Rząd przyspieszy prywatyzację i liczy na zysk NBP
Treść
Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki poinformował, że prezydent Lech Kaczyński nie zgodzi się na dodatkowe obciążenia ludzi, którzy z powodu spowolnienia gospodarczego znajdują się w coraz trudniejszej sytuacji. Premier Donald Tusk powtarzał natomiast, iż podwyższenie podatków będzie ostatecznością. Problem w tym, że swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami i brakiem pomysłu na wyjście z kryzysu rząd już doprowadził się do tej ostateczności. Jak więc uciec od odpowiedzialności przed sięgnięciem do kieszeni obywateli? - Jeśli prezydent nie zgodzi się na nasze propozycje, to znaczy, że chce podwyższenia podatków - wymyślił receptę premier. Wynika z tego, iż teraz wszyscy, którzy zechcą skrytykować jakieś posunięcia ekipy Tuska, będą oskarżani, że skoro nie robią tak, jak premier zagra, to są winni i odpowiadają za podwyższenie podatków.
Rok 2009 jakoś przeżyjemy, w następnym będzie o wiele trudniej - wynika z tłumaczeń premiera Donalda Tuska. Wczoraj doszło do oczekiwanego od kilku dni spotkania premiera (na prośbę szefa rządu) z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Obie strony podkreślały, że rozmowa była rzeczowa. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki poinformował, iż Lech Kaczyński ubolewał, że rząd przystąpił do nowelizacji budżetu państwa tak późno, gdy nie ma już zbytnio pola manewru do zawarcia w budżecie działań na rzecz poprawy koniunktury. Kownacki przypomniał, że zgodnie z Konstytucją głowa państwa nie może zawetować budżetu czy też skierować ustawy budżetowej do Trybunału Konstytucyjnego. Zapewniał, iż po przyjęciu nowelizacji ustawy przez Sejm, prezydent budżet podpisze. Problem z tegorocznym budżetem państwa może być jednak niczym przy wyzwaniu, jakie czeka rząd przy próbie bilansowania dochodów i wydatków na 2010 rok. Właśnie tego tematu w głównej mierze dotyczyła wczorajsza rozmowa prezydenta i premiera. A również roku 2010 dotyczy kwestia ewentualnego podwyższenia podatków. Premier przyszedł do prezydenta z kilkoma pomysłami, których zaakceptowanie powinno, zdaniem szefa rządu, pozwolić na to, by uniknąć sięgnięcia do kieszeni obywateli.
- Jeśli ktoś poważnie myśli o Polsce i bezpieczeństwie finansowym Polski i Polaków, i nie chce podwyższać podatków, to powinien skorzystać z tej naszej propozycji, bo nie ma innej alternatywy - mówił po spotkaniu Donald Tusk. Zdaniem premiera, kluczowe w przyszłym roku dla budżetu będzie zagwarantowanie, że do kasy państwa trafi cały zysk wypracowany przez Narodowy Bank Polski. NBP poinformował, iż akurat w tym roku do budżetu nie przekaże z zysku ani złotówki, gdyż tego zysku nie osiągnął. Prognozy na przyszły rok wskazują jednak, że bank centralny może wypracować nawet od 10 do 14 miliardów złotych. Szef rządu chce mieć najwyraźniej pewność, iż te pieniądze trafią do budżetu państwa, uważając, że prezydent może też przekonać do tego prezesa NBP Sławomira Skrzypka. - Jeśli zysk Narodowego Banku Polskiego trafi do budżetu państwa, to w 2010 r. uda się uniknąć podwyżki podatków. Ale do tego potrzebna jest współpraca prezydenta. Jeśli prezydent się uprze i będzie wetował, daleko nie zajedziemy - mówił premier. Do tej pory bank centralny, instytucja, której niezależność gwarantuje Konstytucja, samodzielnie informował o przekazaniu zysku NBP do budżetu państwa.
Koalicja PO - PSL chce oszczędzić także na armii
Mimo wielkich planów modernizacyjnych zakup uzbrojenia dla armii miałby w przyszłym roku być dokonywany jedynie w polskich firmach. Kolejnym pomysłem jest także przyspieszenie prywatyzacji. Sprzedaż firm należących do Skarbu Państwa Tusk także usprawiedliwiał ochroną obywateli przed wzrostem podatków. - Minister Aleksander Grad dostał już zadanie, by przygotować przyspieszony program prywatyzacji na 2010 rok. Dotyczy to tych spółek, które są przygotowane do prywatyzacji, ale proces ten planowany był w odleglejszych terminach - wyjaśniał premier. Prezydent, jak wyjaśniał Kownacki, nie mówi na propozycje premiera "nie", chociaż w przypadku decydowania o zysku NBP wymaga zastanowienia kwestia niezależności naszego banku centralnego. - Prezydent wyraził wolę dalszej rozmowy na ten temat. Nie odżegnał się od tego, nie uznał tych propozycji za niemożliwe. Potrzebne są jednak konkretne projekty, aby móc przejść do szczegółowych kwestii - powiedział Kownacki. W naszym kraju toczy się dyskusja, czy podnieść VAT, akcyzę, podatek dochodowy, a może składkę rentową, co mogłoby niekorzystnie odbić się na wydatkach obywateli i skutkować spadkiem popytu na produkowane u nas towary i usługi, tymczasem z czym innym mamy do czynienia u naszego zachodniego sąsiada. Choć Niemcy mogą się już cieszyć np. mniejszą niż w Polsce podstawową stawką podatku VAT - 19 proc. (22 proc. w Polsce), to w dodatku tamtejszy parlament przyjął już w zeszłym miesiącu ustawę obniżającą obciążenia podatkowe. W wyniku tego naszym zachodnim sąsiadom zostanie w kieszeniach więcej o około 10 miliardów euro rocznie, co stanowi największe od lat cięcie podatków w Niemczech.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-07-10
Autor: wa