Prokurator złoży wyjaśnienia
Treść
Hazardowa komisja śledcza zdecydowała o wezwaniu na świadka prokuratora krajowego Edwarda Zalewskiego. Miałby on zeznawać na temat okoliczności postawienia zarzutów Mariuszowi Kamińskiemu w związku z działaniami Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie afery gruntowej. Kamiński uważa, że postawienie mu zarzutów to swego rodzaju odwet za działania CBA w kwestii niewygodnej dla rządu Donalda Tuska afery hazardowej.
Komisja wystąpi również o przedstawienie na piśmie informacji o osobach, które 25 sierpnia 2009 r., tuż przed postawieniem Kamińskiemu zarzutów uczestniczyły w spotkaniu w Prokuraturze Krajowej. Wnioski o wezwanie na świadków Edwarda Zalewskiego oraz Bogusława Olewińskiego, prokuratora rzeszowskiej prokuratury, która postawiła zarzuty Mariuszowi Kamińskiemu, złożyli śledczy z Prawa i Sprawiedliwości już w ubiegłym tygodniu. Posłowie Platformy przekonywali wtedy, że nie mają one związku z przedmiotem prac komisji. Postulowali, by na temat wniosków wypowiedzieli się sejmowi prawnicy. W żadnej z ekspertyz nie wyrazili się o nich negatywnie.
Wnioski śledczych PiS poparli Bartosz Arłukowicz (Lewica) oraz Franciszek Stefaniuk (PSL). Posłowie Platformy wstrzymali się od głosu. Zarzuty postawione we wrześniu 2009 roku postawione przez rzeszowską prokuraturę Mariuszowi Kamińskiemu dotyczą m.in. rzekomego nadużycia uprawnień przez szefa CBA w związku z aferą gruntową w ministerstwie rolnictwa za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Postawienie zarzutów szefowi CBA stało się pretekstem dla premiera Tuska do zdymisjonowania Kamińskiego ze stanowiska. Były szef CBA publicznie mówi o tym, że był to odwet ze strony premiera za zajmowanie się przez Centralne Biuro Antykorupcyjne niewygodną dla rządu Platformy aferą hazardową.
Były szef CBA stwierdził, że w kwietniu zeszłego roku prokurator Olewiński miał mu powiedzieć, że są na niego naciski, aby postawić mu zarzuty. W czwartek komisja przegłosuje złożone wczoraj wnioski dotyczące m.in. ponownego przesłuchania (ale na posiedzeniu niejawnym) sekretarza kolegium ds. służb specjalnych Jacka Cichockiego i byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego - o co wnioskował Zbigniew Wassermann. A także na wniosek Jarosława Urbaniaka (PO) o zwrócenie się do CBA w sprawie udostępnienia, czy były minister sportu bądź jego żona byli podsłuchiwani.
Na kilka dni hazardowa komisja śledcza odetchnęła od zajmowania się aferą hazardową w rządzie Donalda Tuska i zaczęła przesłuchiwać świadków związanych z pracami nad ustawą hazardową w poprzednich kadencjach Sejmu. Do sprawy śledczy wrócą w czwartek, kiedy zostaną przesłuchani biznesmen Ryszard Sobiesiak oraz szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. Planowane na ten sam dzień przesłuchanie innego biznesmena branży hazardowej Jana Koska zostało przesunięte ze względu na jego stan zdrowia. Dziś natomiast komisja przesłucha byłego premiera Leszka Millera oraz posłankę SLD Anitę Błochowiak.
Przed komisją zeznawali wczoraj dyrektor departamentu prawno-kontrolnego ministerstwa sportu Tomasz Malarz, wtedy również pracownik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który zeznał przed komisją, że w zespole resortu finansów, który pracował nad projektem ustawy hazardowej, był tylko obserwatorem i nie miał wpływu na przyjmowane przepisy, oraz Grzegorz Maj, były prawnik Totalizatora Sportowego.
Zeznania Maja miały rzucić światło na to, jak w rządzie Jarosława Kaczyńskiego przebiegały prace nad ustawą, których PiS ostatecznie zaniechało. Zarzuty formułowane wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości dotyczą tego, że miał podjąć pracę nad ustawą hazardową, która została przygotowana przez spółkę Skarbu Państwa Totalizator Sportowy.
Pytania śledczych zmierzały m.in. do próby wyjaśnienia, czy cała operacja wprowadzania wideoloterii nie była motywowana tym, iż zyski z całej operacji czerpać miała przy okazji amerykańska firma Gtech, która mogłaby zająć się organizacją wideoloterii. Grzegorz Maj zaprzeczał przed komisją, jakoby to on miał być autorem ustawy, która z Totalizatora trafić miała do Ministerstwa Finansów.
Wyjaśniał, że pracę w Totalizatorze rozpoczął w maju 2006 r., miesiąc przed tym, jak projekt ustawy trafił do Ministerstwa Finansów. Jako krzywdzące i naruszające jego dobre imię Maj uważa twierdzenie, że przygotowywane zmiany miały służyć interesom firmy Gtech. - Twierdzenie, że działania były nakierowane na zapewnienie zysków firmie Gtech, a nie Totalizatorowi Sportowemu, można porównać do twierdzenia, że ktoś kupuje samochód nie po to, aby nim jeździć, ale by zyskały na tym firmy motoryzacyjne. To totalny absurd - mówił.
Grzegorz Maj stwierdził także, iż "nie jest przekonany", że to amerykańska firma Gtech, z którą umową związany był Totalizator, musiała realizować projekt wideoloterii. Umowy Totalizatora z firmą Gtech jednak nie znał, gdyż jak powiedział, jest ona objęta tajemnicą, a od przyjścia do pracy w Totalizatorze nie zdołał uzyskać dostępu do poufnych informacji.
Jarosław Urbaniak (PO) dopytywał o dokument, który Maj przekazał w styczniu 2007 r. zespołowi pracującemu nad projektem ustawy hazardowej w Ministerstwie Finansów. Znalazło się tam stwierdzenie, że umowa Totalizatora Sportowego z firmą Gtech praktycznie uniemożliwia zorganizowanie przetargu na budowę systemu wideoloterii, co miało sugerować, że musi to realizować Gtech. Maj wyjaśniał, że nie było to jego stanowisko, gdyż nie miał przecież dostępu do umowy z tą firmą. - Czym innym jest przygotowanie symulacji finansowej na potrzeby prac zespołu opracowującego propozycje zmian w ustawie hazardowej, a czymś zupełnie innym etap realizacji projektu biznesowego - tłumaczył Maj. Poseł dopytywał, dlaczego uwag tych nie zawarł więc w tym piśmie. - To są pana słowa, pana cytaty, one nie są obarczone przypisami, uwagami, że "prawdopodobnie", że "patrząc na to biznesowo, a nie formalnie". Pan stwierdza jednoznacznie. Koniec, kropka. Teraz pan mówi, że trzeba rozróżnić różne aspekty. Tam nie ma aspektów - odpowiadał Urbaniak. Słowa posła Maj uznał za obraźliwe. - Szanowny panie pośle, wielokrotnie podczas prac tej komisji, zanim jeszcze pojawiłem się dzisiaj, użył pan wobec mnie sformułowań, które są obraźliwe, naruszają moje dobre imię. Kiedyś jeszcze, 100 lat temu takie kwestie regulował kodeks Boziewicza, dzisiaj, niestety, nie obowiązuje. Zresztą dotyczył on ludzi honorowych. Miałem to powiedzieć w innym miejscu, ale chcę powiedzieć teraz, że po raz kolejny próbuje pan używać wobec mnie tego typu sformułowań. Chciałbym pana zapewnić, że na pewno tę kwestię rozstrzygniemy, z tym że polem już nie będzie komisja i pana zaproszenie mojej osoby, ale moje zaproszenie pana na salę sądową - powiedział Maj. Tłumaczył później, że w wielu wcześniejszych wypowiedziach Urbaniak używał zdań - które pojawiały się również w prasie - mających insynuować jego podejrzaną rolę w pracach nad ustawą.
Odpowiadając na pytanie Franciszka Stefaniuka (PSL), Maj stwierdził, że wśród pomówień pojawiających się pod jego adresem znajdują się m.in. stwierdzenia, że "w niejasny sposób napisał projekt nowelizacji ustawy hazardowej i przy wsparciu Przemysława Gosiewskiego chciał tę ustawę realizować" albo że wraz z prezesem Totalizatora Jackiem Kalidą "zamykali usta urzędnikom Ministerstwa Finansów, którzy do projektu chcieli wznosić uwagi".
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-02-10
Autor: jc