Prezydent ponagla prokuraturę
Treść
Prokuratura powinna jak najszybciej zakończyć śledztwo smoleńskie - popędza prezydent Bronisław Komorowski. Śledczym trudno jednak ulegać myśleniu życzeniowemu, gdy kluczowe dowody wciąż są na terytorium Rosji.
Próba popędzania prokuratury miała miejsce podczas wywiadu, jakiego Bronisław Komorowski udzielił TVN24. Prezydent opowiedział się w nim m.in. za niekontestowaniem "twardych" ustaleń komisji ministra Jerzego Millera (jego zdaniem, byłoby to naruszenie werdyktu państwa polskiego). Z ironią odniósł się za to do zaangażowania zagranicznych naukowców, którzy tezy tej komisji podważają i budują odmienne hipotezy na temat przebiegu katastrofy rządowego tupolewa. Kiedy prezydent mówi o "egzotycznym naukowcu z Nowej Zelandii czy Nowej Gwinei" - chce zapewne wykpić współpracę parlamentarnego zespołu smoleńskiego z profesorami ze Stanów Zjednoczonych i Australii.
Komorowski posunął się jeszcze dalej. Otóż stwierdził, że polska prokuratura powinna jak najszybciej finalizować śledztwo smoleńskie. Prezydenta "niepokoi", że dochodzenie nie zostało dotąd zakończone. - Ktoś zaraz może wyjść z jakimiś ocenami, że kosmici są odpowiedzialni [za katastrofę - red.]. Nie sposób z wszystkim poważnie polemizować - podśmiewał się Komorowski. - Wiem, że prokuratura musi pewne procedury przeprowadzić, ale wydaje się, że w interesie nas wszystkich leży to, aby to właśnie prokuratura - swoją niezależną opinią - rozwiała tego typu rodzaju fantastyczne, szkodliwe i krzywdzące wielu ludzi opinie, które znajdują pożywkę w różnych środowiskach ze szkodą dla całości - powiedział.
Tymczasem polska prokuratura po raz kolejny zdecydowała o przedłużeniu śledztwa smoleńskiego o pół roku, do 10 października br. Warto przypomnieć, że o konieczności zakończenia śledztwa smoleńskiego wspominał już przed kilkoma miesiącami wiceszef PO Grzegorz Schetyna. - Wszystkie zmiany, które mogłyby wpłynąć na wydłużenie tego śledztwa, były ze szkodą dla sprawy i ze szkodą dla nas wszystkich - mówił były marszałek Sejmu.
Pod presją
- Nie komentujemy wypowiedzi polityków - mówi krótko kpt. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Na temat politycznych nacisków na prokuraturę surowe opinie mają natomiast prawnicy.
- Mam nadzieję, że prokuratura wykaże się swoim profesjonalizmem, wykaże swoją niezawisłość i nie posłucha polecenia służbowego pana prezydenta - ironizuje mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego. Krytycznie ocenia raport komisji Millera, m.in. z uwagi na brak możliwości zetknięcia się jej ekspertów z materiałem źródłowym. - Nie wyobrażam sobie zamknięcia śledztwa, dopóki wszystkie dowody nie powrócą do Polski. A jeżeli chodzi o zachodnich ekspertów, nie rozumiem, dlaczego dezawuuje się ich pracę i opinie w sytuacji, gdy ich dostęp do materiałów źródłowych był niemalże na tym samym poziomie, co ekspertów pana Millera - dodaje mecenas.
W opinii Piotra Pszczółkowskiego, śledztwo powinno być transparentne. - To bardzo ważne, aby była możliwość weryfikacji ustaleń jednych ekspertów przez drugich. W moim przekonaniu, zaangażowanie zagranicznych profesorów należy szanować i podziwiać, a nie krytykować. Chodzi tu przecież o wyjaśnienie przyczyn tej katastrofy, nieporównywalnej z żadną inną od dziesięcioleci - konstatuje prawnik. - Jest to niedopuszczalny nacisk najważniejszej osoby w państwie na niezależną prokuraturę. Rozumiem, że środowisku pana prezydenta niespecjalnie zależy na prowadzeniu tej sprawy. W mojej ocenie, broniąc interesów swojego środowiska, pan prezydent dopuszcza się zamachu na niezależność prokuratury. Sprawa jest bardzo skomplikowana - dziś mamy już ponad 300 tomów akt. A będą jeszcze kolejne. Są przeprowadzane analizy, które wymagają ogromnej pracy biegłych. Nie wiem, dlaczego śledztwo smoleńskie miałoby się już zakończyć. Jeżeli panu prezydentowi rzeczywiście zależy, by to postępowanie szybciej się zakończyło, to niech użyje autorytetu swego urzędu i swoich świetnych relacji z Rosjanami do tego, by zwrócili nam dowody rzeczowe - podnosi mec. Bartosz Kownacki.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Czwartek, 19 kwietnia 2012, Nr 92 (4327)
Autor: au