Polskość stanowi o mojej tożsamości
Treść
Z kompozytorem prof. Romualdem Twardowskim rozmawia ks. Arkadiusz Jędrasik
Na rynku płytowym ukazały się dwie kolejne płyty z nagraniami Pańskich utworów. Na jednym z nich znajdą się utwory koncertowe, na drugim - muzyka organowa. Co może Pan powiedzieć o tych nowych edycjach wydawnictwa Acte Préalable? Może na początek coś o "Koncercie skrzypcowym"?
- Koncert skrzypcowy, otwierający płytę, powstał za namową mojego ulubionego skrzypka Andrzeja Gębskiego, pragnącego włączyć do swojego repertuaru utwór, który mógłby wykonać z prowadzoną przez niego znakomitą orkiestrą smyczkową. Tego typu koncertów w muzyce współczesnej jest bardzo mało, stąd moje zainteresowanie tym pomysłem. Jako niegdyś grający na skrzypcach chciałem wreszcie zmierzyć się z tą formą i wypełnić lukę w serii moich utworów orkiestrowych - grałem już koncerty na fortepian, wiolonczelę i klarnet, a skrzypce, przecież mój ulubiony instrument, wciąż czekały na swoją kolej. W roku 2006 trzyczęściowy koncert był już gotów, by w lipcu następnego roku doczekać się swego prawykonania w Filharmonii Rzeszowskiej.
Kolejny utwór to "Koncert nr 1 na fortepian" skomponowany w roku 1956...
- Splot różnych wydarzeń sprawił, iż utwór ten skazany na zagładę udało się, mimo wszystko, uratować! Skomponowany wiosną 1956 r. koncert był wykonany i nagrany w Wilnie, kiedy jeszcze studiowałem w tamtejszym konserwatorium; stanowił on swego rodzaju manifestację mojej polskości. W czasach, kiedy przyznanie się do niej było bardzo źle widziane, a pamiątki naszej kultury świadomie niszczone, taka postawa była wówczas świadectwem przynależności narodowej. Partytura utworu podczas przygotowań do wyjazdu z Wilna gdzieś się zawieruszyła i pamięć o niej pozostała jedynie w różnych encyklopediach i leksykonach. Wszystko zmieniło się w 2005 roku, kiedy to podczas pobytu w Wilnie wpadłem na pomysł wydostania z fonoteki Litewskiego Radia nagrania koncertu. O dziwo, było ono tam przechowywane i po pewnym czasie mogłem się z nim zapoznać. Utwór brzmiał świeżo i, co ciekawe, miał dobrą 1-częściową formę, będącą pierwowzorem moich późniejszych koncertów. Wspierany i zachęcany przez naszą wybitną pianistkę Joannę Ławrynowicz postanowiłem na podstawie zachowanego nagrania i wyciągu fortepianowego zrekonstruować partyturę i doprowadzić do wykonania i nagrania tego młodzieńczego koncertu. Stało się to 16 grudnia 2007 roku w Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.
A co może Pan powiedzieć o swoim młodzieńczym balecie - pracy dyplomowej w warszawskiej PWSM?
- Balet "Nagi Książę" powstał 4 lata po koncercie fortepianowym. Oba utwory dzieli przepaść stylistyczna, Balet komponowany pod okiem Bolesława Woytowicza stracił zabarwienie narodowe - ta cecha mojej twórczości przesunęła się w strefę muzyki chóralnej i pedagogicznej - i stylistycznie zbliżył się do nurtu neoklasycyzmu europejskiego. Wystawiony w Polsce i Niemczech posiada wciąż aktualne przesłanie: prawda to najsilniej strzeżona tajemnica świata. Umieszczone na płycie 3 fragmenty baletu dają chyba jakieś świadectwo moim ówczesnym umiejętnościom w zakresie instrumentacji. Był to już jednak "łabędzi śpiew" - rok później pojawiły się orkiestrowe antyfony, świadectwo przełomu i nowego myślenia kompozytorskiego.
Pańska płyta organowa dla wielu odbiorców może być pewną niespodzianką. Niewielu bowiem wie, że posiada Pan także bogaty dorobek w tej dziedzinie...
- Ta płyta jest mi szczególnie bliska, gdyż pierwsza moja kompozytorska "próba pióra" popełniona przed 60 laty to było przecież organowe preludium. Popełniłem je w 1947 roku, kiedy byłem organistą w wileńskim kościele św. Jana, świątyni uniwersyteckiej znaczonej nazwiskami ks. Skargi, Wujka i... Moniuszki, który grał tu na organach 100 lat przede mną. Notabene do dziś na balkonie chóru widnieje jego popiersie. Organy, dzieło Caspariniego, były ogromne, chociaż częściowo zdewastowane. Tu właśnie w listopadzie powstało moje preludium, a potem jeszcze jakiś utwór, którego, jak pamiętam, w żaden sposób nie mogłem ukończyć. Potem nastąpiła długa przerwa i dopiero w roku 1982 zabrałem się do komponowania "Fantazji". Zaraz potem pojawił się "Temat z wariacjami" i "Elegia". Kolejne utwory to już lata po roku 2000, wtedy właśnie zakiełkowała we mnie myśl o utrwaleniu mojego organowego dorobku na płytach. Od samego początku widziałem wykonawcę w osobie znanego i cenionego wirtuoza prof. Mirosława Pietkiewicza z Łodzi. Po różnych przymiarkach i poszukiwaniach odpowiedniego instrumentu wybór padł na doskonałe koncertowe organy Akademii Muzycznej w Warszawie. Tam też w końcu grudnia 2007 r. zostało dokonane nagranie.
Dziękuję za rozmowę.
Płyty z muzyką prof. Romualda Twardowskiego można kupić w: Acte Préalable, tel.
"Nasz Dziennik" 2009-06-12
Autor: wa