Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd w komplecie

Treść

Elżbieta Bieńkowska kandydatką na ministra rozwoju regionalnego, Maciej Nowicki - na ministra środowiska, a Jolanta Fedak - z ramienia PSL, na szefa resortu pracy. To były ostatnie już niewiadome w obsadzie rządu Donalda Tuska. Dziś po południu przyszły premier przedstawi prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu skład swojego gabinetu. Zaprzysiężenie rządu i powołanie Donalda Tuska na premiera odbędzie się w piątek rano. Donald Tusk zapowiedział, że przedstawi prezydentowi Lechowi Kaczynskiemu propozycję składu osobowego swojego gabinetu, by głowa państwa przed zaprzysiężeniem rządu mogła się z nim zapoznać. Lider PO stwierdził jednak, że nie zamierza z prezydentem konsultować ministerialnej obsady. Jak zaznaczył, spodziewa się, że prezydent nie będzie "entuzjastycznie nastawiony do składu przyszłego rządu", ale liczy, iż "nie będzie utrudniał jego powoływania. - Będę starał się zawsze wtedy, kiedy to możliwe i potrzebne, z panem prezydentem dochodzić do porozumienia. Jeśli chodzi o skład Rady Ministrów, jest to w gestii desygnowanego na premiera, a więc w mojej gestii - powiedział Donald Tusk. Lider PO dodał, że wszystkie sugestie prezydenta wysłuchuje z uwagą, ale dotychczas nie zrobiły one na nim wrażenia. Podczas spotkania prezydenta z przyszłym premierem, do którego ma dojść dziś o godzinie 17.00, obaj mają rozmawiać również o kandydaturze Radosława Sikorskiego na ministra spraw zagranicznych. Michał Kamiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, poinformował, że wkrótce zostanie znaleziony sposób, aby Donald Tusk uzyskał prawo zapoznania się z informacjami niejawnymi. A tym samym mógł obejrzeć materiały, które sprawiły, że prezydent ma wobec kandydatury Sikorskiego poważne zastrzeżenia. Kamiński zapowiedział, że stanie się to jeszcze przed piątkowym zaprzysiężeniem rządu. Prezydencki minister przypomniał, że głowa państwa trudności robić nie zamierza i powoła rząd w zaproponowanym przez Donalda Tuska kształcie. Praca dla PSL, środowisko dla PO Politycy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego poczynili wczoraj ostatnie uzgodnienia co do podziału ministerstw. Ostatecznie, tak jak chciała Platforma, resort pracy przypadnie ludowcom, a środowiska - PO. Na czele ministerstwa pracy stanie wiceszefowa PSL Jolanta Fedak, a Ministerstwem Srodowiska pokieruje Maciej Nowicki, który szefował resortowi ochrony środowiska w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Donald Tusk ogłosił też nazwisko swojej kandydatki na ministra rozwoju regionalnego. Jest nią Elżbieta Bieńkowska, dyrektor Wydziału Rozwoju Regionalnego w Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach. Ostatnie poprawki przyszli koalicjanci nanoszą również w treści deklaracji koalicyjnej. - Treścią naszej umowy jest wzajemne zaufanie. Zamiast podpisywania sztywnych kontraktów będziemy się przekonywać do swoich racji - mówił Tusk o przyszłej współpracy w koalicji. Zaraz po zaprzysiężeniu Donald Tusk zapowiedział zwołanie pierwszego posiedzenia swojego rządu. A wszystko po to, żeby zdecydować o ponownym skierowaniu do Sejmu projektu przyszłorocznego budżetu państwa w wersji przygotowanej przez gabinet Jarosława Kaczyńskiego. - To nam gwarantuje zmieszczenie się w terminach konstytucyjnych - tłumaczył Tusk. Zgodnie z Konstytucją, Sejm powinien przedstawić ustawę budżetową do podpisu prezydentowi w ciągu czterech miesięcy od czasu jej wniesienia do Sejmu. Chociaż czas biegnie od 27 września - do końca września zgodnie z Konstytucją projekt musiał trafić do Sejmu - gdy projekt w Sejmie złożył rząd Jarosława Kaczyńskiego, to konieczność ponownego złożenia projektu spowodowana jest brakiem ciągłości pracy nad ustawami skierowanymi do Sejmu poprzedniej kadencji. Na dzisiejszym posiedzeniu Sejm zdecyduje m.in. o powołaniu niektórych sejmowych komisji. Już jednak pojawiają się poważne nieporozumienia. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości sprzeciwiają się proponowanemu przez Platformę 5-osobowemu składowi Komisji ds. Służb Specjalnych. W tej sytuacji PO miałaby w komisji dwóch przedstawicieli, a pozostałe kluby po jednym. - Byliśmy bardziej otwarci na kontrolę pracy służb specjalnych - powiedział Krzysztof Tchórzewski (PiS). Prawo i Sprawiedliwość chce, aby komisja składała się z 7 członków: 3 - reprezentantów PO, 2 - PiS, i po jednym przedstawicielu LiD i PSL. Według Malgorzaty Sadurskiej (PiS), ograniczenie liczebności komisji spowoduje podporządkowanie kontroli nad służbami jednemu ugrupowaniu. - To grozi upolitycznieniem komisji - dodaje Sadurska. Według marszałka Sejmu o tym, jak liczna będzie ta komisja, zdecyduje Sejm. - Jest sprawą ważną, aby każde środowisko polityczne liczące się w Sejmie miało reprezentanta w tej komisji. To jest zapewnione, także przy ustaleniu liczebności tej komisji na pięć osób. Taka jest wola zdecydowanej większości w Sejmie, aby ustalić wielkość komisji na pięć osób - mówił Komorowski. PiS sprzeciwia się również zapowiadanemu przez Platformę włączeniu Komisji Rodziny i Praw Kobiet do Komisji Polityki Społecznej. Chce także, by posłowie tego ugrupowania kierowali 8 komisjami. - Dostajemy propozycje czterech małych komisji, jednej dużej i dwóch średnich. Jednak procentowy podział wskazywałby na to, że PiS powinno mieć osiem komisji - powiedział Tchórzewski. Jak dodał, PiS powinno mieć przewodniczących w dwóch dużych komisjach, trzech średnich i trzech małych. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2007-11-14

Autor: wa