Rekordzista Bjoerndalen
Treść
Jest sportowcem niezwykłym, prawdziwym fenomenem przełamującym bariery, granice ludzkich możliwości. Wczoraj przeszedł do historii raz jeszcze i co najważniejsze - wcale nie było to jego ostatnie słowo. Ole Einar Bjoerndalen chce swój rekord wyśrubować jak najmocniej, i zapewne mu się to uda.
Bjoerndalen sezon rozpoczął spokojnie. Wyjątkowo. Nie osiągał wyników na miarę oczekiwań, pierwszy raz zwyciężył dopiero w połowie stycznia w Ruhpolding. Norweg dobrze jednak wiedział, co robi. Szykował formę na najważniejszą imprezę sezonu, mistrzostwa świata, wychodząc z założenia, iż wszystko co przed, ma tylko służyć jak najlepszemu przygotowaniu do tej właśnie imprezy. W Pyeongchang okazało się, że takie podejście było strzałem w dziesiątkę. Nie pierwszym i nie ostatnim w karierze biatlonisty wszech czasów i jednego z najwybitniejszych sportowców w dziejach w ogóle.
O Bjoerndalenie można mówić i pisać długo, zachwycać się umiejętnościami, możliwościami jego organizmu (co ciekawe, wcale nie jest jakimś herosem, ma niespełna 180 cm wzrostu, waży ok. 65 kg), fantastycznym wyszkoleniem; najlepiej uczynią to jednak suche liczby. Wczoraj Norweg odniósł 87. (!) zwycięstwo w zawodach zaliczanych do Pucharu Świata (jak wiadomo, w biatlonie mistrzostwa świata liczą się w tej klasyfikacji), wyprzedzając legendarnego Ingemara Stenmarka. Szwedzki alpejczyk triumfował w imprezach tej rangi 86 razy i... już wcześniej pogodził się z utratą miana rekordzisty. Na wyjątkowy dorobek 35-letniego Bjoerndalena składa się 86 wygranych w biatlonie i jedna w biegach narciarskich (w listopadzie 2006 w szwedzkim Gällivare). Pierwszy raz na najwyższym stopniu podium stanął 11 stycznia 1996 r. we włoskiej Anterselvie - miał wówczas niespełna 22 lata. Wczoraj zdobył trzynasty złoty (i 32. w ogóle) medal mistrzostw świata. Żaden inny biatlonista nie może pochwalić się podobnym osiągnięciem. Ale Norweg może pójść jeszcze dalej i w Pyeongchang wygrać wszystko, co do wygrania jest. Do tej pory najlepszymi w jego wykonaniu były mistrzostwa w Hochfilzen (2005), gdzie zgarnął cztery złote medale i raz zajął szóste miejsce. W Korei był już najlepszy w trzech startach, przed nim kolejne i jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, może zakończyć je na pierwszej pozycji. Wówczas pokona kolejną granicę, a lubi to robić...
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-02-18
Autor: wa