Sąd zadowolił się wyjaśnieniami posła
Treść
Z prof. Jerzym Robertem Nowakiem, historykiem i publicystą, rozmawia Zenon Baranowski Dopiero w środę zapoznał się Pan z aktami sprawy, którą wytoczył Panu poseł Stefan Niesiołowski... - Poseł rzucił oskarżenie przeciwko mnie ze względu na to, że zarzuciłem mu, iż nie ma nic wspólnego z postawą heroiczną i że sypał od pierwszych dni po swoim uwięzieniu. Na co są jednoznaczne dowody. Przypomnę, że wraz z nim została skazana i była więziona jego była narzeczona, na którą też donosił. W swoim pozwie poseł stwierdza, że było odwrotnie... - Ona jest poszkodowana według IPN. Można łatwo sprawdzić. Poza tym mam ten tekst zeznań Niesiołowskiego, który sypał na nią w sposób groźny, np. że miała też uczestniczyć w podpaleniu Muzeum Lenina w Poroninie, za co groziło jej 10 lat więzienia. Zeznania Niesiołowskiego dowodzą, że to właśnie on sypał od pierwszych dni. W tej sprawie to trzeba by było wezwać świadków i sprawdzić akta poszkodowanych, a nie zadowolić się wyjaśnieniami wyłącznie posła Niesiołowskiego z rządzącej partii. Jak Pan ocenia tryb procesu? - Myślę, że Niesiołowskiemu zależało na jak najszybszym przepchaniu tej sprawy i właśnie bardzo mu odpowiadała procedura zaoczna, ponieważ wiedział, że ewentualny proces ściągnąłby bardzo dużą rzeszę ludzi. Wiadomo, że na moich spotkaniach jest minimum 250-300 osób, a bywa niejednokrotnie ponad tysiąc. Sprawa byłaby głośna. Ponadto chodzi o zablokowanie odpowiednich fragmentów mojej książki - nad którą pracuję - "Platforma obłudników", gdzie będzie też informacja o Niesiołowskim. Nie widzę powodu, dla którego mam zatajać tak istotny element jego biografii. Tym bardziej że on sam się bił w piersi przed wielu laty w tej sprawie. Poza tym on podaje, że teraz wygrał sprawę, ale kiedyś już raz przegrał i płacił nawiązkę. Poseł stwierdza, że nie było tego procesu. - Jak to nie było? Ja mam kopię jego zobowiązania do tego wyroku, że wpłaci na jakąś instytucję społeczną i podziękowanie z tego tytułu. Zapomniał biedaczek. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-05-16
Autor: wa