Prokurator na pasku mafii
Treść
Nazwiska świadków, którzy współpracując z mafią paliwową, zdecydowali się przekazywać informacje organom ścigania, prawdopodobnie wyciekły z Prokuratury Krajowej. Wkrótce po tym najważniejsi z nich, m.in. Zdzisław Majka i Stanisław Faltynowski, zmarli w zagadkowych okolicznościach. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi intensywne śledztwo w sprawie "korupcji osób pełniących funkcje publiczne w latach 1997-2006". Jak wynika z naszych informacji - świadek, którego przesłuchanie zaplanowano na najbliższy poniedziałek, zamierza wskazać byłego prokuratora krajowego Ryszarda Rychlika jako osobę, która przekazała informacje o nich członkom mafii paliwowej. Zdzisław Majka - kierowca mafii paliwowej, Stanisław Faltynowski - hotelarz prowadzący interesy z mafią paliwową, Jerzy Bednarczyk - pracownik PKN Orlen, zmarli w tajemniczych okolicznościach krótko po tym, jak ich dane jako osób chcących zeznawać w sprawie mafii paliwowej trafiły do Prokuratury Krajowej. Śledztwa w sprawie ich śmierci prowadzone były nieudolnie i mimo rozlicznych wątpliwości kończyły się taką samą konkluzją: "zgon z przyczyn naturalnych". Jednak zdaniem naszych informatorów - świadków w sprawie ewentualnej korupcji byłych pracowników Prokuratury Krajowej - zostali oni "zlikwidowani" krótko po tym, jak ich dane trafiły do ówczesnego dyrektora Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej - dziś już emerytowanego prokuratora Ryszarda Rychlika. - Nie ulega dla mnie wątpliwości, że informacje o osobach, które chcą "sypać", wyciekły z Prokuratury Krajowej i zostały prawdopodobnie sprzedane przestępcom - mówi nasz informator, który w poniedziałek będzie składał zeznania na ten temat w gdańskiej prokuraturze. Zdaniem naszego rozmówcy - personalnie odpowiada za to były prokurator Rychlik, który w 2003 roku osobiście wydał podległym sobie prokuraturom polecenie umorzenia lub zaniechania prowadzenia kilku istotnych śledztw w sprawach dotyczących tzw. sprawy mafii paliwowej. Czy działania Ryszarda Rychlika, który w kwietniu 2005 roku odszedł "w stan spoczynku", świadczą tylko i wyłącznie o niekompetencji i nieudolności byłego prominenta Prokuratury Krajowej? Prokuratura Okręgowa w Gdańsku intensywnie bada całą sprawę. Prokuratura prowadzi śledztwo - Mogę tylko potwierdzić, że prowadzimy dochodzenie w sprawie ewentualnego nienależnego przyjmowania korzyści finansowych przez osoby pełniące funkcje publiczne w latach 1997-2006 - powiedziała nam wczoraj prokurator Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Prowadzący całe postępowanie prokurator Adam Borzyszkowski, naczelnik Wydziału V Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, nie znalazł wczoraj czasu na rozmowę z "Naszym Dziennikiem". Jak jednak udało nam się ustalić, to właśnie on w najbliższy poniedziałek ma przesłuchać głównego świadka w tej sprawie. Z mężczyzną spotkał się już kilkakrotnie, jednak dopiero teraz ów świadek zdecydował się na złożenie zeznań w sprawie. - Moim warunkiem było, że będziemy mówić o wszystkim, co dotyczy mafii paliwowej i świadków, nie zaś, jak wcześniej chciał prokurator, tylko o wąskim wycinku całości. To mogłoby prowadzić do umorzenia postępowania. A ja zamierzam w poniedziałek przekazać dane, które wskazują na fakt, iż to właśnie Rychlik, moim zdaniem, udostępnił przestępcom informacje o Majce i Faltynowskim - mówi nasz rozmówca. Mafia ucisza świadków Informacje o osobach z kręgów mafii paliwowej, które chciały zerwać współpracę z przestępcami i podzielić się posiadaną wiedzą z organami ścigania, trafiały do ówczesnego szefa Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Ryszarda Rychlika od lipca do października 2000 roku. Wówczas to w oznaczonych klauzulą tajności materiałach, jakie otrzymał prokurator Rychlik, znalazły się nazwiska Zdzisława Majki i Stanisława Faltynowskiego. Jak się jednak okazało, najprawdopodobniej te właśnie dokumenty zostały "sprzedane" mafii paliwowej. - Mam wielki żal do samego siebie. Ufając ówczesnemu kierownictwu Prokuratury Krajowej i przekazując Rychlikowi informacje, najprawdopodobniej wydałem wyrok śmierci na Majkę i Faltynowskiego - mówi świadek w postępowaniu prowadzonym przez gdańską prokuraturę. Zdzisław Majka to były żołnierz Ludowego Wojska Polskiego. Dzięki dobrej rekomendacji osób z wojskowych służb specjalnych współpracujących z gangsterami został kierowcą jednego z nich, często uczestniczył w spotkaniach baronów paliwowych. Pod koniec 2000 r. Majka zdecydował się zerwać współpracę z bandytami i podzielić się wiedzą z policją. 2 lutego 2001 r. Zdzisław Majka już nie żył. Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń, kilkadziesiąt minut przed śmiercią spotkał się z Przemysławem K., agentem WSI powiązanym z mafią paliwową. Zdaniem prokuratury, która wówczas prowadziła czynności w sprawie śmierci Majki, mężczyzna umarł śmiercią naturalną. Co może jednak zaskakiwać - śledczy nie wykonali wówczas sekcji zwłok. - W kręgach zbliżonych do mafii paliwowej i współpracujących z nimi biznesmenów nikt nie ukrywał, że Majka został zamordowany, bo chciał sypać. Mówiono, że został otruty. Jego rodzina domagała się sekcji i śledztwa, ale szybko została zastraszona - twierdzi nasz informator. Publicznie o konieczności przeprowadzenia dochodzenia mówił syn Zdzisława Majki. Kilka dni później został jednak aresztowany pod nieprawdziwym zarzutem nielegalnych interesów paliwowych. Trzy miesiące później, kiedy odzyskał wolność, było już za późno na przeprowadzenie sekcji zwłok jego ojca. Podobnie nigdy nie przeprowadzono śledztwa w sprawie śmierci Stanisława Faltynowskiego, hotelarza z Wierzchowni, w której często dochodziło do spotkań przestępców z mafii paliwowej i osób powiązanych z wymiarem sprawiedliwości. Faltynowski chciał przekazać policji posiadane informacje. 26 grudnia 2000 r. mężczyzna już nie żył. Zdaniem prokuratury, popełnił samobójstwo przez powieszenie. - Byłem w stałym kontakcie ze Staszkiem Faltynowskim. Nie wierzę w jego samobójczą śmierć. Prokuratura całkowicie zignorowała fakt, że trzy tygodnie przed zgonem Faltynowski został uprowadzony i przetrzymywany we Wrocławiu w lokalu, który podobnie jak Wierzchowina był miejscem spotkań przestępców i niektórych dolnośląskich prokuratorów - mówi Andrzej Czyżewski, ekspert sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Wrocławska prokuratura kryła przestępców? Faltynowski i Majka to nie jedyne osoby, które miały bezpośredni kontakt z mafią paliwową i które zginęły w tajemniczych okolicznościach. Podobny los spotkał Jerzego Bednarczyka, byłego członka sztabu LWP, a później pracownika PKN Orlen. Bednarczyk współpracował z mafią paliwową i na jej zlecenie zakładał fikcyjne spółki ulokowane w Kobyłce w okolicach Wołomina. Zmarł nagle pod koniec 2001 r., kilka miesięcy po tajemniczej śmierci Zdzisława Majki. - Na trop Bednarczyka wpadła Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu już w 1997 roku. Śledztwo prowadziła prokurator Urszula Kochan-Pietrzak. Niespodziewanie na polecenie prokuratora Andrzej Kaucza sprawę wyciszono. A już wówczas można było dopaść mafię paliwową. Dysponuję dokumentami dotyczącymi tego śledztwa, to Zdzisław Majka przekazał mi te materiały - mówi Andrzej Czyżewski. W 2005 r. o okoliczności umorzenia śledztwa pytali prokurator Kochan-Pietrzak dziennikarze radia RMF FM, jednak wówczas wrocławska śledcza nie potrafiła udzielić żadnych wyjaśnień, paradoksalnie nie potrafiła również przypomnieć sobie żadnych nazwisk pojawiających się w tak przecież głośnej sprawie. Tajemnica goni tajemnicę W niewyjaśnionych okolicznościach natomiast zaginął Jakub Holeczek, były agent wywiadu wojskowego PRL współpracujący z mafią paliwową, odpowiedzialny za przygotowywanie druków służących do fałszowania dokumentów dotyczących jakości produktów paliwowych. Jego los do dziś nie jest znany. Niejasne są również okoliczności śmierci Marka Karpa, byłego szefa Ośrodka Studiów Wschodnich, który chciał przekazać Zbigniewowi Wassermannowi, członkowi komisji śledczej, materiały dotyczące rosyjskich firm naftowych. Oficjalna wersja mówi, że zginął w wyniku wypadku, wepchnięty przez białoruskiego tira pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2007-03-23
Autor: wa