Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rejsowym na szczyt NATO

Treść

Prezydent Bronisław Komorowski na szczyt NATO w Chicago wybrał się samolotem rejsowym. To efekt decyzji rządu o rezygnacji z posiadania VIP-owskiej floty.


Nie po raz pierwszy brak długodystansowego samolotu dla VIP-ów spowodował, że prezydent Bronisław Komorowski w podróż do Stanów Zjednoczonych wybrał się samolotem rejsowym PLL LOT. Po likwidacji 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego i decyzji o sprzedaży Tu-154M wojsko nie dysponuje aktualnie samolotem, którym można by przetransportować VIP-a przez Atlantyk. Takiej podróży nie można zrealizować czarterowanymi embraerami, bo mają zbyt mały zasięg. Ponadto samoloty te nie są zbyt komfortowymi maszynami i podróżowanie nimi nawet na krótszych dystansach bywa uciążliwe. W grę wchodził jeszcze lot czarterowy np. Boeingiem 767, ale taka usługa jest bardzo kosztowna. W efekcie na szczyt NATO, podczas którego sojusznicy będą podejmować problematykę bezpieczeństwa, polska reprezentacja - prawdopodobnie jako jedyna - dotarła jak zwykli pasażerowie. Bo specjalnej instrukcji HEAD nie stosuje się w lotnictwie cywilnym. Jest ona stworzona z myślą o lotnictwie państwowym.
W ocenie gen. Romana Polki, byłego dowódcy jednostki specjalnej GROM i byłego p.o. szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w samolocie rejsowym przede wszystkim nie da się pracować. - Prezydent RP ma na co dzień mnóstwo spraw do załatwienia "na miejscu". Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński, z którym miałem okazję latać, traktował tego rodzaju wyloty i samolot jak czas i miejsce do pracy i rozmów. To był też czas na przeglądanie ważnych dokumentów, konsultacje - zaznaczył. Jak zauważa gen. Polko, trzeba też pamiętać, że prezydent RP nie przestaje pełnić swojej funkcji i w sytuacjach kryzysowych musi reagować, wydawać dyspozycje itd. To w samolotach rejsowych czy czarterowanych jest mało realne. - W jaki sposób w samolocie rejsowym prezydent RP będzie prowadził rozmowy? Samolot rządowy zapewnia m.in. skrytą łączność, obsługują go wojskowi, którzy mogą polecieć w różne niedostępne dla powietrznych statków cywilnych rejony. To też kwestia wizerunkowa, bo okazuje się, że zwierzchnik Sił Zbrojnych RP lata rejsowym samolotem - dodaje Polko. Jak wskazuje, nawet gdyby Kancelaria Prezydenta RP wyczarterowała samolot, to i tak nie spełniłby on wszystkich zadań w kwestii bezpieczeństwa. - Po raz kolejny przekonujemy się, że decyzja o rozwiązaniu specpułku była pochopna. Sądzę, że władza w końcu dojrzeje do tego, że jednak taki pułk musi istnieć. Tylko kto wtedy poniesie wszystkie koszty, jakie wiązały się z rozwiązaniem jednostki po to, by ją sformować od nowa? - podnosi nasz rozmówca.

Co tam, lećmy razem
Jak ustalił "Nasz Dziennik", na pokładzie tego samego samolotu do USA z prezydentem polecieli także minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oraz szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Cieniuch. Choć formalnie takiego składu nie wykluczają przyjęte zasady lotów VIP-ów, to jednak na pokładzie jednej maszyny podróżowali: zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, minister odpowiedzialny za funkcjonowanie wojska i szef SG.
- Taki skład delegacji, taki sposób podróżowania pokazuje, że raczej nie wyciągnięto wniosków po ostatnich katastrofach lotniczych. Ten przykład wpisuje się jednak w politykę PR-owską prezentowaną w ostatnich dniach przez podróżującego po kraju Donalda Tuska i wydaje się, że rozdzielanie polskiej delegacji nie wpisywałoby się w ten obraz - mówi poseł Dariusz Seliga (PiS), członek Komisji Obrony Narodowej.
Jak zauważa, takie podejście do transportu VIP-ów nie stawia nas w dobrym świetle w NATO, bo tylko polska delegacja tak lekko podchodzi do kwestii bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie. W ocenie Seligi, pozostaje tu także kwestia ochrony samego lotu, bo tego typu podróżowanie VIP-ów wiąże się z ryzykiem, a zatem jest narażaniem na szwank zwykłych pasażerów lotu. Przypomnijmy: po katastrofie samolotu Tu-154M kancelarie: Prezydenta, premiera, Sejmu i Senatu, zawarły porozumienie w sprawie lotów najważniejszych osób w państwie. Zakłada ono, że jednym samolotem nie mogą w tym samym czasie podróżować prezydent i marszałek Sejmu oraz prezydent i premier, a także premier z pierwszym wicepremierem. Na pokładzie jednego samolotu nie może podróżować więcej niż połowa członków Rady Ministrów, Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Kolegium do spraw Służb Specjalnych, a także dowódców wojskowych. W porozumieniu przyjęto również, że VIP-y będą korzystały w pierwszej kolejności z dwóch czarterowanych embraerów. Loty można realizować też wojskowym specjalnym transportem lotniczym (po likwidacji specpułku instrukcja HEAD jest wdrażana w jednostkach realizujących tego rodzaju loty). Dopuszczono też, by incydentalnie VIP-y mogły korzystać z innych lotów czarterowych.

Marcin Austyn

Nasz Dziennik Wtorek, 22 maja 2012, Nr 118 (4353)

Autor: au