Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezydent punktuje dla PiS

Treść

Jeśli spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z amerykańską Polonią miały pokazać przed październikowymi wyborami, jak wielkim powodzeniem wśród naszych rodaków za Oceanem cieszy się polski prezydent oraz Prawo i Sprawiedliwość, to na pewno się to udało. Zarówno w Nowym Jorku, jak i w Chicago Lech Kaczyński był przez Polonię witany wprost owacyjnie. Zdecydowanie na plus prezydent Lech Kaczyński może zapisać swoje spotkania z nowojorską i chicagowską Polonią. Tym samym mocno zapunktował dla Prawa i Sprawiedliwości w perspektywie zbliżających się wyborów, stwarzając okazję do odnotowania pozytywnych informacji o PiS. Bo jeśli już media pisały o spotkaniach prezydenta ze środowiskiem polonijnym nie w kontekście, że ktoś pomylił nazwisko głowy naszego państwa, czy skupiając uwagę na wizytującej wraz z prezydentem Nowy Jork i Chicago Nelly Rokicie, to nie mogły mieć wątpliwości, na kogo amerykańska Polonia będzie głosować. Polonijni zwolennicy innej wizji naszego kraju nie byli bowiem w stanie dojść do głosu. Na każdym z tych spotkań tysiące osób witało prezydenta Kaczyńskiego burzą oklasków. Nie obywało się również bez chóralnego "Sto lat". Sam prezydent odnotowywał tak miłe przyjęcie. - Dziękuję za takie przyjęcie. Mnie się to często nie zdarza - mówił półżartem Lech Kaczyński podczas spotkania z Polonią w Chicago, zakończonego we wtorek wieczorem miejscowego czasu. W Nowym Jorku zapewniał natomiast, że "jeszcze nigdy nie był tak witany". Zadowolona ze spotkania z zamieszkałymi w Stanach Zjednoczonych rodakami może być również Nelly Rokita. Spośród przedstawianych w Chicago współpracowników prezydenta Nelly Rokita dostała najgłośniejsze oklaski. I to mimo że doradca prezydenta do spraw kobiet nie zabierała w ogóle głosu. Startująca z drugiego miejsca warszawskiej listy Rokita na pewno zdołała się jednak rozreklamować wśród głosującej na tę listę Polonii. A bez wątpienia mógł jej w tym pomóc strój, w którym wystąpiła w Chicago. Choć pozostali współpracownicy prezydenta ubrani byli w stroje o stonowanych barwach, to kandydatka PiS do Sejmu wyróżniała się różowym kostiumem i słomkowym kapeluszem. Dzięki temu zgromadzeni na widowni mogli łatwo wskazywać palcem: "To jest ta Nelly Rokita". Zwracając się do chicagowskiej Polonii, Lech Kaczyński przyznał, że "zostało jeszcze kilka problemów do rozwiązania". Najbardziej palącym jest sprawa wiz amerykańskich dla naszych obywateli. Prezydent podkreślił, iż Polska nie będzie ustawać w pracach nad rozwiązaniem tego problemu. Również w kontekście legalizacji pobytu w USA nielegalnych imigrantów z Polski. Za to Lech Kaczyński otrzymał kolejną burzę oklasków. Jak jednak dodał, sprawa jest "niełatwa". - Gdyby było to proste, to nasze dwuletnie intensywne starania już zakończyłyby się sukcesem - powiedział. Wśród bogatego programu pobytu Lecha Kaczyńskiego w Chicago znalazł się m.in. punkt uhonorowania burmistrza tego miasta Richarda Daleya, który z rąk prezydenta otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej za wybitne osiągnięcia w rozwijaniu współpracy polsko-amerykańskiej. Prezydent podkreślał, że Chicago jest drugim na świecie po Warszawie miastem, w którym mieszka największa liczba naszych rodaków. Lech Kaczyński podpisał również z gubernatorem stanu Illinois, w którym znajduje się Chicago, deklarację o współpracy Polski z tym stanem oraz wygłosił wykład przed Chicago Council on Global Affaires, poruszając problematykę stosunków polsko-rosyjskich. Zdaniem prezydenta, nie możemy pozwolić, aby Rosja traktowała nasz kraj jak swoją strefę wpływów. Nasza polityka nie jest jednak antyrosyjska. Lech Kaczyński zastrzegł, że "Polska nie ma polityki, która byłaby jakby z natury antyrosyjska". - Chcemy w istocie od naszego rosyjskiego partnera wyłącznie jednego: żeby nasi partnerzy zrezygnowali z tego sposobu myślenia, w ramach którego Polska to jest jego strefa wpływów - mówił prezydent. Lech Kaczyński zastrzegł, że nie czujemy się przez Rosjan zagrożeni - medialnie czy politycznie - bo Rosja nie wyciągnie nas z NATO czy Unii Europejskiej. W dużym stopniu zależymy jednak od rosyjskiej ropy i gazu. Artur Kowalski, Chicago "Nasz Dziennik" 2007-09-27

Autor: wa