Politycy PO zawsze bagatelizowali problem roszczeń
Treść
Z posłem Zbigniewem Girzyńskim (PiS), członkiem sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, rozmawia Wojciech Wybranowski W ostatnim czasie mamy do czynienia z eskalacją nieuprawnionych roszczeń wobec Polski dotyczących restytucji mienia na rzecz obywateli innych państw, najczęściej Niemiec i USA. Czym można tłumaczyć to zjawisko? - Niestety, zaczynamy odczuwać pierwsze efekty zmiany w polityce zagranicznej, które są rezultatem rządów Platformy Obywatelskiej. W okresie sprawowania władzy przez PiS sprawy te stanowiły priorytet naszych działań i nasz rząd natychmiast zdecydowanie reagował nawet na najdrobniejsze sygnały związane z nieuprawnionymi roszczeniami wobec Polski płynącymi głównie z Niemiec. Ta sytuacja uległa zmianie. Po pierwsze, politycy Platformy Obywatelskiej zawsze bagatelizowali tę sprawę, uważając np., że problem Eriki Steinach nie istnieje, bo - jak podkreślali - jest ona politykiem bez znaczenia w Niemczech. To można by jeszcze wybaczyć, choć jest to ewidentnie grzech zaniedbania. Po drugie, i to jest coś, co obciąża rząd i premiera Donalda Tuska w sposób zasadniczy, sam premier nakręcił spiralę tego typu roszczeń swoimi wypowiedziami i obietnicami składanymi podczas zagranicznych podróży. Chce Pan powiedzieć, że nasilenie się formułowanych obecnie wobec Polski coraz silniej roszczeń jest powodowane działaniami premiera Donalda Tuska? To bardzo poważny zarzut. - Niestety to prawda. Proszę sobie przypomnieć, że premier Donald Tusk w czasie swoich zagranicznych podróży do USA i Izraela zapowiadał uchwalenie w Polsce ustawy reprywatyzacyjnej, która - cytując słowa premiera Donalda Tuska wypowiedziane w Tel Awiwie w kwietniu tego roku: "będzie ustawą, która będzie obejmowała byłych lub obecnych obywateli polskich, którzy utracili swoje mienie". Jeżeli premier rządu wypowiada takie słowa za granicą, to chcąc nie chcąc, rozbudza - skutecznie w czasie rządów PiS stłumione - roszczenia formułowane wobec Polski przez obywateli innych państw. Zdaję sobie sprawę, że premier liczył, iż dzięki temu zyska "dobrą prasę" za granicą, ale ta "dobra prasa" możne nas, Polaków, bardzo drogo kosztować. W czerwcu w Izbie Reprezentantów i w Senacie USA zostały przygotowane uchwały krytykujące Polskę za to, że zwleka z wypłatą odszkodowań za mienie utracone w czasie II wojny światowej. Jak stwierdził tygodnik "Newsweek", stanowisko amerykańskich kongresmanów spowodowane jest wieloletnim lobbingiem Światowej Organizacji Żydowskich Restytucji. - W polityce zagranicznej nie ma miejsca na przypadki. To bezpośrednia reakcja na stanowisko polskiego rządu i słowa premiera Donalda Tuska. Goszcząc w Stanach Zjednoczonych w marcu tego roku, premier Donald Tusk spotkał się m.in. z przedstawicielami Światowego Kongresu Żydów. Obecny podczas tego spotkania wiceprezes Światowego Kongresu Żydów Kalman Sultanik tak relacjonował tę rozmowę: "Premier Tusk sam poruszył problem prywatnej własności, był bardzo otwarty i potwierdził to, o czym zapewnił mnie w Polsce wiceminister skarbu Łaszkiewicz, który powiedział, że ten rząd zobowiązuje się do rozwiązania tego problemu. Premier powiedział, że do września ustawa o reprywatyzacji zostanie uchwalona, i szybko, jeszcze w tym roku, wprowadzona w życie". Proszę się nie dziwić, że do Polski zaczynają lawinowo płynąć roszczenia dotyczące zwrotu majątków utraconych w okresie II wojny światowej, skoro nasze najwyższe władze z premierem rządu na czele same do tego zachęcają i obiecują, że do takiego zwrotu dojdzie. Ostatnio podczas kręcenia przez szwajcarską telewizję publiczną Schweizer Fernsehen reportażu o byłym niemieckim mieniu pozostawionym po wojnie w Polsce domagający się zwrotu swojego majątku Niemiec zaatakował bardzo mocno polskiego posła z PiS Dawida Jackiewicza i dziennikarkę wrocławskiego odziału TVP Kingę Wołoszyn. Twierdził, że to nasz kraj jest odpowiedzialny za rozpoczęcie II wojny światowej i mordowanie Żydów, a polskiego posła określił "polskim nacjonalistą". To kolejny przykład efektów, jakie niesie ze sobą polityka zagraniczna rządu Donalda Tuska. Zdarzało się nieraz do tej pory, że byliśmy oskarżani o holocaust przez jakichś ekstremistów gdzieś w odległych zakątkach świata, którzy słabo znali historię i nie bardzo rozróżniali Polaków od Niemców czy Czechów. Teraz w efekcie działań rządu Donalda Tuska to już sami Niemcy zaczynają nas oskarżać o to, że to my wywołaliśmy wojnę i mordowaliśmy Żydów. Jest to sprawa skandaliczna. Ministerstwo Spraw Zagranicznych i sam minister Radosław Sikorski powinni podjąć jak najszybszą interwencję na drodze dyplomatycznej, aby tego typu incydent nigdy się już nie powtórzył. Jednak zamiast działań ze strony MSZ znów mamy udawanie, że nic się takiego nie stało. Na efekty niestety, obawiam się, nie przyjdzie nam długo czekać, a takie wypowiedzi mogą się zacząć nasilać. Jak w związku z tym rozwiązać sprawę roszczeń dotyczących majątków z okresu II wojny światowej? - Polska wzięła na siebie ogromny ciężar wypłaty odszkodowań za tzw. mienie zaburzańskie. Kwestię tę reguluje ustawa z dnia 8 lipca 2005 r. o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej. W myśl zawartych tam rozwiązań to Polska, a nie Białoruś czy Ukraina, wzięła na siebie ciężar roszczeń naszych obywateli, którzy zostawili swój majątek za Bugiem. Nie mają prawa nasi rodacy dochodzić tych roszczeń od naszych sąsiadów, ale mogą dochodzić swoich praw w Polsce. Co więcej, nasi rodacy, którzy na drodze przepisów tej ustawy mają prawo do ubiegania się o odszkodowania, otrzymują je po bardzo żmudnej, trwającej latami procedurze, w wysokości zaledwie 20 proc. utraconego majątku, a nawet jak już mają wszystko przyznane, to z racji braku środków muszą czekać w gigantycznych, ciągnących się latami kolejkach, aby pieniądze faktycznie wpłynęły na ich konto. Jeśli więc obywatele Niemiec czy Stanów Zjednoczony chcą zwrotu swoich majątków albo stosownych rekompensat, powinni dochodzić swoich praw albo w Niemczech, albo w Stanach Zjednoczonych, tym bardziej że to właśnie te państwa, a nie Polska ponoszą odpowiedzialność za wybuch II wojny światowej i jałtański porządek prawny po jej zakończeniu. To, że Niemcy są winne i odpowiadają za problemy majątkowe swoich obywateli, którzy utracili swój majątek w wyniku II wojny światowej, to oczywistość, ale z Pana wypowiedzi można wnioskować, że taką odpowiedzialność ponoszą również Stany Zjednoczone. - Dokładnie tak. To Niemcy rozpoczęły wojnę i doprowadziły do gehenny milionów osób, i to one ponoszą odpowiedzialność za wszystko, w tym za sprawy zniszczonego, jak i utraconego w wyniku migracji majątku przez wszystkich, których tragedia tej wojny dotknęła. Natomiast porządek i układ granic po wojnie został określony na konferencjach wielkiej trójki. Najważniejszą z tego punktu widzenia była konferencja w Jałcie. Decyzje podejmowali podczas niej przywódcy USA, Związku Sowieckiego i Wielkiej Brytanii. Jeśli więc ktoś ma pretensje za pojałtański porządek, niech się zgłosi do rządów w Waszyngtonie, Moskwie czy Londynie, a Polskę niech zostawi w spokoju. My wycierpieliśmy w wyniku tej wojny i jej efektów i tak wystarczająco dużo. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-07
Autor: ab