Prokuratura wie niewiele
Treść
Domniemujemy, że Rosjanie wykorzystują wrak do własnych badań - twierdzi Prokuratura Generalna. Rosjanie przygotowują "dużą opinię techniczną". Polscy śledczy przyznają, że nie są informowani o powodach przesunięcia planowanego pierwotnie na wrzesień terminu wyjazdu zespołu biegłych do Smoleńska.
Odwleka się sprawa dopuszczenia polskich biegłych do zbadania wraku tupolewa. Prokuratura, która jeszcze miesiąc temu zapewniała, że kilkunastoosobowy zespół pojedzie do Smoleńska we wrześniu, dziś nie potrafi określić konkretnego terminu. Podtrzymuje jednocześnie tezę, że strona rosyjska wyraziła zgodę na dopuszczenie ekspertów z Warszawy. Prokuratura Generalna zapewnia, że podczas rozmowy telefonicznej Andrzeja Seremeta z szefem Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Aleksandrem Bastrykinem w ubiegłym tygodniu strona rosyjska podtrzymała zgodę na dopuszczenie polskich biegłych do zbadania wraku tupolewa. - Taka deklaracja padła w maju podczas wizyty prokuratora Seremeta w Moskwie. Została podtrzymana. Jednak termin wrześniowy wydaje się nierealny. Ciągle czekamy na informację od Rosjan, kiedy polscy biegli mogliby się udać do Rosji i wziąć udział w tych badaniach - mówi prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik PG. - Realizujemy wnioski na zasadzie wzajemności, współpraca jest bieżąca, co jakiś czas wymieniamy się informacjami. Kwestia dopuszczenia do wraku oddaliła się w czasie, ale tu nie mamy podstaw, by być zaniepokojeni. Deklaracja jest podtrzymana, kwestią otwartą jest tylko termin. Polscy prokuratorzy wojskowi są gotowi, by udać się do Rosji bez zbędnej zwłoki - zapewnia Martyniuk. W sierpniu, informując Senat o stanie śledztwa, naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski mówił, że strona polska zwróciła się do Rosjan o możliwość przebadania wraku we wrześniu br. Biegli mieli dokonać oględzin wraku oraz urządzeń samolotowych będących w dyspozycji rosyjskiego komitetu śledczego. - Nie było to możliwe przed uzyskaniem raportu komisji Millera oraz ekspertyzy firmy ATM dotyczącej polskiej czarnej skrzynki - podkreślał prokurator Parulski. W ocenie prokuratury, powołanie zespołu biegłych miało sens dopiero po pozyskaniu w sposób procesowy materiału do badań. Jak zaznaczył Martyniuk, polska prokuratura nie jest informowana szczegółowo, jaki jest powód przesunięcia terminu wrześniowego w kwestii badania wraku. - Domniemujemy, że Rosjanie wykorzystują wrak do własnych badań - stwierdził rzecznik Prokuratury Generalnej. Podkreślił przy tym, że Rosjanie przygotowują "dużą opinię techniczną", z którą strona polska niewątpliwie będzie chciała się zapoznać. - W maju padła też deklaracja, że taką opinię też otrzymamy - zapewnia Martyniuk. Zaznacza, iż nie wie, jakie dokładnie ekspertyzy przeprowadzają Rosjanie.
Prokuratura zapewnia też, że w najbliższym czasie Rosja przekaże Polsce w ramach realizacji wniosku o pomoc prawną kolejną transzę dokumentacji sądowo-lekarskiej. Stronie polskiej zostaną też przekazane materiały pochodzące z prac polskiej ekipy w Moskwie. - Instytut Sehna czeka na te materiały, gdyż są one niezbędne w przygotowaniu opinii - informuje Martyniuk. Strona rosyjska nie określiła i w tym przypadku konkretnego terminu. Prokuratura nie wie też, kiedy wrak wróci do Polski. Śledczy upomnieli się o to już w pierwszym wniosku o pomoc prawną do Rosji z 10 kwietnia 2010 r., ale strona rosyjska odpowiadała, że także potrzebuje wraku jako dowodu w swoim śledztwie. Deklaracje prokuratury nie zaskakują pełnomocników rodzin ofiar smoleńskich. - Oczekiwałbym od prokuratury, by zaczęła precyzować terminy, a nie opowiadała tego, co być może kiedyś będzie. To przesuwanie terminu świadczy o tym, że ta współpraca w zakresie wniosków międzynarodowych nie przebiega poprawnie - ocenia Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego. - To śledztwo powinno przebiegać tak, żebyśmy nie musieli czekać na kolejne materiały przez półtora roku. Ta wymiana nigdy nie przebiegała poprawnie i nie przebiega nadal. Rosjanie mają bardzo dobre wytłumaczenie, że potrzebne są im wszystkie materiały do prowadzenia własnego śledztwa. Ale nas to nie powinno interesować - my musimy mieć dowód rzeczowy zbadany przez naszych biegłych. Z doświadczenia wiemy, jak współpracuje się ze stroną rosyjską - wystarczy przypomnieć tylko sprawę mordu w Katyniu. Bez porozumienia na najwyższych szczeblach kwestii zbadania wraku się nie przyspieszy. Dlatego należy tak nagłaśniać sprawę, by Rosjanom nie wypadało tego wraku dłużej przetrzymywać - stwierdza prawnik. Zdaniem Antoniego Macierewicza, szefa parlamentarnego zespołu smoleńskiego, odwlekanie w czasie kwestii zbadania i sprowadzenia wraku to pokłosie fatalnego przyjęcia załącznika 13 stawiającego Polskę w roli petenta wobec Rosji oraz podpisanego ze stroną rosyjską w maju ubiegłego roku przez ministra Jerzego Millera porozumienia umożliwiającego przetrzymywanie przez Rosję dowodów rzeczowych w sprawie katastrofy smoleńskiej aż do zakończenia postępowania sądowego. - Przede wszystkim ten wrak powinien zostać zbadany w Polsce. To, że tak się nie stało, umożliwiło systematyczne matactwo ze strony rosyjskiej i rządu Tuska w wyjaśnianiu przyczyn tej katastrofy. Bez możliwości zbadania wraku oraz oryginalnych czarnych skrzynek zarówno materiał pani Anodiny, jak i pana ministra Millera są tylko propagandową publicystyką, a nie raportami rzeczowymi - kwituje poseł.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2011-09-07
Autor: au