Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Próba siłowego przeniesienia krzyża

Treść

Osoby czuwające przed Pałacem Prezydenckim przy harcerskim krzyżu nie rozumieją, dlaczego władze Warszawy nie sprzeciwiły się nocnej akcji organizowanej z poniedziałku na wtorek przez Dominika Tarasa ps. "Rambo". Prowodyr nie wykluczał usunięcia znaku pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej z tego miejsca. Poseł Antoni Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury w związku z planowaną manifestacją.
W internecie można znaleźć zdjęcia organizatora nocnego protestu - Dominika Tarasa - uzbrojonego w karabin maszynowy z podpisem "Rambo", co wśród czuwających przy krzyżu wywoływało dodatkowe obawy o bezpieczeństwo. Sam mężczyzna zapewniał - jak podają władze miasta - że manifestacja będzie miała pokojowy charakter, choć zastrzegł, że nie przyjmuje odpowiedzialności za jej przebieg. Jej cel ma stanowić wyrażenie sprzeciwu wobec lokalizacji krzyża "wraz z żądaniami natychmiastowego jego usunięcia".
Te zapowiedzi skłoniły czuwających przy krzyżu do zorganizowania briefingu, na którym zażądali odwołania demonstracji. - Jako osoby zaangażowane w obronę krzyża jesteśmy zaniepokojeni eskalacją przemocy wobec osób składających hołd ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Postrzegamy to jako część procesu mającego miejsce w Polsce, a polegającego na wyszydzaniu i wykluczaniu ogromnej grupy społecznej - mówił wczoraj Krzysztof Plewka z Inicjatywy Społecznej Obrońców Krzyża. - Obecna wśród autorytetów rządzącej partii i w mediach pogarda dla tej grupy dotychczas była wyrażana w formie agresji, ale słownej. Aktualnie jesteśmy świadkami agresji fizycznej przy aprobacie władzy. Grupy pijanych, młodych ludzi atakują i poniżają w sposób wulgarny osoby skupione przy krzyżu i przeżywające żałobę. Ofiarami stają się przede wszystkim kobiety, osoby starsze - relacjonował Plewka.
Z powodu konsekwencji, do jakich może doprowadzić nocna manifestacja, poseł Antoni Macierewicz (PiS), przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Wyjaśnienia Katastrofy Smoleńskiej, zawiadomił wczoraj prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa zarówno przez Dominika Tarasa, jak i przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, która przyzwoliła na demonstrację. Według posła, Taras mógł dopuścić się przestępstwa polegającego na zorganizowaniu zgromadzenia publicznego, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób, natomiast prezydent Warszawy nie dopełniła ciążących na niej obowiązków i nie wydała zakazu zgromadzenia publicznego, które może narażać życie lub zdrowie ludzi na niebezpieczeństwo, co sprowadza powszechne zagrożenie bezpieczeństwa publicznego.
W uzasadnieniu Macierewicz zaznacza, że program demonstracji przewiduje negocjacje co do lokalizacji krzyża, a w przypadku ich niepowodzenia, demonstranci mają podjąć próbę jego przeniesienia. W przekonaniu posła ta zapowiedź to prowokacja godząca "w powszechnie zaakceptowany fakt obecności krzyża przed Pałacem Prezydenckim", która może doprowadzić do zamieszek zagrażających życiu lub zdrowiu ludzkiemu.
Wniosek o interwencję w tej samej sprawie u rzecznika praw obywatelskich złożył poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). "Pragnę zwrócić uwagę na wielce niepokojący fakt, iż dotychczasowe działania przeciwników Krzyża Smoleńskiego przybierają postać szykan i wyzwisk, w szczególności wobec osób starszych, a obecni na miejscu funkcjonariusze policji czy straży miejskiej wydają się pozostawać całkowicie obojętni na takie bezprawne zachowania" - napisał parlamentarzysta. Prosił o sprawdzenie środków podjętych w celu zapewnienia bezpieczeństwa i godności osób modlących się pod krzyżem i składających hołd ofiarom katastrofy z 10 kwietnia.
- Od czego jest policja? - pytają obrońcy krzyża. Opowiadają, że kiedy ludzie szydzą z nich, mówiąc, jakoby "Europa z nas się śmiała", to przychodzą im na myśl wydarzenia spod Radzymina z 1920 r. i postawa ks. Skorupki z krzyżem w ręku broniącego Polski i Europy przed bezprawiem.
Marcin Ochmański, zastępca rzecznika prasowego Urzędu m.st. Warszawy, poinformował "Nasz Dziennik", że "zgodnie z prawem miasto nie wydaje zgody, ale przyjmuje zgłoszenia manifestacji". - Miasto nie ma podstaw do wydania decyzji o odmowie organizacji demonstracji, jeżeli została zgłoszona w terminie, a organizatorzy wyraźnie deklarują wolę pokojowego charakteru manifestacji. Tak jest w przypadku zgłoszenia pana Dominika Tarasa - oświadcza Ochmański. Dodaje, że za bezpieczeństwo odpowiada policja, a miasto zwróciło się  "do stołecznej policji o odpowiednie zabezpieczenie terenu przed Kancelarią Prezydenta, aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim, którzy znajdą się w tym miejscu o tej porze".
- Jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby tam był jakiś względny porządek, bo oczywiście przy takim bardzo momentami fanatycznym podejściu do sprawy to trudno, żeby to miejsce wyglądało godnie, tak jak powinno wyglądać - tyle na ten temat potrafił powiedzieć wczoraj premier Donald Tusk dziennikarzom.
Rzecznik stołecznych policjantów Maciej Karczyński przekonywał wczoraj, że będzie bezpiecznie.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-08-10

Autor: jc