. Ta dziewczyna miała dziewięć miesięcy na to, żeby dojrzeć. Poczucie więzi z dzieckiem to dla matki nie jest rzecz obojętna. Ona je urodziła, nie zabiła go jeszcze w łonie ani nie podrzuciła komuś obcemu i nie zostawiła na śmietniku, a takie sytuacje się przecież zdarzają. Na pewno nastąpiło w niej przyspieszone dojrzewanie. Z drugiej strony - czy w pełni zdaje sobie sprawę z tego, co kryje się pod hasłem: jestem gotowa wychować dziecko? Mogła przecież złożyć takie deklaracje pod wpływem dobrej woli. Niemniej jednak, pomimo tych wątpliwości, uważam, że dziecka nie należało jej odbierać. Myślę, że przy wsparciu środowiska osób dorosłych dziewczyna mogłaby swojego synka wychować.
Pozbawienie matki jej dziecka to zwykłe okrucieństwo, to utrwalenie w niej przekonania, że jej życiem może ktoś manipulować, że świat jest wrogi i zły. Dziewczyna tego nie udźwignie, prędzej czy później wpadnie w depresję, może nawet targnąć się na własne życie.
Argumentem sądu rodzinnego było jednak m.in. to, że matka dziewczyny ma ograniczone prawa rodzicielskie i żyje z konkubentem. Czy, Pani zdaniem, takie osoby mogłyby wspomóc dziewczynę w wychowaniu dziecka? Czy byłoby właściwe, by dziecko wychowywało się w takim środowisku?
- Mówiąc o osobach dorosłych, nie miałam na myśli rodziców dziewczyny. Są przecież ośrodki katolickie, które pomagają nieletnim matkom. Tam Dorota mogłaby się zgłosić, tam pomogliby jej wychować dziecko, a matka zachowałaby dla siebie rolę osoby najbliższej dziecku, obdarzającej je najwyższą miłością.
Ponadto nieustabilizowana sytuacja rodzinna dziewczyny wcale nie przekreśla tego, że byłaby ona odpowiedzialną matką. Może być tak, że Dorota już wie, jak to jest, gdy rodzina nie jest stabilna, i może robić wszystko, by swojemu dziecku zapewnić lepszą przyszłość i chronić siebie i dziecko przed takim losem.
Z tego, że deklarowała chęć opieki na dzieckiem, wynika, że jest zdecydowana chronić siebie i dziecko przed takim losem.
Nic nie znaczy również i to, że dziewczyna źle się zachowywała w szkole czy chodziła na wagary. W tej sytuacji mógł to być po prostu objaw buntu, być może chciała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
Poza tym należy podkreślić, że dla dziecka najlepiej jest, gdy pozostaje przy matce, a nie przy jakiejś rodzinie zastępczej. Dorota chodzi codziennie do pogotowia opiekuńczego karmić piersią maluszka, nawiązuje się mocna więź między nią a dzieckiem, grzechem byłoby ją przerwać.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-04-04
Autor: wa