Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prokuratura pyta o wrak

Treść

Anna Ambroziak


- Obecnie przygotowujemy takie zapytanie. Powinno ono zostać przekazane stronie rosyjskiej w najbliższym czasie. Przedmiotem tego pisma będą m.in. pojawiające się w ostatnich dniach medialne informacje dotyczące mycia i czyszczenia wraku tupolewa - wyjaśnia kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Czy w liście do Rosjan pojawi się pytanie o środki chemiczne, jakie ewentualnie zostały użyte do czyszczenia? Na ten temat prokuratura się nie wypowiada.
10 kwietnia Rosjanie dopuścili obecnych na uroczystościach w Smoleńsku dziennikarzy do zabezpieczonych fragmentów samolotu. Z wykonanych fotografii jasno wynikało, że ocalałe szczątki samolotu zostały dokładnie wymyte. Prokuratura zastrzega, że strona rosyjska nie informowała polskich śledczych o tym, iż są jakiekolwiek plany oczyszczenia wraku czy jego części. Dopytywana, czy umycie wraku wpłynie negatywnie na śledztwo, prokuratura deklaruje, że w tej sprawie na razie wstrzymuje się od ocen. - W tym momencie nie oceniamy tego, ponieważ nie mamy tej informacji potwierdzonej procesowo. Jeśli zostanie potwierdzona, będziemy ją analizować - mówi kpt. Maksjan.
Czy wyczyszczenie wraku należy traktować jako zacieranie śladów? - Wojskowa prokuratura nie jest właściwa do ścigania obcokrajowców, którzy na terenie swojego państwa popełnili przestępstwa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej - odpowiada nasz rozmówca.
W ocenie prawników, sprawą powinna zająć się prokuratura powszechna, która może postawić zarzuty niedopełnienia obowiązków urzędniczych konkretnym przedstawicielom Federacji Rosyjskiej. Dochodzenie w sprawie niszczenia wraku prowadzi warszawska prokuratura okręgowa. - My prowadzimy dochodzenie w sprawie utrudniania postępowania karnego poprzez to, że ten wrak w jakiś sposób był uszkadzany. Jeżeli prokuratura wojskowa wskaże nam, że to mycie wraku w jakiś sposób utrudniło jej postępowanie karne, to się tym zajmiemy. Samo mycie wraku nie jest dla nas przestępstwem - tłumaczy prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak zauważa prof. Piotr Kruszyński, karnista, w sprawie czyszczenia tupolewa powinny zostać podjęte działania na szczeblu dyplomatycznym, szczególnie ze strony Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Do informacji o wypucowaniu wraku nie chciał się natomiast odnieść szef MON Tomasz Siemoniak. - Jeśli z punktu widzenia prokuratora generalnego, co bardzo wyraźnie powiedział, zbadano dokładnie wrak, zbadano dokładnie i skopiowano skrzynki i ta sprawa nie jest problemem dla naszej prokuratury, to pozostaje mi to tylko przyjąć - stwiedził. Ocenił przy tym, że prokuratorzy powinni szerzej informować opinię publiczną o postępach śledztwa. - Chcemy nie tego, żeby to śledztwo toczyło się szybciej. Niech się toczy zgodnie z wszelkimi procedurami, o których mówi prokurator generalny. Natomiast powinniśmy być informowani, co, jak i dlaczego - przekonywał Siemoniak.
Tego samego zdania są prawnicy. - Wiem, że śledztwo nie może być prowadzone w blasku kamer. Ale w tej sprawie, tak bulwersującej opinię publiczną, kiedy jest tak dużo znaków zapytania, uważam, że zasłanianie się przez prokuraturę często dobrem śledztwa jest tylko ruchem operacyjnym. To jest pożywka dla wszelkich opinii, z zamachem włącznie. Rozumiem, że nie można ujawniać wszystkiego, że także rozmowy dyplomatyczne muszą być prowadzone w atmosferze poufności. Nie może być jednak tak, że opinia publiczna nie wie nic na ten temat, a prokuratura wymiguje się jakimiś ogólnikami - ocenia Kruszyński.
Zaskoczony "bardzo odświeżonym" wyglądem elementów wraku jest prokurator generalny Andrzej Seremet, który stwierdził jednak, że nie dopatruje się w działaniu Rosjan złych intencji. - Podejrzewam, że podejmowano je z dobrą wolą - podkreślał wczoraj, zapewniając, że szczątki zostały bardzo dokładnie przebadane przez polskich biegłych. - Jeszcze jesienią ubiegłego roku grupa polskich biegłych, i to nie fotografów, a biegłych z autorytetem, zajmujących się badaniem wraków od lat, przeprowadziła badania tego wraku na miejscu. Dotychczas nie zgłosili oni potrzeby przeprowadzenia dodatkowych badań. Nieważne, gdzie one są, ważne, jak były badane - zaznaczył.
W wydanym wczoraj wspólnym komunikacie Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej, sygnowanym przez prokuratora Mateusza Martyniuka, rzecznika PG, oraz płk. Zbigniewa Rzepę, rzecznika NPW, śledczy stwierdzają, że zespół biegłych, liczący 21 osób, dokonał stosownych badań i pomiarów wraku i szczątków samolotu. Biegli przeprowadzili też odpowiednie badania geofizyczne. Z komunikatu wynika jednocześnie, że polscy biegli przy użyciu najnowocześniejszych metod sporządzili opinię fizykochemiczną. Badaniom poddano przedmioty osobiste i odzież ofiar katastrofy - nie wykazały one śladów użycia jakichkolwiek materiałów wybuchowych. Z komunikatu nie wynika jednak, by takim badaniom został poddany wrak. Jest za to mowa o suwerennym śledztwie polskim, ani słowa wyjaśnienia natomiast, dlaczego wrak zbadano półtora roku po katastrofie.
- Jest bardzo ważne, kiedy dowody, w tym oczywiście wrak samolotu, zostały zbadane. Badania wraku powinny nastąpić zaraz po katastrofie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Dowody bada się niezwłocznie zaraz po zdarzeniu - zauważa prof. Kruszyński. - Nie mam cienia wątpliwości, że umycie tego wraku z punktu widzenia procesowego to działanie całkowicie nieracjonalne, a wręcz szkodliwe. Można zmyć wtedy większość śladów biologicznych, o ile one były - ocenia prawnik.
Argumentację tę podtrzymują policjanci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". - Wiele razy przy śledztwach badaliśmy różne narzędzia, przedmioty, urządzenia, samochody. I nikomu nie przyszło do głowy ich mycie przed sprawdzeniem wszystkich śladów, zrobieniem zdjęć. Po prostu dowód musi być w takim stanie, w jakim był na miejscu zdarzenia, inaczej okazałby się nieprzydatny w śledztwie. A ponadto wnioski z jego badań mogłyby być podważane w sądzie przez którąś ze stron - mówi jeden z mazowieckich policjantów (ponad 20 lat służby kryminalnej). Jak podkreśla, za niewłaściwe obchodzenie się z dowodami, które może doprowadzić do zatarcia śladów, funkcjonariusze mogą być karani dyscyplinarnie lub finansowo. Prokurator Ślepokura mówi, że celowe niszczenie dowodu procesowego podlega penalizacji (art. 231 kk odnoszący się do niedopełniania obowiązków służbowych).
PiS: Musi wrócić do Polski
Wczoraj Klub Parlamentarny PiS złożył w Sejmie projekt uchwały obligującywładze Federacji Rosyjskiej do oddania Polsce dowodów katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku pozostających na terenie Federacji Rosyjskiej, a będących własnością Rzeczypospolitej Polskiej. Jak czytamy w dokumencie, chodzi przede wszystkim o wrak samolotu Tu-154M. "Wrak samolotu Tu-154M, mimo upływu dwóch lat od katastrofy, nadal nie został oddany w ręce polskich śledczych, by mogli oni gruntownie przebadać jeden z najważniejszych dowodów rzeczowych w sprawie" - piszą sygnatariusze uchwały. Autorzy projektu zwracają uwagę, że strona polska nadal nie ma dostępu do oryginalnych materiałów dowodowych, w tym zapisów z rejestratorów lotu, wszystkich dokumentów z sekcji zwłok czy też danych dotyczących stanu lotniska Siewiernyj w dniu 10 kwietnia 2010 roku. - Z tego powodu polskie organy śledcze nie są w stanie podejmować ważnych działań wyjaśniających przyczyny katastrofy. W dodatku szczątki tupolewa zostały "wymyte" przez Rosjan. Dlatego zwracamy się do marszałek Sejmu z wnioskiem, żeby jeszcze podczas tego posiedzenia Sejmu taka uchwała została przyjęta. (...) Zobaczymy, czym kieruje się większość rządząca w Sejmie, czym kieruje się pani marszałek Ewa Kopacz. To jest test - mówił na wczorajszej konferencji prasowej szef klubu Mariusz Błaszczak.- Rosja testuje na naszym państwie, jak daleko może się posunąć w relacjach, które nie mają charakteru partnerskiego - dodał.
- Wrak jest czyszczony. Tak być nie może, by ostatnie ślady zostały zniszczone. Liczę na to, że Sejm położy kres z kpienia z suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej - wtórował mu Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. - Widzieli państwo wybijane szyby w tym wraku, widzieli państwo, ten wrak był cięty, teraz z kolei jest czyszczony. Tak być nie może, aby resztki śladów zniszczyć. To wszystko dzieje się przy absolutnej bezradności, bezwolności i akceptacji de facto tego stanu rzeczy przez rząd pana Donalda Tuska - skwitował Macierewicz.
Prokuratura pokazuje dorobek
Prokuratura reasumuje w komunikacie swoje dokonania w trwającym dwa lata śledztwie. Wymiernymi efektami jej działań mają być: zbadanie czarnych skrzynek, wraku, ekshumacja ciał ofiar katastrofy, zabezpieczenie znalezionej na miejscu tragedii odzieży i przedmiotów należących do ofiar katastrofy. Mimo pozostawania czarnych skrzynek i wraku na terenie Federacji Rosyjskiej zostały one poddane badaniom przez polskich biegłych. Polscy eksperci przeprowadzili zaplanowane czynności przy użyciu własnego sprzętu, stosując uznane przez nich za właściwe metody badawcze. Rezultatem tych prac jest opinia fonoskopijna Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Prokuratura wyklucza możliwość ingerencji w autentyczność zapisów wszystkich trzech rejestratorów Tu-154M. "Dokładnie rok temu prokuratura stwierdziła publicznie, że zgromadzony dotąd materiał dowodowy nie dostarczył podstaw do przyjęcia, by katastrofa była wynikiem zamachu" - czytamy w komunikacie. Prokuratura przyznaje, że były nieprawidłowości w dokumentacji sądowo-medycznej sporządzonej przez stronę rosyjską. Jednocześnie podaje, iż wynik sekcji zwłok jednej z ofiar wskazuje, że obrażenia są charakterystyczne dla ofiar katastrof lotniczych. "Ustalenia śledztwa wskazują, że na pokładzie samolotu nie było żadnych dokumentów ani urządzeń zawierających informacje niejawne. Stwierdzenie to dotyczy również - budzącego wiele nieuzasadnionych emocji - telefonu satelitarnego. Był on elementem wyposażenia samolotu, nierejestrującym treści prowadzonych rozmów" - piszą prokuratorzy. I zapewniają, że polska prokuratura prowadzi suwerenne śledztwo w oparciu o przepisy prawa. Nie było i nie jest możliwe utworzenie wspólnego zespołu śledczego z prokuratorami rosyjskimi, bowiem tamtejsze przepisy nie znają takiej instytucji. Całkowicie pozbawione racji jest zatem twierdzenie o "oddaniu śledztwa" stronie rosyjskiej - podaje prokuratura.
Z tezami śledczych nie zgadzają się pełnomocnicy rodzin. Ich zdaniem, prokuratura zbyt słabo starała się o zwrot dowodów rzeczowych, za późno podjęła decyzję o ekshumacji ciał ofiar, co uniemożliwia wręcz ustalenie przyczyn katastrofy, niewłaściwie zadbała o zabezpieczenie przedmiotów należących do ofiar. Prawnicy podważają też opinię prokuratury dotyczącą utworzenia wspólnego zespołu śledczego. Powołują się przy tym na ekspertyzę docent Beaty Bieńkowskiej z Instytutu Prawa Karnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Wynika z niej, że w świetle deklaracji prezydenta Miedwiediewa, który w rozmowie telefonicznej z premierem Tuskiem zaproponował wspólne śledztwo, oraz polskiego i rosyjskiego kodeksu postępowania karnego takie procedury mogły być zastosowane. Jak przypomina mecenas Rafał Rogalski, artykuł 589b polskiego kodeksu postępowania karnego wyraźnie stanowi, że możliwe jest wspólne śledztwo pomiędzy dwoma państwami, jeśli obie strony wyrażą na to zgodę. Zapis kpk odnosi się do sytuacji, gdy dane zdarzenie miało miejsce na terenie kraju UE. Ale jednocześnie nie wyklucza, by w drodze umowy międzynarodowej - jeżeli do zdarzenia doszło poza UE - mogło być zawarte stosowne porozumienie co do powołania wspólnego zespołu śledczego. Umowa międzynarodowa nie ogranicza się jedynie do umów pisemnych. Zarówno praktyka, jak i orzecznictwo trybunałów międzynarodowych znają ustną formę umów międzynarodowych. Prokurator generalny musi jednak wystąpić z inicjatywą do strony drugiej. - Nikt tu jednak nie wystąpił z taką inicjatywą. W mojej ocenie, prokuratura wykazała tu kompletną niezaradność i brak kreatywności. Z mojego punktu widzenia zajęłoby to najwyżej dwa dni, tylko trzeba było chcieć - ocenia Rogalski.
Nasz Dziennik Piątek, 13 kwietnia 2012, Nr 87 (4322)

Autor: jc