Półtora miesiąca prokuratura myśli o Komorowskim
Treść
Pomimo braku dowodów o rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI śledztwo wobec dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego prokuratura prowadziła błyskawicznie. Jest jednak inaczej, gdy sprawa dotyczy marszałka Bronisława Komorowskiego. Choć do Prokuratury Rejonowej Warszawa Wola już półtora miesiąca temu wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Komorowskiego i Bondaryka - do tej pory nie ma decyzji o wszczęciu lub odmowie śledztwa w tej sprawie.
Były rewizje, spektakularne zatrzymania i konferencje prasowe prokuratorów z Prokuratury Krajowej, którzy przekonywali o mocnych dowodach w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI i związkach ze sprawą dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Dziś śledczy mają problem, dowodów brakuje, i okazuje się, że główny świadek Leszek Tobiasz, negatywnie zweryfikowany funkcjonariusz WSI, był zainteresowany zablokowaniem prac Komisji Weryfikacyjnej. Pojawiają się kolejne informacje, które dość jednoznacznie wskazują, iż żadnej korupcji nie było, a cała akcja ABW i związane z nią prokuratorskie śledztwo były prowokacją służb specjalnych. Prowokacją, w której niebagatelną rolę miał odegrać marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
- Za materiał dowodowy w sprawie rzekomej korupcji uznano dokumenty i akta dotyczące zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki znalezione u Sumlińskiego. Te same, o których pisał w książce wydanej dwa lata przed całą sprawą i weryfikacją WSI. To znaczy, że zarzut korupcji już się chwieje, ale żeby wyjść z twarzą, niewykluczone, iż pojawi się wątek "nieuprawnionego posiadania dokumentów państwowych" - ironizuje nasz rozmówca z kręgów zbliżonych do Prokuratury Krajowej.
A o tym, że ze sprawą, już nie rzekomej korupcji Komisji Weryfikacyjnej WSI, ale prowokacji służb specjalnych, której ofiarą stał się dziennikarz Sumliński, prokuratura ma poważny problem, może świadczyć brak działań śledczych w związku z doniesieniem dotyczącym Komorowskiego i Bondaryka, jakie już ponad półtora miesiąca temu złożył Sumliński.
- Prokuratura Rejonowa Warszawa Wola w dalszym ciągu prowadzi postępowanie sprawdzające. Nie ma jeszcze decyzji o wszczęciu śledztwa - przyznaje prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
30 października br. Wojciech Sumliński złożył w warszawskiej prokuraturze doniesienie, w którym wskazał, że stał się ofiarą fałszywego pomówienia i podkreślił, iż prowokację przeprowadzili wspólnie i w porozumieniu marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i szef ABW Krzysztof Bondaryk. Doniesienie dotyczy możliwości zorganizowanych działań, które miały na celu skompromitowanie Komisji Weryfikacyjnej WSI, a sam Sumliński jako dziennikarz, który sprawę WSI badał niejako "przy okazji", stał się jednym z celów prowokacji, która - jak sam ocenia - zniszczyła życie jego i jego rodziny.
Na wydanie decyzji o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania prokuratura ma 30 dni. - To raczej jest taka instrukcja, to nie jest termin zawiły - tłumaczy prokurator Martyniuk. Jednak tylko w nadzwyczajnych przypadkach ten termin może zostać wydłużony. W sprawie doniesienia dotyczącego Komorowskiego śledczy przesłuchali jedynie wnioskodawcę Wojciecha Sumlińskiego i sprawa stanęła. Pojawia się pytanie, czy gdyby doniesienie wskazywało nie na polityka rządzącej koalicji, ale na przedstawiciela poprzedniej władzy, wymiar sprawiedliwości działałby równie ospale.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-23
Były rewizje, spektakularne zatrzymania i konferencje prasowe prokuratorów z Prokuratury Krajowej, którzy przekonywali o mocnych dowodach w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI i związkach ze sprawą dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Dziś śledczy mają problem, dowodów brakuje, i okazuje się, że główny świadek Leszek Tobiasz, negatywnie zweryfikowany funkcjonariusz WSI, był zainteresowany zablokowaniem prac Komisji Weryfikacyjnej. Pojawiają się kolejne informacje, które dość jednoznacznie wskazują, iż żadnej korupcji nie było, a cała akcja ABW i związane z nią prokuratorskie śledztwo były prowokacją służb specjalnych. Prowokacją, w której niebagatelną rolę miał odegrać marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
- Za materiał dowodowy w sprawie rzekomej korupcji uznano dokumenty i akta dotyczące zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki znalezione u Sumlińskiego. Te same, o których pisał w książce wydanej dwa lata przed całą sprawą i weryfikacją WSI. To znaczy, że zarzut korupcji już się chwieje, ale żeby wyjść z twarzą, niewykluczone, iż pojawi się wątek "nieuprawnionego posiadania dokumentów państwowych" - ironizuje nasz rozmówca z kręgów zbliżonych do Prokuratury Krajowej.
A o tym, że ze sprawą, już nie rzekomej korupcji Komisji Weryfikacyjnej WSI, ale prowokacji służb specjalnych, której ofiarą stał się dziennikarz Sumliński, prokuratura ma poważny problem, może świadczyć brak działań śledczych w związku z doniesieniem dotyczącym Komorowskiego i Bondaryka, jakie już ponad półtora miesiąca temu złożył Sumliński.
- Prokuratura Rejonowa Warszawa Wola w dalszym ciągu prowadzi postępowanie sprawdzające. Nie ma jeszcze decyzji o wszczęciu śledztwa - przyznaje prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
30 października br. Wojciech Sumliński złożył w warszawskiej prokuraturze doniesienie, w którym wskazał, że stał się ofiarą fałszywego pomówienia i podkreślił, iż prowokację przeprowadzili wspólnie i w porozumieniu marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i szef ABW Krzysztof Bondaryk. Doniesienie dotyczy możliwości zorganizowanych działań, które miały na celu skompromitowanie Komisji Weryfikacyjnej WSI, a sam Sumliński jako dziennikarz, który sprawę WSI badał niejako "przy okazji", stał się jednym z celów prowokacji, która - jak sam ocenia - zniszczyła życie jego i jego rodziny.
Na wydanie decyzji o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania prokuratura ma 30 dni. - To raczej jest taka instrukcja, to nie jest termin zawiły - tłumaczy prokurator Martyniuk. Jednak tylko w nadzwyczajnych przypadkach ten termin może zostać wydłużony. W sprawie doniesienia dotyczącego Komorowskiego śledczy przesłuchali jedynie wnioskodawcę Wojciecha Sumlińskiego i sprawa stanęła. Pojawia się pytanie, czy gdyby doniesienie wskazywało nie na polityka rządzącej koalicji, ale na przedstawiciela poprzedniej władzy, wymiar sprawiedliwości działałby równie ospale.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-23
Autor: wa