Prezydent przypomniał sobie o przewodnictwie
Treść
Dwa tygodnie przed objęciem przez Polskę przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej informacji o zamiarach rządu podczas naszego półrocznego przywództwa postanowił zasięgnąć prezydent Bronisław Komorowski. Na temat przygotowań mówił podczas Rady Gabinetowej premier Donald Tusk.
O stanie przygotowań zameldował premier Donald Tusk. Prezydent podkreślał, że w perspektywie rozpoczynającej się od lipca polskiej półrocznej prezydencji w UE mamy trzy podstawowe atuty. Są to: wysokie poparcie dla członkostwa w Unii, sytuacja gospodarcza naszego kraju oraz gotowość współdziałania najwyższych władz państwowych. - 83 proc. Polaków deklaruje w badaniach opinii publicznej, że jest zadowolonych z członkostwa Polski w Unii. To stanowi gigantyczny kapitał także w odniesieniu do tego, jak będzie odbierana polska prezydencja w kraju i poza Polską - mówił Komorowski. Podkreślał, że powinniśmy mocno eksploatować, m.in. w celu budowania pozycji Polski, to, iż nasze wyniki gospodarcze są nieporównywalnie lepsze od wyników innych państw Unii. Zwracał także uwagę, że mamy "absolutnie rzadko występujące zjawisko": możliwość potwierdzenia posiadania zdolności do pełnego współdziałania władzy państwowej w kwestiach wynikających albo wpływających na sposób sprawowania prezydencji w Unii Europejskiej.
Cel - umowa z Chorwacją
Donald Tusk stwierdził, że chociaż po wejściu w życie traktatu lizbońskiego "substancja władzy" w Unii Europejskiej się przesunęła - kosztem rotacyjnych prezydencji poszczególnych państw - w stronę stałych instytucji unijnych, to jednak polska prezydencja będzie wielkim wyzwaniem, przede wszystkim ze względu na wewnętrzną sytuację w UE. - Chcielibyśmy, aby polska prezydencja bardzo wyraźnie potwierdziła sens, znaczenie, wagę instytucji europejskich i pieniędzy europejskich w czasie, kiedy w kontekście kryzysowym przygotowujemy rozstrzygnięcia zarówno co do jednorocznego budżetu Unii Europejskiej na 2012 r., jak i co do nowych ram finansowych, czyli kolejnych siedmiu lat - mówił premier. Podkreślił, że naszym zadaniem - oczekiwanym do wypełnienia także przez Komisję Europejską - jest "tchnięcie ducha wspólnoty europejskiej w debatę o kryzysie finansowym i o budżecie europejskim". - Jest takie przekonanie, może trochę na wyrost, ale uważam, że warto sprostać temu oczekiwaniu, że polska prezydencja będzie rewitalizowała wiarę tych, którzy dzisiaj trochę wątpią w sens instytucji dużego budżetu, polityki spójności, wspólnej polityki rolnej, że akurat to wszystko, o czym mówię, że to w czasach kryzysu finansowego raczej się sprawdziło, niż zdewaluowało - wyjaśniał premier. Nie ukrywał, że chce, aby podczas prezydencji podpisana została umowa stowarzyszeniowa z Chorwacją oraz umowa o pogłębionym handlu z Ukrainą. - Będziemy także strzegli Schengen. Polacy długo czekali na możliwość poruszania się po Europie bez granic. Sprawa Schengen jest, także dzięki twardemu polskiemu stanowisku, sprawą rozstrzygniętą pozytywnie - mówił Tusk. Dodał, że będziemy starali się, aby Rumunia i Bułgaria trafiły do strefy Schengen - jeśli nie podczas naszej prezydencji, to aby przynajmniej w ciągu tego półrocza ustalona została data, kiedy do tego dojdzie. Wiceminister spraw zagranicznych Mikołaj Dowgielewicz podkreślał, że na prezydencję wszystko już jest gotowe. - Jesteśmy zmobilizowani, jesteśmy już po konsultacjach z instytucjami europejskimi, z Parlamentem Europejskim i teraz już czekamy niecierpliwie na rozpoczęcie prezydencji - stwierdził. Poinformował, że w związku z prezydencją w Polsce - w różnych regionach kraju - odbędzie się 300 spotkań eksperckich i gościć będziemy ponad 30 tys. delegatów.
Rząd chce tylko administrować
Brak strategii na prezydencję zarzucają rządowi politycy opozycji. Według europosła Prawa i Sprawiedliwości Tomasza Poręby, rząd zamierza się jedynie skoncentrować na administrowaniu programami unijnymi, które już zostały rozpoczęte. - Przyjęliśmy taką strategię prezydencji mało ambitnej, raczej administrującej. Mają być rauty, mają być spotkania ministrów, mają przyjeżdżać do nas przywódcy europejscy, a wszystko to ma służyć jednemu celowi: prezydencja wpisuje się bardzo dobrze w kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej - ocenił Poręba. Zauważył, że premier przedstawił plan na prezydencję bez wcześniejszych konsultacji z opinią publiczną czy opozycją - jako autorski program rządu. - Prezydencja powinna być czymś, co łączy Polaków, czymś, co pokazuje dobry obraz Polski za granicą i powoduje, że jest to ogólnonarodowy projekt dobrego, sprawnego zarządzania pracami Unii Europejskiej - dodał. Inny europoseł PiS, Ryszard Czarnecki, wytknął rządowi trzy główne zaniechania: brak nacisku na obronę Funduszu Spójności, na czym miałyby stracić nowe państwa UE, nienaciskanie na zrównanie dopłat dla polskich rolników oraz brak specyficznego, własnego postulatu polskiej prezydencji. - Szwedzi mieli strategię Morza Bałtyckiego, Francuzi przeforsowali unię Morza Śródziemnego w ciągu sześciu miesięcy przewodzenia Wspólnotą, Węgrzy teraz walczą o swoje interesy pod hasłem strategii dunajskiej, a Polska zero - mówił Czarnecki. Zaznaczył, iż choć jest mowa o partnerstwie wschodnim, to jednak nie ma żadnego instrumentarium jak to przedsięwzięcie wprowadzić w życie. Ocenił, że przez sześć miesięcy prezydencji stracimy okazję do bycia ambasadorem państw Europy Wschodniej w Unii Europejskiej oraz bycia ambasadorem Unii na Wschód.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-06-16
Autor: jc