Samopostrzelenie w Afganistanie
Treść
Z informacji żołnierzy z bazy w Ghazni (3 km od bazy Wulkan) wynika, że była to próba samobójcza. Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych twierdzi jednak, że żołnierz postrzelił się, bo nieostrożnie posługiwał się bronią. – Ten żołnierz był z naszej kompanii, dwa nasze plutony były w Ghazni, a dwa na Wulkanie. Przyłożył sobie wista, czyli broń krótką, pod brodę i wystrzelił, stan jest ciężki. Gdyby to zrobił z beryla, już by było po nim. Nie wiem, jakie miał problemy, rozmawiał z rodziną w dniu tego incydentu, a do wylotu stąd zostało mu około 12 dni – relacjonuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” jeden z żołnierzy z bazy w Ghazni.
Po incydencie na miejsce zdarzenia przyjechały Żandarmeria Wojskowa, prokuratura i dowódca X zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Były pomiary alkomatem, kilku żołnierzy przyłapano po spożyciu alkoholu. – Poderwali lądowy i lotniczy QRF [Quick Reaction Force – siły szybkiego reagowania], złapali po tym incydencie także siedmiu innych żołnierzy po spożyciu alkoholu. Dowódca plutonu, który chciał odebrać sobie życie, pił z nimi. Ci żołnierze są w drodze do domu – opowiada nasz rozmówca.
Podpułkownik Mirosław Ochyra, rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych, twierdzi jednak, że nie było żadnej próby samobójczej. Ani że nikogo nie złapano po spożyciu alkoholu. – Nikt nie potwierdza tego, że była to jakakolwiek próba samobójcza. Tylko nieostrożne posługiwanie się bronią. Prawdopodobnie – bo sprawa jest wyjaśniana – nie dopełniono obowiązku rozładowania broni podczas wjazdu na teren bazy – mówi rzecznik. Jak dodaje, niekontrolowany strzał miał prawdopodobnie paść, gdy żołnierz odkładał broń. – Mówię prawdopodobnie, bo sprawą zajmuje się m.in. Żandarmeria Wojskowa, bo taka jest procedura. Jeżeli dochodzi do jakiegokolwiek incydentu z bronią, wtedy ona przejmuje sprawę. Żołnierz, który się postrzelił, przebywa w szpitalu w Bagram i jest planowany do rotacji w kraju. Został lekko ranny, ma uszkodzenie brody, żuchwy, jest po zabiegu operacyjnym. Nie było żadnego zagrożenia życia – wyjaśnia ppłk Ochyra. Jak dodaje, nie posiada żadnej informacji, by w bazie Wulkan złapano kogoś po spożyciu alkoholu. – Jeżeli ktokolwiek jest złapany po spożyciu alkoholu, to jest sprawdzany alkomatem przez Żandarmerię Wojskową i jest z tego sporządzana notatka służbowa, i wysyłany meldunek do Warszawy. Nie mam takiej informacji, żeby siedem osób spożywało alkohol – twierdzi rzecznik dowództwa.
Słowo przeciw słowu
Wersja zdarzenia zrelacjonowana przez żołnierza daleko odbiega od tej przedstawionej przez ppłk. Mirosława Ochyrę. Jednak istota pozostaje niezmienna, bo podpułkownik potwierdził, że żołnierz postrzelił się w brodę. Czy odkładając jednak broń, można się nią postrzelić? – Nie można, nawet Jaś Fasola by tego nie zrobił. Spodziewałem się takiej odpowiedzi, bo ciężko jest się przyznać, że żołnierz chciał się zabić, będąc po spożyciu alkoholu – mówi żołnierz, który służy w Afganistanie. Mało tego. Dodaje, że w sylwestra złapano około 30 żołnierzy, którzy byli w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. W tym szefa szkolenia dywizji. – Gdyby do takiej sytuacji doszło, na pewno bym o tym wiedział. Podejrzewam, że nie było takiego incydentu, bo byłoby o tym głośno. Gdyby Żandarmeria Wojskowa stwierdziła, że szef szkolenia dywizji był po spożyciu alkoholu, bez względu na stopień byłby rotowany do kraju. Osoba, która się postrzeliła, też nie była po spożyciu alkoholu – tłumaczy ppłk Ochyra.
Trzeźwa mentalność
Rzecznik twierdzi, że zmieniła się też mentalność samych żołnierzy i na misji nie ma tolerancji dla spożywania alkoholu. – Żołnierze doskonale zdają sobie sprawę z tego, że mogliby być nagle użyci do różnych sytuacji, może być bowiem ogłoszony alarm, dodatkowe wzmocnienie patroli, konwoju itd. W związku z tym ta trzeźwość musi zostać zachowana – podkreśla rzecznik.
Na terenie baz Polskiego Kontyngentu Wojskowego obowiązuje całkowity zakaz spożywania alkoholu. Gdy jednak komuś uda się w jakiś nielegalny sposób przewieźć do bazy alkohol, wtedy takie osoby podlegają rozpatrzeniu dyscyplinarnemu. – Konsekwencje są różne, w zależności od ilości spożytego alkoholu, dlatego należy dokładnie zbadać okoliczności jego spożywania. Natomiast naturalną konsekwencją jest rotacja do kraju i dalsze rozpatrywanie dyscyplinarne żołnierza w macierzystej jednostce. Zazwyczaj taki żołnierz już nigdy powtórnie nie wyjeżdża na żadną misję – podkreśla Ochyra.
– 9 kwietnia ostatni raz opuściłem bazę, nigdzie nie jeżdżę. Minął więc ponad tydzień, jak nic tutaj nie robię, a wydaje się, jakby minęła wieczność. To co żołnierze mają robić? Piją i różne głupoty do głowy przychodzą – mówi żołnierz, który upiera się przy swojej wersji wydarzeń. Innego zdania jest podpułkownik Ochyra. – Niejednokrotnie patrole, działania operacyjne prowadzone są wspólnie przez X i XI zmianę. Ma to na celu zapoznanie przede wszystkim z rejonem, wskazanie najbardziej kluczowych zadań, wyzwań, ale także zagrożeń. Także przekazanie informacji o nastawieniu lokalnej ludności w poszczególnych dystryktach czy nawet miejscowościach do żołnierzy polskiego kontyngentu – zapewnia rzecznik.
Szwankuje dowodzenie
Generał dyw. dr Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM, twierdzi, że sam dostaje sygnały od żołnierzy z Afganistanu, że na misji nie dzieje się najlepiej. – Nie dziwię się, że rzecznik mówi, jak powinno być, bo rzeczywiście standardem i normą przy dobrym dowodzeniu jest to, że przy przekazywaniu odpowiedzialności żołnierze nie mają do czynienia z bezczynnością, ale wręcz podwójną aktywnością. Bo tych patroli powinno być więcej. Kolejna zmiana powinna dowiedzieć się od poprzedniej, gdzie jest niebezpiecznie, gdzie są strefy zagrożenia, bo tylko wtedy ta misja będzie skuteczna. Mam jednak sygnały od żołnierzy, którzy pełnią służbę w Afganistanie, że siedzą bezczynie – mówi Polko. – To nie pierwszy sygnał, że szwankuje dowodzenie w tej misji. Myślę, że dowództwo operacyjne, zamiast zamiatać sprawę pod dywan, udawać, że nic się nie dzieje, powinno przypatrzeć się dokładnie, jak rzeczywiście wygląda przekazywanie obowiązków – dodaje.
Polko zwraca uwagę na rolę i znaczenie dowódcy w procesie realizacji zadań. – Nangar Khel to był pierwszy przykład. Tam też brakowało dowódcy i bez względu na to, jaki wyrok zapadł w procesie czy jeszcze zapadnie, nie została zachowana tam podstawowa zasada jednoosobowego dowodzenia, która obowiązuje w wojsku – kwituje Polko.
Żelazna procedura
Procedura jest taka: żołnierze wracający z patrolu na bramie wjazdowej powinni rozładować broń, to standard i żelazna procedura. Ostatnio złamał ją jeden żołnierz z XI zmiany, który wychodząc z pojazdu, postrzelił się w stopę. – Żołnierz z XI zmiany faktycznie postrzelił się w stopę podczas wychodzenia z pojazdu. Zasada jest taka, że przy wjeżdżaniu na teren bazy są miejsca do rozładowania broni. Takie rzeczy się zdarzają, to nie jest pierwszy przypadek, odkąd jesteśmy w Afganistanie – mówi Ochyra. – Tu jednak można od razu przyjąć, że doszło do niekontrolowanego strzału, bo kula trafiła w stopę. Trudno jednak oddać taki strzał w brodę – dodaje żołnierz, zaznaczając, że na misji trudno o pomoc psychologa. – A gdzie pomoc psychologiczna? Jakieś rozmowy z nami, z psychologiem? Odkąd tutaj jestem, żadnej takiej rozmowy nie miałem. Smutne, ale prawdziwe. Pomoc psychologa to wielki mit – mówi nasz rozmówca.
Podpułkownik Mirosław Ochyra tłumaczy, że Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych nie wydało żadnego komunikatu prasowego na temat żołnierza, który się postrzelił w brodę, bo „ten incydent nie ma żadnego związku z działaniami bojowymi w terenie”. – Do zdarzenia nie doszło w wypadku jakiejś prowadzonej operacji, akcji, patrolu itd., tylko po zakończeniu takich działań, kiedy żołnierz przemieszczał się już na terenie bazy z bronią i amunicją. Nie wydaliśmy komunikatu także ze względu na samego żołnierza i jego rodzinę, bo mówiąc krótko, żołnierze, którzy przez przypadek się postrzelili, spotykają się później z krytycznymi docinkami swoich kolegów – kwituje ppłk Ochyra.
Generał Polko nie wierzy jednak w wersję o nieszczęśliwym wypadku. – Zrozumiałbym, gdyby rzecznik powiedział, że sprawa jest badana, a nie od razu zaprzeczał, że nie było próby samobójczej. Niedawno jeden prokurator strzelił sobie w policzek i mówiono o próbie samobójczej, a w tym wypadku, jeżeli żołnierz strzelił sobie w brodę, mamy do czynienia z czymś poważniejszym. Raczej nie można postrzelić się w brodę przy odkładaniu broni. W rękę tak, może w dłoń, ale nie w brodę. Przecież nie odkłada się broni w tak dziwny sposób – dziwi się były dowódca GROM.
Podobnego zdania jest poseł Bartosz Kownacki (SP), członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej. – Absolutnie nie wierzę, że doszło do wypadku na skutek nieumiejętnego posługiwania się bronią. Mogła to być próba samookaleczenia, jak w przypadku pana płk. Przybyła, albo próba samobójcza, co należałoby ustalić. Rysuje się dramatyczny obraz X zmiany. Z jednej strony obecność alkoholu w bazie świadczy o braku dyscypliny, z drugiej brak realizacji działań powoduje, że żołnierze siedzą bezczynnie. Próba ukrycia tego i tuszowania źle świadczy o dowództwie X zmiany. Złożę w tej sprawie interpelację – zapowiada poseł.
Autor: au