Rosyjsko-niemieckie konsorcjum bez przeszkód buduje Gazociąg Północny
Treść
Rosja i Niemcy nie przejmują się protestami przeciwko budowie Gazociągu Północnego i inwestycja stopniowo posuwa się do przodu. Być może byłoby inaczej, gdyby europejskie rządy, w tym polski, wykorzystali przeciwko gazociągowi ważne narzędzie, jakim jest rezolucja Parlamentu Europejskiego przyjęta 8 lipca 2008 r., a opracowana przez byłego polskiego eurodeputowanego Marcina Libickiego.
Rezolucja przyjęta zdecydowaną większością głosów mówi, że budowa gazociągu jest sprzeczna z prawem unijnym, ponieważ zagraża bezpieczeństwu ekologicznemu Morza Bałtyckiego oraz grozi monopolizacją rynku gazowego UE przez rosyjski Gazprom. Ze względu na ogromne koszty budowy oznacza zagrożenie także w tym sensie, że konsumenci mogą płacić w przyszłości bardzo wysokie ceny za gaz. Marcin Libicki przypomniał, że za wybudowanie gazociągu rosyjsko-niemieckie konsorcjum zapłaci nawet 17 mld dolarów, podczas gdy druga nitka gazociągu jamalskiego byłaby blisko dziesięć razy tańsza. - Inwestycja wchodzi w fazę realizacji poza terytorium Niemiec i Rosji. Mamy wrażenie, że zalecenia PE stają się martwe - mówił wczoraj na konferencji prasowej poseł Kazimierz Ujazdowski (Polska XXI). - Tej inwestycji nie wolno traktować jako inwestycji bilateralnej. Nie jest to sprawa dwustronna między Rosją a Niemcami, ale dotyczy całej UE, a w szczególności państw leżących nad Bałtykiem - podkreślał Marcin Libicki.
Dlatego posłowie koła Polska XXI zachęcają rząd polski i polityków europejskich do skorzystania z zapisów rezolucji i wstrzymania budowy gazociągu. - Liczymy na wsparcie Jerzego Buzka, przewodniczącego PE - podkreślał Ujazdowski.
Inwestor - według rezolucji - powinien przedstawić raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko naturalne wykonany przez instytucję niezależną, wskazaną i zaaprobowaną przez państwa nadbałtyckie, czego wymaga prawo UE, a czego dotychczas nie zrobił. Powinno zostać także przedstawione rozwiązanie alternatywne.
Poseł Jarosław Sellin (Polska XXI) zaznacza, że na dnie Bałtyku znajduje się prawie 10 tys. ton bojowych środków trujących pochodzących z czasów ostatniej wojny. - Jeśli to zostanie naruszone, grozi katastrofą ekologiczną całego regionu - podkreśla poseł. Jak informował, w październiku ma być gotowa strategia UE wobec Bałtyku, a w jej ramach raport o zagrożeniu ekologicznym morza, w opracowaniu którego Polska ma odegrać szczególną rolę.
Libicki przypomina, że przygotowując rezolucję, musiał pokonać szczególnie opór parlamentarzystów niemieckich i - co było zaskoczeniem - liberałów angielskich, czego nie potrafił zrozumieć. - Wprowadzali oni ogromną liczbę poprawek, które miały zneutralizować wymowę raportu, jednak poprawki upadły - tłumaczył. - Natomiast jeśli chodzi o Niemców, to później w głosowaniu niemieccy socjaliści byli za rezolucją, co paradoksalne, ale głosowali tak, bo się wstydzili, że Gerhard Schroeder wywierał na nich naciski, co było bardzo nagłośnione. Natomiast przeciw rezolucji głosowali niemieccy chadecy - powiedział Libicki. Politycy ci stanowili jednak zdecydowaną mniejszość.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-08-25
Autor: wa