Premier: Nowelizacja, ale dopiero w lipcu
Treść
Minister finansów Jacek Rostowski przekonywał wczoraj posłów z sejmowej Komisji Finansów Publicznych, że sytuacja budżetu państwa jest dobra i nie trzeba go już teraz nowelizować, czego żąda opozycja. I przekonał do swoich racji tylko posłów koalicji, bo PiS i parlamentarzyści lewicy nie wierzą w zapewnienia Rostowskiego o dobrej kondycji finansów państwa. Premier ich obawy potwierdził, bo zapowiedział, że budżet będzie nowelizowany w lipcu.
Jacek Rostowski powtórzył po raz kolejny, że traktuje ostatnie prognozy ekonomiczne Komisji Europejskiej na temat Polski jako niewiarygodne. KE twierdzi, że w tym roku PKB naszego kraju spadnie, a deficyt finansów państwa sięgnie rekordowego poziomu 6 proc., zaś za rok może być nawet ponad 7 procent. Tymczasem rząd robi wszystko, aby było to mniej niż 3 proc., by Polska spełniała kryteria wymagane przy wprowadzaniu euro. Dlatego minister finansów uznaje prognozy KE za mało prawdopodobne. - Oczywiście w sytuacji, w której świat przeżywa największy kryzys od czasów wojny, nie można w 100 procentach wykluczyć, że scenariusz KE się potwierdzi, ale uważamy, że jest to mało prawdopodobne i wymagałoby dodatkowych szoków zewnętrznych przychodzących do Polski z gospodarki światowej. Po pierwszych trzech miesiącach tego roku stwierdzić można, że budżet jest nieco niższy, niż zakładaliśmy w harmonogramie, ale nie ma powodów do niepokoju, wszystko jest pod kontrolą - deklarował na spotkaniu z posłami minister Jacek Rostowski.
Podkreślił też, że Polska znajduje się na piątym miejscu wśród krajów Unii Europejskiej ocenianych pod względem konkurencyjności i otwarcia rynku na zagraniczne inwestycje, co w opinii Rostowskiego skutkuje pozytywnym zwiększeniem liczby miejsc pracy, w dodatku coraz lepiej opłacanych. - To efekt polityki liberalistycznej - ocenił szef resortu finansów. Deklarował też, iż Polska uniknęła zasadniczego błędu złudnej polityki zadłużenia, tym samym nie pozbawiając się kontroli nad długiem publicznym. Dzięki temu jesteśmy w stanie elastycznie reagować na wszystkie skutki kryzysu. W przeciwieństwie na przykład do Węgier, które czeka spadek dochodu narodowego o 6 procent. Rostowski potwierdził też swoje wcześniejsze deklaracje, że nowelizacja budżetu nie jest teraz konieczna. Ale jednocześnie wczoraj premier Donald Tusk przekonywał, że nowelizacja budżetu jest konieczna i że odbędzie się jeszcze w lipcu tego roku. - To jakaś schizofrenia i przykład tego, że nie wiadomo, jak są dziś zarządzane finanse publiczne - ocenia Aleksandra Natalli-Świat (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Finansów Publicznych. W środę Sejm odrzucił wniosek PiS o przegłosowanie rezolucji wzywającej rząd do przedstawienia projektu nowelizacji budżetu do końca maja. Opozycja twierdzi, że rząd doskonale zdaje sobie sprawę z sytuacji budżetu, ale nie chce się przyznać do porażki przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Na razie więc rząd nadal obstaje przy tym, że możliwe jest utrzymanie deficytu budżetowego na poziomie 18,2 mld złotych. Ale już teraz wiadomo, że podstawowe założenie budżetu, czyli wzrost gospodarczy na poziomie 3,7 proc., jest niemożliwe do zrealizowania, a przez to dochody państwa będą o wiele niższe od zakładanych. Już wczoraj minister Rostowski zapowiadał kolejne cięcia budżetowe o wartości kilku miliardów złotych, ale nie chciał powiedzieć, jakich resortów konkretnie miałyby one dotyczyć.
Optymizmu rządu nie potwierdzają analitycy Instytutu Sobieskiego. Zdaniem dr. Grzegorza Szczodrowskiego, trudno jest szacować przyszły stan gospodarki w dobie kryzysu o tak specyficznym charakterze jak obecny, bo wszelkie prognozy mogą być obarczone dużym marginesem błędu, ale nie można bagatelizować prognoz KE.
Eksperci zgodni są co do tego, że kryzys dotknie Polskę w stopniu mniejszym niż większość krajów UE, ale duża część z nich mimo wszystko skłania się ku stwierdzeniu, iż wzrost gospodarczy "będzie się klarował na bardzo niskim poziomie". Opinię tę podziela też wielu parlamentarzystów. - Rząd zapewnia, że będzie dobrze. Tymczasem przedsiębiorcy bankrutują w wyniku spekulacji walutowych, w dodatku muszą płacić 19-procentowy podatek od ewentualnych pożyczek bankowych. Gdzie tu jakaś poprawa? Bezrobocie rośnie, ludzie tracą pracę, padają zakłady. Nie wiem, czy jest to powód do dumy, że otwarta linia kredytowa jest też dla Meksyku, gdzie wskaźnik PKB na jednego mieszkańca jest nawet niższy niż w Polsce? - pytała Aleksandra Natalli-Świat.
O konieczności nowelizacji budżetu mówili także ekonomiści na spotkaniu u prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zyta Gilowska, minister finansów w rządzie PiS, uważa, że nowelizacja budżetu powinna nastąpić jak najszybciej i rząd nie powinien z nią zwlekać. - Im więcej czasu upłynie, tym większe zmiany trzeba będzie wprowadzić w budżecie i tym większy będzie to wstrząs dla opinii publicznej - ostrzegła rząd Gilowska. Przypomniała, że już w czwartym kwartale ub.r. "rozeszły się dochody i wydatki państwa", bo o wiele mniejsze okazały się przychody budżetu z podatków. Prezydent Kaczyński, który także opowiada się za szybkimi zmianami ustawowymi w budżecie, podkreślił, że w tym roku deficyt rośnie "w tempie nieznanym z poprzednich lat".
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-05-08
Autor: wa