POPiSowa koalicja po wygranej PiS
Treść
Donald Tusk gotowy jest zawrzeć koalicję zarówno z budowniczymi IV RP, jak i z postkomunistami - deklarował lider PO podczas spotkania z Polakami w Dublinie. "Nowa twarz polskiej lewicy" Aleksander Kwaśniewski zapowiedział jednak, że jego ugrupowanie nie chce dzisiaj koalicji ani z Platformą, ani z PiS. Premier Jarosław Kaczyński zaapelował z kolei do wszystkich, którzy przed dwoma laty głosowali na koalicję PO - PiS, do poparcia teraz Prawa i Sprawiedliwości, zapowiadając "wielką koalicję" z PO, ale tylko jeśli wygra PiS. W przeddzień dzisiejszej debaty Kaczyński - Kwaśniewski PiS i LiD odbyły swoje warszawskie konwencje wyborcze. W sytuacji, gdy Jarosław Kaczyński oraz Aleksander Kwaśniewski staną dziś naprzeciw siebie w debacie wyborczej, pozostawiony przez politycznych konkurentów na aucie Donald Tusk zadeklarował, że jest gotów do koalicji z ugrupowaniami reprezentowanymi przez obu tych panów. - Jeśli Platforma wygra wybory, to chciałbym zwrócić się i do Kaczyńskich, i do Kwaśniewskiego, i do Pawlaka, i powiedzieć: parę rzeczy i tak musimy zrobić razem. Stadiony nie mają koloru partyjnego. Autostrady nie muszą być lewicowe czy prawicowe - mówił do Polaków w Dublinie lider Platformy, deklarując tym samym, że jest gotów zarówno do koalicji z Prawem i Sprawiedliwością, jak i z Lewicą i Demokratami. W ten sposób Donald Tusk niejako potwierdził jednak słowa premiera. Jarosław Kaczyński - woląc spotkać się przed telewizyjnymi kamerami nie z liderem ugrupowania, z którym PiS bezpośrednio walczy o wyborcze zwycięstwo, lecz z Aleksandrem Kwaśniewskim - stwierdził, że nie będzie rozmawiał z "pomocnikiem" Kwaśniewskiego, skoro może z samym szefem. Lider PO deklarował, że wciąż liczy na to, iż jeżeli w przypadku zwycięskich dla Platformy wyborów nie uda jej się samej rządzić, to będzie to możliwe przy udziale Polskiego Stronnictwa Ludowego. Donaldowi Tuskowi o tyle łatwiej byłoby zawrzeć koalicję z postkomunistami, że już oficjalnie sprzymierzyło się z nimi kilku jego kolegów ze środowiska Unii Demokratycznej. - Historyczni przywódcy "Solidarności" są dzisiaj z nami na tej sali: Bronisław Geremek, Janusz Onyszkiewicz, Jan Lityński, Krzysztof Pusz, Bogdan Lis i Andrzej Celiński. Panie premierze Kaczyński, my jesteśmy teraz tu, gdzie "Solidarność", a pan gdzieś się pogubił - mówił podczas wczorajszej warszawskiej konwencji LiD Marek Borowski, zapowiadając, że LiD będzie budował państwo... solidarne. PiS bowiem - zdaniem Borowskiego - jedynie mamił Polaków "mirażem Polski solidarnej", a w efekcie nastąpiło "zubożenie nauczycieli, lekarzy i pielęgniarek". Słowa "troski" o najuboższych padły również z ust przemawiającej tuż po liderze SdPl Izabeli Jarugi-Nowackiej, a więc kolejnej osoby biorącej udział w rządach Leszka Millera, którym wyborcy pokazali przed dwoma laty czerwoną kartkę. W swoich wystąpieniach obecni liderzy LiD nie podparli się jednak swoimi dotychczasowymi "zasługami" na rzecz budowy solidarnego państwa, chyba zapominając, że doprowadzili chociażby do skrócenia urlopów macierzyńskich - co było jedną z pierwszych decyzji rządu SLD, zniesienia corocznej waloryzacji emerytur i rent oraz likwidacji Funduszu Alimentacyjnego. LiD jak Zosia samosia Wyciągniętej przez Donalda Tuska ręki na razie - przynajmniej oficjalnie - nie ścisnął jeszcze Aleksander Kwaśniewski. - LiD nie deklaruje dzisiaj żadnych koalicji z Platformą Obywatelską ani innymi partiami. Nie będzie też koalicji z PiS. Nie będzie koalicji z Zytą Gilowską, Maciejem Płażyńskim, nieważne, czy jest tenorem Platformy Obywatelskiej, czy falsetem PiS. Nie będzie też koalicji z Nelly Rokitą ani jej mężem, niezależnie od tego, czy są razem, czy mają odrębne poglądy - mówił Kwaśniewski. Lider LiD zapowiedział, że jego ugrupowanie chce być "alternatywą lewicową, centrolewicową i socjaldemokratyczną w Polsce". Według Kwaśniewskiego, PiS oraz "w dużym stopniu" inni uczestnicy kampanii zakłamują ostatnie lata "sukcesów Polski za rządów lewicy". - To jest spór o prawdę historyczną. My, LiD, mówimy: jesteśmy dumni z pokojowej transformacji i Okrągłego Stołu. Jesteśmy dumni z Konstytucji. Dumni, że Polska stała się członkiem NATO. Dumni, że po wieloletnich negocjacjach udało nam się stać członkiem Unii Europejskiej - mówił były prezydent. Dzisiejszą debatę z Jarosławem Kaczyńskim określił jako spór nie między III RP a IV RP, lecz o kształt Polski w XXI wieku. To spór dotyczący kształtu Polski w XXI wieku. Czy Polski wspólnej, wolnej, ludzi, którzy czerpią satysfakcję z bycia obywatelami, czy Polski skrępowanej, dyktatu jednej partii, jednego lidera. O tym będzie mowa i tego dotyczy właściwy spór i wybory w październiku - powiedział Kwaśniewski. Rokita: Tusk straszy dzieci Choć zarówno LiD, jak i Platfor ma nie deklarują z góry, że idą do wyborów z myślą o utworzeniu wspólnego rządu, to zdaniem premiera Jarosława Kaczyńskiego fakty zdają się jednak temu przeczyć. W sobotę i w niedzielę Prawo i Sprawiedliwość zdołało przeprowadzić dwie konwencje - w Szczecinie i Warszawie. Już powoli staje się też tradycją, że swoje przemówienia politycy PiS pozwalają transmitować jedynie przy użyciu wynajętych przez partię kamer. Podczas sobotniej konwencji wyborczej PiS w Szczecinie Jarosław Kaczyński podkreślał, że współpracy PO i LiD można się doszukać już od czasów obalenia rządu Jana Olszewskiego, a teraz jest ona kontynuowana w ramach koalicji PO - LiD w samorządach. Premier nie wykluczył "wielkiej koalicji", o której mówiło się po poprzednich wyborach. - Wierzę, że ta wielka koalicja może powstać, ale musi zwyciężyć PiS. Ci, którzy o tej koalicji marzyli, muszą poprzeć PiS. Inaczej powstanie ta inna koalicja: PO - LiD - powiedział wczoraj podczas warszawskiej konwencji Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Premier podkreślał, że polityczni przeciwnicy PiS mówią o 2-letnich rządach tego ugrupowania jako "incydencie" w historii Polski. - Walczymy, aby to była trwała zmiana. Koniec systemu korupcyjnego-korporacyjnego, koniec tego, co tak bardzo Polsce szkodziło, co tak bardzo szkodziło zwykłym Polakom - zapowiedział Kaczyński. Premier przypomniał, że w ubiegłych latach, gdy zwykły uczciwy człowiek: lekarz, nauczyciel, rzemieślnik, rolnik, skarżył się, że źle mu się dzieje, to słyszał, że jest leniwy. Jeśli zwykli ludzie pytali o korupcję, to najpierw padała odpowiedź, że mamy do czynienia z "różnymi formami aktywizacji majątku narodowego", później słyszeli, że korupcji nie ma, a następnie, że jest. - Ale kiedy zabraliśmy się za walkę z korupcją i powołaliśmy CBA, to się okazało, że to walka z prawami człowieka - dodał premier. Kiedy przeciętny Polak widział, że uwłaszcza się nomenklatura, to usłyszał, że to normalne, a jak jego dzieci wskutek działań różnych korporacji nie mogły dostać się do zawodu, to powiedziano mu, iż jest to zgodne z Konstytucją. W końcu - jak dodał premier - zwykły Polak słyszał, że patriotyzm, pojęcie Narodu w dobrym towarzystwie "nie jest używane" i "należy się go wstydzić". - Ci zwykli Polacy pewnego dnia zapytali: czyj jest ten kraj, czyja jest Polska. Ich czy tych najwyżej kilkudziesięciu tysięcy uprzywilejowanych? Zapytali i powiedzieli "dość", i to było nasze zwycięstwo - mówił premier. Oliwy do ognia przedwyborczych potyczek na linii PO - PiS dolał w sobotę były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski, który na krakowskiej konwencji PO powiedział, by "nie wierzyć frustratom i dewiantom politycznym", którzy "swoje kompleksy odreagowują na narodzie", co spotkało się z burzą oklasków od działaczy PO. - Kategorycznie wypraszam sobie rządzenie Polską przez niekompetentnych ludzi, działaczy partyjnych, niekompetentnych dyplomatołków - dodał Bartoszewski. Dłużny nie pozostał Jarosław Kaczyński. - Odrzuciliśmy styl polityczny kłaniania się w pas, który stosował pewien polityk, który nas dziś na konwencji w Krakowie bardzo mocno zaatakował. Tak, my rzeczywiście w pas się nie kłaniamy - odparł Kaczyński. Do sprawy odniosła się też przemawiająca na warszawskiej konwencji PiS Nelly Rokita. - Jestem Niemką - wyznała Rokita. - Wiem, że Niemcy szanują ludzi, którzy szanują swoją tradycję, obyczaje i język, a nie szanują ludzi, którzy się kłaniają w pas, którzy nie mają własnego zdania. Dlatego, panie premierze, dziękuję, że pan potrafi powiedzieć "nie", że walczy pan o interesy Polski i Polaków w Unii Europejskiej, bo tylko takich ludzi się szanuje - kontynuowała kandydatka PiS na posłankę. Nelly Rokita przekonywała też do koalicji z PiS Donalda Tuska, który jednak PO - PiS może by i chętnie widział, lecz raczej bez udziału Jarosława Kaczyńskiego. Wzywała lidera PO, aby się jeszcze zastanowił i nie wchodził w porozumienie z Aleksandrem Kwaśniewskim. Donaldowi Tuskowi dostało się też jednak od żony Jana Rokity, że swoim smutnym i groźnym wzrokiem straszy nasze dzieci. - Panie Donaldzie, przestańcie uprawiać tę brudną czarną propagandę, my tego nie chcemy - mówiła Rokita. Jako kandydatce z Warszawy leży też jej na sercu to, co się dzieje w stolicy Polski. Zapowiedziała bowiem, że będzie walczyć o więcej żłobków i przedszkoli w Warszawie. Choć jeszcze nie doczekaliśmy się głosowania w przyspieszonych wyborach, to już uczestnicy życia politycznego nie wykluczają za parę miesięcy kolejnych. Zdaniem przetransferowanego z PiS do Platformy marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, jeżeli po październikowych wyborach nie zostanie zawiązana koalicja, to do następnych dojdzie już w styczniu. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2007-10-01
Autor: wa