Sąd arbitrażowy manipulował
Treść
Wybitni polscy prawnicy krytykują orzeczenie trybunału arbitrażowego w sprawie PZU. Do prof. Jerzego Rajskiego, polskiego arbitra i autora "Zdania odrębnego" do tego wyroku, dołączyła ostatnio renomowana kancelaria prawna Domański Zakrzewski Palinka. Zgodnie wskazują oni na manipulację w uzasadnieniu wyroku, dokonane przez trybunał arbitrażowy, oraz niezgodność wyroku z linią orzecznictwa międzynarodowego. Czy minister Aleksander Grad zechce skorzystać z pomocy znanych ekspertów, by ratować kieszenie podatników przed wielomiliardowym odszkodowaniem, a Polskę przed utratą PZU? Renomowana kancelaria prawna Domański Zakrzewski Palinka spółka komandytowa poddała druzgocącej krytyce uzasadnienie wyroku międzynarodowego trybunału arbitrażowego w sprawie PZU. Z obszernej ekspertyzy, sygnowanej przez prof. dr. hab. Grzegorza Domańskiego oraz mec. Marka Świątkowskiego, wynika, że - wbrew stwierdzeniom arbitrażu, Polska nie dokonała wywłaszczenia Eureko z inwestycji w Polsce, a wszczęcie przez Eureko procesu arbitrażowego na podstawie konwencji polsko-holenderskiej o wzajemnej ochronie inwestycji miało na celu wyłącznie obejście zapisów umowy o prywatyzacji PZU nakazujących rozstrzyganie sporów przez polski sąd. Starannie, lecz bez rezultatu Trybunał arbitrażowy w procesie wytoczonym Polsce na wniosek Eureko orzekł, że Polska naruszyła konwencję o wzajemnej ochronie inwestycji poprzez brak "sprawiedliwego i równego traktowania inwestycji holenderskiej w Polsce", "niedotrzymanie zobowiązań zaciągniętych wobec inwestora" oraz "wywłaszczenie inwestycji holenderskiej". Podstawę tego orzeczenia stanowiły dwa zapisy umowne. Pierwszym była mglista zapowiedź Skarbu Państwa zawarta w umowie prywatyzacyjnej (na podstawie której konsorcjum Eureko-BIG BG nabyło 30 proc. akcji PZU), iż Skarb Państwa zamierza sprzedać resztę akcji PZU na giełdzie. Drugi zapis zawarty został w preambule aneksu do umowy prywatyzacyjnej i stwierdzał, że jeśli PZU trafi na giełdę, Eureko uzyska prawo do zakupu dalszych 21 proc. akcji. Ani w umowie prywatyzacyjnej, ani też w aneksie nie znajdziemy natomiast zapisu, który zobowiązywałby Skarb Państwa do wprowadzenia PZU na giełdę. SP zobowiązał się wyłącznie do poczynienia niezbędnych kroków w tym kierunku. W języku prawniczym takie zobowiązanie określa się mianem "zobowiązania starannego działania", w przeciwieństwie do "zobowiązania rezultatu". Ten podział ma w wypadku sporu rozstrzygające znaczenie, ponieważ do tego, by uznać, że strona wypełniła zobowiązanie starannego działania - wystarczy, jeśli wykaże ona, że dochowała tzw. należytej staranności, chociaż nie osiągnęła skutku (w tym wypadku - skutku w postaci wprowadzenia PZU na giełdę). Eureko otrzymało więc w aneksie przysłowiowe Niderlandy, co skwapliwie zaakceptowało. Awantura wybuchła dopiero wtedy, gdy Skarb Państwa zmienił strategię prywatyzacyjną PZU, rezygnując z oddania kontroli nad firmą (do czego miał pełne prawo). Holenderska spółka szybko zorientowała się, że w sądzie powszechnym przegra proces, ponieważ sąd nie znajdzie podstaw umownych do wymuszenia na Skarbie Państwa przeprowadzenia oferty publicznej, a więc także sprzedaży dalszych 21 proc. akcji PZU, nie mówiąc już o tym, że sąd mógłby przy okazji zbadać z urzędu ważność samej umowy prywatyzacyjnej, co w świetle ustaleń komisji śledczej mogło zakończyć się stwierdzeniem jej nieważności. Omijając więc polski sąd, który w umowie prywatyzacyjnej wskazany był jako właściwy do rozstrzygania sporów, Eureko wstąpiło na drogę postępowania arbitrażowego przed trybunałem BIT, na podstawie polsko-holenderskiej konwencji o wzajemnej ochronie inwestycji. - To było bardzo sprytne posunięcie. W ten sposób ominięto polski sąd, a spór handlowy dwóch równorzędnych kontrahentów (Skarbu Państwa i Eureko) przekształcono w spór zagranicznej firmy z państwem polskim - twierdzi jeden z prawników dobrze zorientowany w tej sprawie. Polska przegrała przed trybunałem arbitrażowym, jednak wszystko wskazuje na to, że zabrakło nam nie racji, lecz wpływów. Poważne zastrzeżenia do wyroku zgłosił w "Zdaniu odrębnym" polski arbiter prof. Jerzy Rajski, wskazując na sprzeczność tego orzeczenia z prawem międzynarodowym. Przekręt w arbitrażu? Teraz głos w tej sprawie zabrała znana kancelaria prawna Domański Zakrzewski Palinka, zarzucając trybunałowi arbitrażowemu manipulację. "Należy wyrazić rozczarowanie z powodu braku logicznego i klarownego uzasadnienia wyroku" - piszą autorzy ekspertyzy, prof. Domański i mec. Świątkowski. "W celu umotywowania stanowiska większości arbitrów sądu, NADUŻYWAJĄC ZAUFANIA STRON, posługuje się metodami polegającymi na świadomym urywaniu cytatów w miejscu dla siebie wygodnym, interpretowaniu fragmentów w oderwaniu od kontekstu, przemilczaniu podstawowych przesłanek odpowiedzialności państwa za naruszenie przepisu traktatu, wyciąganiu wniosków stojących w sprzeczności z własnymi stwierdzeniami, wreszcie - powoływaniu się na źródła, co do których (...) okazuje się, że stanowią dowód na poparcie tezy przeciwnej do głoszonej przez sąd". Ta druzgocąca ocena została obszernie uzasadniona, z powołaniem na międzynarodowe orzecznictwo i doktrynę. Wytykając trybunałowi krok po kroku niedorzeczności w uzasadnieniu orzeczenia, autorzy wskazują, że podstawowy zarzut, jakoby Polska wywłaszczyła Eureko z jego inwestycji w Polsce, jest całkowicie nietrafiony. Nie było wywłaszczenia "Orzecznictwo sądów arbitrażowych i doktryna prezentują jednolitą linię (...), że wywłaszczenie prawa umownego następuje jedynie wtedy, gdy państwo w wyniku wykonywania uprawnień władczych pozbawia inwestora określonego prawa, albo czyni je bezwartościowym. Skutku takiego nie wywołuje natomiast odmowa wykonania umowy, a tym bardziej powstrzymanie się od wykonania podyktowane sporem co do treści zobowiązania. W takim przypadku inwestor nie zostaje bowiem pozbawiony swojego prawa; ono nadal istnieje i może być dochodzone przed sądem uprawnionym do rozstrzygania sporów umownych" (w tym wypadku - sądem polskim). Innymi słowy - Polska jako państwo nie pozbawiła Eureko inwestycji i oczekiwanych profitów z dalszej prywatyzacji PZU, ponieważ nie dokonała aktów władczych (np. wydanie ustawy) wywierających ten skutek, ani też nie pozbawiła Eureko prawa do uzyskania rozstrzygnięcia przed sądem polskim. Toteż spór Eureko ze Skarbem Państwa, partnerem handlowym Eureko, nie dotyczy wywłaszczenia, lecz co najwyżej zwykłego niewykonania umowy, co w stosunkach handlowych nie należy do rzadkości. Co więcej - w tym wypadku zarzut niewywiązania się SP z zobowiązania spowodowany jest różnicą w interpretacji przez strony zobowiązania umownego (Skarb Państwa traktuje aneks jako umowę starannego działania, Eureko jako umowę rezultatu). Jest oczywiste, że sprawę powinien rozstrzygnąć sąd powszechny, który zresztą został wskazany w umowie prywatyzacyjnej jako właściwy. Całość ekspertyzy została opublikowana w specjalistycznym "Przeglądzie Prawa Handlowego" (luty 2008). Z tekstu można wysnuć podstawowy wniosek praktyczny - skoro Eureko obeszło obowiązek skierowania sporu do polskiego sądu powszechnego, ministrowi skarbu pozostaje jeden sposób na uniknięcie płacenia odszkodowania, a mianowicie - wniosek do polskiego sądu o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej. Ten krok spowoduje zawieszenie drugiego etapu postępowania przed trybunałem arbitrażowym (dotyczącego wysokości odszkodowania) do czasu rozstrzygnięcia sprawy w Polsce. Przyznajmy się i płaćmy Minister Aleksander Grad brnie jednak z uporem w kierunku dokładnie przeciwnym niż ten wyrażony w ekspertyzie kancelarii prawnej Domański Zakrzewski Palinka. W materiałach rozdanych dziennikarzom stoi czarno na białym, iż prawnicy kancelarii Hogan & Hartson wybrani przez ministra na doradców namawiają go, aby w obecnej fazie arbitrażu, która ustali wysokość odszkodowania na rzecz Eureko, konsekwentnie podkreślał, iż doszło do wywłaszczenia Eureko z uprawnień dotyczących możliwości nabycia dodatkowych 21 proc. akcji PZU SA. Co więcej - zdaniem H & H, Polska powinna argumentować, że wywłaszczenie to nastąpiło w kwietniu 2002 r. w związku z przyjęciem przez Radę Ministrów zmiany strategii prywatyzacyjnej PZU. A więc nie dość że mamy sami przyznać, iż wywłaszczyliśmy Eureko, to jeszcze mamy podkreślać, że dokonaliśmy tego aktem władczym państwa! Skutek jest łatwy do przewidzenia - pułapka szybciej się zamknie, a cała praca prof. Rajskiego włożona w "Zdanie odrębne" pójdzie na marne... Profit, jaki Polska ma uzyskać z takiego stawiania sprawy, polega - zdaniem H & H - na uznaniu, że "skoro Eureko zostało wywłaszczone z powyższych uprawnień, to aktualnie nie ma ono żadnych podstaw do dochodzenia realnego wykonania zobowiązań wynikających z umowy prywatyzacyjnej", a "jedynie" służy mu roszczenie odszkodowawcze za wywłaszczenie... Innymi słowy - dzięki proponowanej argumentacji Hogan & Hartson zachowamy kontrolę nad PZU, ale zapłacimy Eureko kilkadziesiąt miliardów odszkodowania. Eureko w konsorcjum z BIG BG zapłaciło za 30 proc. akcji PZU tylko 3 mld zł, ale odszkodowanie za dalsze 21 proc. akcji wycenia na ponad 36 mld złotych. Do tego dochodzą wielomiliardowe koszty sądowe. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2008-04-11
Autor: wa