Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Samorządy same nie wykarmią

Treść

Szpitale nie są przygotowane do objęcia właściwą opieką laktacyjną matek. Resort zdrowia uważa, że w zakresie promocji karmienia piersią robione jest to, co należy: organizuje się mnóstwo szkoleń. I na przekór całej Europie nie widzi się potrzeby reaktywowania w Polsce banku mleka kobiecego. Za fakt, że szpitale nie mają sprzętu wspierającego naturalne karmienie, ministerstwo obwinia samorządy.
Ministerstwo Zdrowia nie ma sobie nic do zarzucenia. W obszernym wyjaśnieniu dla "Naszego Dziennika" przyznaje wprawdzie, że nie ma regulacji prawnych w zakresie wyposażania szpitali w odpowiedni sprzęt stanowiący pomoc dla matek, które po porodzie chcą karmić, ale mają z tym problemy. Rzecznik resortu Piotr Olechno podkreśla jednak, że finansowanie zagadnień z zakresu promocji i ochrony zdrowia oraz polityki prorodzinnej należy również do zadań własnych samorządów terytorialnych. Zatem to one odpowiadają za to, czy poszczególne placówki będą w stanie zapewnić pacjentkom np. laktatory.
Na temat propagowania naturalnego karmienia mówią dotychczasowe rozporządzenia ministra zdrowia, m.in. dotyczące zakresu zadań lekarza, pielęgniarki i położnej podstawowej opieki zdrowotnej. Opieka zdrowotna nad kobietami w ciąży i niemowlętami - w tym przygotowanie do karmienia piersią - jest sprawowana głównie w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i podstawowej opieki zdrowotnej finansowanej przez NFZ. Kompleksową pielęgnacyjną opiekę położniczo-neonatologiczno-ginekologiczną (w okresie ciąży, porodu i połogu) sprawuje położna podstawowej opieki zdrowotnej. Jak wyjaśnia resort, poradnictwo laktacyjne i promowanie karmienia piersią, jak również poradnictwo w zakresie pielęgnacji oraz prawidłowego żywienia noworodka i niemowlęcia do drugiego miesiąca życia należą do obowiązków położnej i pielęgniarki podstawowej opieki zdrowotnej przychodzących na wizyty patronażowe do domu dziecka. Również porady specjalistyczne realizowane w obrębie tych świadczeń są finansowane przez NFZ.
Dodatkowym dowodem na to, że Ministerstwo Zdrowia troszczy się o promowanie naturalnego karmienia, ma być także organizowanie podyplomowych kursów dokształcających dla pielęgniarek i położnych, które mają im pomóc "pogłębić i zaktualizować wiedzę w zakresie porad laktacyjnych".
I tak np. w 2008 r. przeprowadzono po kilka edycji szkoleń: jak wspierać karmienie piersią w placówkach służby zdrowia; prowadzenie grup wsparcia dla matek karmiących piersią i poradnictwa laktacyjnego na poziomie podstawowym; jak wspierać karmienie piersią - doradca laktacyjny; problemy w laktacji; wybrane zagadnienia dotyczące karmienia piersią.
- Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? - dziwi się dr Urszula Bernatowicz-Łojko, międzynarodowy konsultant laktacyjny, neonatolog II stopnia z Oddziału Noworodków i Intensywnej Terapii Neonatologicznej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. Jak zaznacza, praktyka szpitali często rozmija się z przywoływanymi zapisami. Bo chociaż położne środowiskowe czy pielęgniarki mają wspierać naturalne karmienie, to mimo że wiele z nich rzeczywiście z zaangażowaniem to czyni, nie jest to, niestety, regułą. Zresztą czasem zwyczajne "wspieranie" nie wystarczy, gdyż wiele kobiet ma poważne problemy laktacyjne, wymagające pomocy specjalistycznej, znacznie wykraczającej poza wiedzę przekazywaną w szkołach dla położnych albo na typowych kursach doszkalających. Doktor Bernatowicz-Łojko, podkreśla, że optymizm resortu co do licznego uczestnictwa w podyplomowych szkoleniach jest nieuprawniony. Bo nie można wykluczyć, że na różnych kursach były te same osoby. A nawet gdyby każdy brał w nich udział tylko raz, to około 300 osób rocznie w skali całej Polski stanowi kroplę w morzu potrzeb.
Co można zaproponować? W przekonaniu dr Bernatowicz-Łojko, optymalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie tych zagadnień do programu nauczania w szkołach dla pielęgniarek i położnych oraz na studiach medycznych. Dodatkowo kursy dokształcające powinny być dla uczestników bezpłatne (obecnie nie wszystkich chętnych stać na taki wydatek). - Samorządowcy muszą mieć świadomość, że warto przeznaczyć trochę pieniędzy na tego typu edukację, aby zwiększyć odsetek dzieci karmionych naturalnie. Nie trzeba będzie potem tyle wydawać na leczenie społeczeństwa, np. z powodu otyłości czy cukrzycy. Bo to, co dziecko je w pierwszym roku życia, decyduje o jego nawykach żywieniowych w przyszłości - przypomina specjalista.
Banki mleka to światowy trend
Również w kwestii problemu zarejestrowania konsultanta laktacyjnego jako osobnego zawodu resort zdradza swoją nieznajomość realiów, a może zwykły brak dobrej woli. Rzecznik Olechno argumentuje, że "świadczenia pielęgnacyjne (...) oraz promocja zdrowia w zakresie opieki nad matką oraz noworodkiem leżą w kompetencji lekarzy, pielęgniarek i położnych". Wobec tego prawne usankcjonowanie konsultantów laktacyjnych zrodziłoby konflikt interesów, gdyż ich obowiązki wkraczałyby na teren istniejących już zawodów. Jednak zdaniem dr Urszuli Bernatowicz-Łojko, takiego niebezpieczeństwa nie ma, bo przecież nie każdy pracownik opieki medycznej jest zainteresowany szczegółowym zgłębianiem tej problematyki i chce się doszkalać, wychodząc poza zakres swoich podstawowych obowiązków. Natomiast konsultanci laktacyjni, oficjalnie nieistniejący w systemie, są doskonale przygotowani właśnie do udzielania profesjonalnych porad w tej dziedzinie.
Ponadto Ministerstwo Zdrowia konstatuje, że nie widzi potrzeby reaktywowania w Polsce banku mleka kobiecego. Powołuje się m.in. na stanowisko prof. Ewy Helwich, konsultanta krajowego w dziedzinie neonatologii, która w 2006 r. skomentowała wyniki badania porównującego mleko kobiece pochodzące z banku mleka z mieszanką dla wcześniaków. Z komentarza tego wynika m.in., że "praktyka banków mleka kobiecego może spokojnie i bez żalu z naszej strony przejść do historii perinatologii". Resort argumentuje, że konsultanci neonatologii i pediatrii wprawdzie przyznają, że pasteryzowane mleko kobiece pochodzące z banku mleka może być podawane jako substytut mleka matki, jednak w żywieniu polskich dzieci nie stosuje się takiego mleka. Nie da się zapewnić absolutnego bezpieczeństwa tego pokarmu. Dla ministerstwa istotny jest też fakt, że badania naukowe udowodniły, jakoby mleko przechowywane w banku nie miało tych wszystkich właściwości ochronnych, które posiada to bezpośrednio ściągnięte z piersi.
Z taką opinią nie zgadza się biolog dr Aleksandra Wesołowska, prezes Stowarzyszenia na rzecz Banku Mleka Kobiecego. - Resort powołuje się na odniesienie prof. Helwich do artykułu sprzed trzech lat, natomiast najnowsze doniesienia są zupełnie inne. Przykładowo - w ubiegłym roku zrobiono syntezę z dziesięciu lat publikacji na temat korzyści wynikających z działalności banków mleka: w zbiorze artykułów potwierdzono, że mleko to działa prewencyjnie na sepsę i martwicze zapalenie jelit. Istnieje nawet statystyka, ile dzieci mniej zachorowałoby na te schorzenia, gdybyśmy zmienili model żywienia noworodka i postarali się każdemu dziecku narodzonemu przedwcześnie zapewnić dostęp do naturalnego pokarmu - wyjaśnia dr Wesołowska. I dodaje, że wartość terapeutyczną pokarmu z banków mleka potwierdza oficjalne stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wyrażone w maju 2008 r. podczas 61. Światowego Zjazdu Zdrowia: jeśli nie jest możliwe karmienie dziecka mlekiem matki, to pierwszą alternatywą - szczególnie dla wcześniaków i dzieci chorych - jest mleko z banku mleka. - W Europie powraca się do banków mleka. Tym bardziej że wzrost profesjonalizmu w przetwarzaniu tego pokarmu sprawia, iż obróbka tego mleka w maksymalny sposób zabezpiecza przed jakimkolwiek ryzykiem zakażenia przez mleko, równocześnie nie pozbawiając go unikalnych właściwości odżywczych i immunologicznych - konkluduje dr Aleksandra Wesołowska.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-11-06

Autor: wa