Prawybory to element kampanii
Treść
Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem, wykładowcą Uniwersytetu w Bremie i UKSW, rozmawia Izabela Borańska
Czy wyniki prawyborów we Wrześni są miarodajne (PO - 37,8 proc., SLD - 17,7 proc., PiS - 14, 15 proc. [PiS nie prowadziło kampanii w prawyborach]), biorąc pod uwagę fakt, że w tym mieście i w jego okolicach zawsze w prawyborach wygrywało SLD i PO?
- Oczywiście, że wyniki prawyborów we Wrześni nie są miarodajne. Raczej trzeba traktować te prawybory jako kampanię wyborczą i zachęcanie ludzi do brania udziału w wyborach. Aby były one wiążące, należałoby wybrać takie miejsce, w którym w poprzednich wyborach wyniki były najbardziej zbliżone do tych, które były osiągnięte. Jednak te wyniki też nie były zupełnie reprezentatywne, ale dawałyby jakieś możliwości przewidywania. Natomiast jeśli bierzemy pod uwagę akurat ten region, w którym zawsze jakieś konkretne partie wygrywają, to niewiele nam to mówi.
Część wyborców jednak zasugeruje się tymi wynikami.
- Tak. Po to właśnie prawybory we Wrześni zostały zorganizowane...
Frekwencja nie była zbyt wysoka i wyniosła tylko 5,7 procent.
- Prawybory mają znaczenie tylko w procesie przekonywania. Nie oszukujmy się, ludzie też traktują takie wydarzenia bardziej lekko, jako formę rozerwania się, spotkania.
Jak Pan sądzi, co powoduje niską frekwencję wyborczą w wyborach do PE? Niewiele osób wybiera się do urn nie tylko w Polsce, ale w całej Europie.
- Myślę, że to jest realistyczna ocena, poczucie społeczeństwa, że to, co dzieje się w Parlamencie Europejskim jest daleko od ludzi i nie ma bezpośredniego znaczenia dla ich życia. Polityka jest bardzo lokalną działalnością. Niska frekwencja także w Polsce nie świadczy o ludziach, tylko o polskiej demokracji. Jest to tendencja ogólna, że mało osób bierze udział w wyborach.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-06-02
Autor: wa