Prokuratura mogła, ale nie miała wątpliwości
Treść
Niemal pięć miesięcy po katastrofie rządowego tupolewa na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj okazuje się, że badania sekcyjne ciała prezydenta można było przeprowadzić w Polsce. Zwłoki prezydenta Lecha Kaczyńskiego zostały "niezwłocznie" przekazane do Polski, więc można było przeprowadzić stosowne ekspertyzy sądowo-lekarskie w Polsce - stwierdza jednoznacznie rosyjska prokuratura w odpowiedzi na pytania "Naszego Dziennika". Co na to polscy prokuratorzy? Przyznają, że owszem, "była taka możliwość, ale nie było żadnych wątpliwości co do wiarygodności czynności sekcyjnych przeprowadzonych w Smoleńsku".
- Oczywiście, że istniała możliwość powtórzenia sekcji, nie było tutaj żadnej przeszkody prawnej - przyznaje płk Jerzy Artymiak z wojskowej prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku. - Gdybyśmy mieli jakiekolwiek wątpliwości co do jakości czy rzetelności tej sekcji, to wówczas prokurator nakazałby, żeby zwłoki prezydenta przewieźć do prosektorium i przeprowadzić ponowną sekcję tym razem przez polskich lekarzy - podkreśla p.o. rzecznik płk Artymiak. Podkreśla on, że takich wątpliwości po prostu nie było, a w sekcji uczestniczył szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej Krzysztof Parulski. - Takiej sytuacji nie ma co rozważać; przeprowadzenie tej sekcji na terenie Rosji, w obecności polskiego prokuratora, miało stworzyć gwarancje jej rzetelności - stwierdza rzecznik. - Trudno mieć pretensje do Rosjan, że robią coś według własnej procedury, ale należało nie oglądać się na Rosjan i przeprowadzić swoje własne czynności - ocenia mecenas Piotr Pszczółkowski. Adwokat stwierdza, że można było przeprowadzić badania identyfikacyjne ofiar w okresie przed pogrzebem. - Było bardzo dużo czasu, bo zwłoki leżały na Torwarze, i można było w tym czasie wpuścić ekipy polskich biegłych, którzy mieli zabezpieczony w Polsce materiał genetyczny, i te badania zdublować - mówi. Pszczółkowski ocenia, że te zaniedbania zaowocują lawiną wniosków o ekshumacje. - Niestety, te zaniedbania - bo one są ewidentne - spowodują, że pewnie będzie lawina wniosków ekshumacyjnych; co się okaże potem - daj Boże, żeby sensacji było jak najmniej - powiedział. - Strona polska w tym postępowaniu bardzo ufa stronie rosyjskiej i wychodzi na niepoważną - dodaje.
Mając na względzie fakt, że Rosjanie wszczęli swoje śledztwo w sprawie katastrofy jeszcze 10 kwietnia, prokuratura wystosowała wniosek o pomoc prawną, w którym zwrócono się o przekazanie wszystkich materiałów z sekcji zwłok ofiar katastrofy. - Składając taki wniosek, prokuratura stworzyła podstawy do tego, żeby niezwłocznie te protokoły sekcji uzyskać, bo również nas interesują przyczyny zgonu - mówi prokurator.
Pułkownik Jerzy Artymiak zwraca uwagę, że Rosjanie bez względu na dalsze czynności polskich prokuratorów i tak musieli przeprowadzić swoje sekcje, ponieważ obligowały ich do tego przepisy procedury karnej. - W sytuacji zgonu z podejrzeniem popełnienia przestępstwa, również po stronie rosyjskiej istnieje obowiązek przeprowadzenia sekcji zwłok, czyli zasadniczo bez protokołu sekcji nie wydano by nam zwłok żadnej z ofiar - podkreśla prokurator.
Rosyjska prokuratura poinformowała, że ekspertyza sądowo-lekarska została przeprowadzona w odniesieniu do wszystkich ofiar, a także fragmentów ciał znalezionych na miejscu zdarzenia.
Śledztwo po stronie rosyjskiej prowadzi zespół liczący ponad 40 prokuratorów, którym kieruje śledczy z 20-letnim doświadczeniem. Polski zespół to dziewięciu prokuratorów.
W odpowiedzi na pytania "Naszego Dziennika" Rosjanie informują, że status osoby pokrzywdzonej uzyskali automatycznie wszyscy ci, którzy przybyli do Moskwy w celu identyfikacji zwłok. - W stosunku do pozostałych osób decyzja została podjęta po realizacji wniosku o pomoc prawną - zaznacza prokuratura.
Rosyjska prokuratura twierdzi też, że "nie ma danych na ten temat, że z dyspozytorem lotów coś się stało. Na jego życzenie dziennikarze mogą skontaktować się z nim".
Według rosyjskiej prokuratury, wyposażenie lotniska, które było użyte 10 kwietnia 2010 r., nie różniło się od wyposażenia w inne dni, kiedy lądowały różne samoloty. "Nie ma informacji, że w celu przyjęcia statków powietrznych stosowano jakieś dodatkowe specjalne środki" - twierdzi prokuratura.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2010-08-26
Autor: jc