Polityka wkracza do NIK
Treść
W Sejmie powstaje projekt zmian ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli. Modyfikacji ma ulec m.in. sposób przeprowadzania kontroli oraz umocowania dyrektorów delegatur Izby. - Były prezes NIK - poseł Platformy Obywatelskiej Mirosław Sekuła, przystąpił do rozwalania Najwyższej Izby Kontroli, a wspiera go dzielnie uniwersalna i niezawodna pani minister Julia Pitera - ocenia eurodeputowany Janusz Wojciechowski, poprzednik Sekuły na stanowisku szefa Izby. Projekt nowelizacji ustawy jest w początkowej fazie tworzenia - na razie został skierowany do marszałka Sejmu i nie ma jeszcze numeru druku sejmowego. Zmiany są proponowane przez byłego prezesa Izby (2001-2007) Mirosława Sekułę i niedoszłą prezes NIK Julię Piterę, która w ubiegłym roku ubiegała się o fotel prezesa, ale przegrała głosowanie w Sejmie z obecnym szefem Izby Jackiem Jezierskim. Zdaniem Sekuły, zmiana ustawy o NIK z 1994 roku jest konieczna, tak by była zgodna z Konstytucją. Zagadnieniami, które należy uregulować ustawowo, a które do tej pory zapisane były w rozporządzeniach prezesa Izby, są takie kwestie jak postępowanie dyscyplinarne wobec pracowników czy ocena pracowników mianowanych, i co do tych zapisów nie ma kontrowersji. Niebezpieczeństwa tkwią za to w innych zapisach. Zdaniem byłego prezesa Izby Janusza Wojciechowskiego (1995-2001) oraz obecnego - Jacka Jezierskiego, proponowane zmiany są niebezpieczne, gdyż z jednej strony osłabia się pozycję kontrolera na rzecz dyrektora, z drugiej zaś wprowadzenie kadencyjności dyrektorów delegatur może powodować upolitycznienie i uzależnienie ich od prezesa wybieranego przez Sejm, czyli ciało polityczne. Obecnie zmiana dyrektora delegatury jest możliwa tylko wtedy, gdy sam o to poprosi lub kiedy dwukrotnie dostanie naganę - wówczas zostaje odwołany. - Kadencyjność jest dobra w instytucjach politycznych, natomiast w instytucjach apolitycznych jest zabójcza. Tu regułą musi być nieusuwalność funkcjonariuszy, oczywiście poza trybem dyscyplinarnym - uważa Janusz Wojciechowski. Jego zdaniem, siłą NIK jest właśnie niezależność dyrektorów od prezesa czy od bieżącej koniunktury politycznej. - Dojdzie siłą rzeczy do związania dyrektorów z prezesem, który jest wybierany jednak przez grono polityczne, jakim jest parlament. Niewątpliwie może to skutkować tym, że owo upolitycznienie zejdzie o piętro niżej - przestrzega prezes Jezierski. Tłumaczy, że dyrektorzy i wicedyrektorzy będą pracowali "pod prezesa", aby zachować stanowisko na kolejną kadencję. Może też być tak, że prezes będzie dokonywał zmian w NIK, aby umieścić tu ludzi ze swojego środowiska politycznego. Proponowana nowelizacja do stanowisk kontrolerskich włącza stanowiska dyrektorów jednostek kontrolnych, wicedyrektorów tych jednostek, doradców prezesa NIK, doradców prawnych. W opinii sporządzonej przez Biuro Analiz Sejmowych, doradcy prezesa nie powinni znaleźć się w składzie stanowisk kontrolerskich. Drugim poważnym błędem, zdaniem byłego i obecnego prezesa Izby, jest zmiana trybu kontroli. Teraz, po przeprowadzeniu postępowania, kontroler sporządza protokół, do którego podmiot oceniany może się ustosunkować. - W tym dokumencie w zasadzie przedstawiane są tylko dane i fakty - mówi Wojciechowski. Następnie na podstawie pierwszego protokołu i ewentualnych uwag sporządzane jest przez dyrektora jednostki NIK wystąpienie pokontrolne, które dopiero zawiera elementy oceny działania kontrolowanej instytucji. Również od tego dokumentu kontrolowanemu przysługuje możliwość odwołania. - Pomysł jest taki, żeby zamiast tych dwóch różnych dokumentów był jeden, który dostanie kontrolowany i będzie się to nazywało wystąpienie pokontrolne - mówi o planowanych zmianach poseł Mirosław Sekuła. W jego ocenie, uproszczenie i skrócenie procedury przełoży się na zmniejszenie uciążliwości dla kontrolowanych firm i instytucji. Przeciwne zdanie co do skutków takiej zmiany mają Jezierski i Wojciechowski. Jezierski broni możliwości odwoływania się kontrolowanego w dwóch etapach za względu na to, że gwarantuje to większy obiektywizm kontroli i równość stron. Pozbawienie zaś kontrolowanego możliwości ustalania pierwszego etapu kontroli, czyli stanu faktycznego, będzie osłabieniem jego pozycji. Także NIK nie będzie miała dokładnego obrazu przed wydaniem końcowej oceny. Błażej Torański, rzecznik NIK, dodaje, że zasadą działania Izby jest wielostopniowość prowadzonych kontroli, po to aby wykluczyć ryzyko powstania błędnych ocen i wniosków. Nowelizacja może tę zasadę zburzyć. Na jeszcze inny problem wskazuje były prezes Izby Janusz Wojciechowski. - W projekcie tym połączono dwa pierwsze etapy, znika więc niezależność kontrolera - ocenia poseł. - Jeżeli będą podpisywać ten dokument obaj: kontroler i dyrektor, to kontroler podpisze tak jak mu dyrektor każe - przestrzega Wojciechowski. Janusz Wojciechowski, który ma doświadczenia współpracy z Europejskim Trybunałem Obrachunkowym, podkreśla, że sposób funkcjonowania NIK jest wzorcowy w skali europejskiej. - Dobrze działającej instytucji o wieloletniej tradycji nie powinno się zmieniać pochopnie - ostrzega. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-10-28
Autor: wa