Prokuratura nie ma taśm Sikorskiego
Treść
Jak informuje płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnego Prokuratora Wojskowego, śledczy nie zwrócą się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o nagrania rozmów, tzw. taśm Sikorskiego, bo dysponują już zeznaniami Jerzego Bahra. - Wszystko, co ówczesny ambasador Rzeczypospolitej Polskiej wiedział na temat sprawy, jest w aktach sprawy. On był bardzo szczegółowo przesłuchany na tę okoliczność. Więc w tym wypadku ta taśma z punktu widzenia procesowego dla prokuratorów jest mało istotna - tłumaczy płk Rzepa. NPW przyznaje, że po katastrofie smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie zabezpieczyła wszystkich komputerów w MSZ. W ocenie prawników, powinna była starać się o uzyskanie tych materiałów. - Niewątpliwie te zeznania są przydatne dla prokuratury wojskowej. To dotyczy zdarzenia bezpośrednio po katastrofie. Dziwię się takiemu stanowisku prokuratury, że wystarczą im zeznania Bahra. Najważniejsze są nagrania, bo jest to dowód obiektywny. Dla wyjaśnienia przyczyn tragedii na przykład opis katastrofy, który podaje ambasador, jest oczywiście czymś istotnym. Ale każdy, składając zeznania, może się w czymś pomylić, o czymś zapomnieć. A tu mamy jasne sugestie Bahra, który relacjonuje na bieżąco to, co się dzieje na miejscu tragedii - ocenia Bogdan Święczkowski, były szef ABW i prokurator krajowy w stanie spoczynku. - Jest to niewątpliwie dowód w sprawie, czy istotny, czy rozstrzygający - to podlega już ocenie śledczych. W polskim procesie karnym nie ma bowiem apriorycznego podziału dowodów na lepsze i gorsze. Ale jest to dowód, który prokuratura powinna wziąć pod uwagę, a jak go oceni - to już inna kwestia - mówi prof. Piotr Kruszyński, karnista z UW. Zdaniem prawników, wątkiem taśm powinna się też zająć prokuratura cywilna, a konkretnie Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. - Już teraz wiemy, że były uchybienia, nie działał m.in. system informatyczny w MSZ. To powinna wyjaśniać prokuratura cywilna - tłumaczy Święczkowski. Prokuratura powszechna odbija piłeczkę i twierdzi, że nie zajmie się sprawą taśm, bo nie należy to do wątku organizacyjnego lotów 7 i 10 kwietnia, a tym właśnie się zajmuje. - To wydarzyło się po katastrofie, my badamy tylko wątek organizacyjny do momentu katastrofy - wyjaśnia Renata Mazur, rzecznik praskiej prokuratury. 30 marca MSZ opublikowało nagrania rozmów ministra Radosława Sikorskiego z Centrum Operacyjnym, przeprowadzonych zaraz po katastrofie smoleńskiej. Z zapisu wynika, że 10 kwietnia o godz. 8.48 szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski dowiedział się, że na lotnisku w Smoleńsku "zdarzył się najprawdopodobniej jakiś wypadek". Jak podaje MSZ, do Sikorskiego zadzwonił dyrektor Departamentu Wschodniego MSZ Jarosław Bratkiewicz, informując, że o wypadku powiadomił go chwilę wcześniej naczelnik w Departamencie Wschodnim MSZ Dariusz Górczyński, który czekał na samolot na płycie lotniska w Smoleńsku. Z niespełna trzyminutowej rozmowy Centrum Operacyjnego MSZ z ambasadorem Jerzym Bahrem wynika, że samolot był całkowicie rozbity. - Stoimy w odległości 150 metrów, nie ma żadnego śladu życia, ugasili pożar, który był w przedniej części, i to jest wszystko. Otoczone to jest już przez straż pożarną. (...) Nie widać żadnych śladów życia - relacjonował Bahr. MSZ zastrzegało, że te same słowa polski dyplomata powtórzył ministrowi Sikorskiemu, jednak resort nie dysponował nagraniem tej rozmowy. Pytanie tylko, czy Bahr mógł być wiarygodnym źródłem informacji - w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" mówił, że żadnych ciał nie widział. Sikorski nie mógł więc domniemywać na podstawie uzyskanych od niego informacji, że wszyscy znajdujący się na pokładzie nie żyją. Rozmowa ta nie wyjaśnia też, skąd szef MSZ wiedział kilka minut po katastrofie, że jej przyczyną był błąd pilotów. A te sugestie zawarł w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim. Jeszcze w piątek Sikorski mówił dziennikarzom, że swoje "hipotezy" dotyczące przyczyn katastrofy formułował na gorąco, nie miał pełnej wiedzy na temat zdarzeń na Siewiernym. A po informacji z wieży, że samolot zawadził o drzewa, uznał, iż maszyna musiała obniżyć lot i ktoś ją tam musiał sprowadzić. Pytanie tylko, na jakiej podstawie minister uznał, że zrobili to piloci, a nie kontrolerzy lotu, którzy sprowadzali tupolewa. Z tzw. taśm Sikorskiego wynika też, że już o godz. 9.02 Centrum Operacyjne informuje ministra, że doszło do wypadku, deklaruje, że ma tę informację od przedstawicieli polskiego konsulatu, a ci z wieży kontrolnej. Relacja z wieży była taka: samolot zaczepił o drzewa i spadł. Informacja o tym, jakoby kontrolerzy kontaktowali się z polskim przedstawicielstwem dyplomatycznym, w ogóle nie pojawia się w stenogramach rozmów kontrolerów z wieży kontrolnej na Siewiernym ujawnionych w styczniu 2011 roku przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Prokuratura oczekuje na wpłynięcie sześciu tomów nowych akt ze śledztwa smoleńskiego. - Prokurator generalny otrzymał od zastępcy prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej informacje, że te sześć tomów zostało wyekspediowanych do Polski. Czekamy na nie - deklaruje prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik PG. Marina Gridniowa, rzecznik Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej, deklarowała, że materiały obejmują "kopie protokołów identyfikacji zmarłych polskich obywateli, kopie protokołów z przesłuchań krewnych i znajomych zmarłych oraz kopie aktów przekazania przedstawicielom Polski szczątków zmarłych", jak również "kopie pokwitowań odbioru rzeczy, przedmiotów, dokumentów i kosztowności, które należały do zmarłych". W ramach pomocy prawnej w postępowaniach związanych z katastrofą smoleńską stronie polskiej przekazano łącznie 52 tomy akt rosyjskiego śledztwa.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Czwartek, 5 kwietnia 2012, Nr 81 (4316)
Autor: au