RPA - Polska 1:0 w towarzyskim meczu
Treść
Gdyby polscy piłkarze mieli większe umiejętności, gdyby bardziej im się chciało, być może wywalczyliby w Johannesburgu lepszy wynik. A że nie spełnili ani jednego z tych warunków, przegrali 0:1 w pierwszym w historii towarzyskim spotkaniu z narodową drużyną RPA.
Chociaż Leo Beenhakker nie mógł w tym spotkaniu skorzystać z usług kilku ważnych zawodników, sam musiał liczyć, że następcy zaprezentują się godnie, potwierdzając aspiracje do gry w reprezentacji Biało-Czerwonych. Niestety, w sobotnie popołudnie Polakom zabrakło atutów, umiejętności i chęci, przeczłapali po boisku półtorej godziny i jak najbardziej zasłużenie przegrali. Tylko - podkreślmy - 0:1, bo gdyby gospodarze mieli lepiej nastawione celowniki, strzeliliby jeszcze kilka bramek. Zaczęło się fatalnie, już w 5. minucie Thembinkosi Fanten wykorzystał nieporadność zorganizowanej szybko defensywy i zdobył pierwszego gola. Jak się później okazało - jedynego. Naszych to za bardzo nie wzruszyło, nie wykrzesali z siebie nic więcej, nie byli w stanie odpowiedzieć. Ba, w ciągu 90 minut ani razu (!) nie zagrozili poważniej rywalowi, oddali tylko dwa celne strzały (anemiczne: Sławomira Peszko i Rogera), grając beznadziejnie. W 28. minucie zapisali się tylko w pamięci iście kuriozalnym, kabaretowym "wyczynem" - Jacek Krzynówek nie miał do kogo wyrzucić piłki z autu i zastanawiał się tak długo, że zniecierpliwiony sędzia ukarał go żółtą kartką za celowe opóźnianie gry. Absurd. To był mecz bez sensu, przynajmniej jeśli chodzi o naszą drużynę. Beenhakker dowiedział się tylko, że nie ma zaplecza i zmienników dla podstawowych zawodników, a poza tym po zakończeniu sezonu i u progu wakacji jego podopiecznym już nic się nie chce.
"Nasz Dziennik" 2009-06-08
Pisk
Autor: wa