Pogrzeb ofiary mordu politycznego
Treść
Przed pogrzebem Marka Rosiaka, zamordowanego w biurze poselskim Prawa i Sprawiedliwości, zabrakło słów: "przepraszamy" i "żałujemy". - Bez tych dwóch słów wszelkie gesty znaczą niewiele, znaczą zbyt mało. Jest jeszcze czas, żeby te słowa zostały powiedziane przez tych, którzy powinni je powiedzieć. W imię sprawiedliwości i prawdy o tym, co zdarzyło się w Łodzi 19 października, i w imię tego, żeby otworzyć drogę do prawdziwego pojednania - apelował wczoraj Janusz Wojciechowski. W łódzkiej bazylice archikatedralnej śp. Marka Rosiaka pożegnali: rodzina, przyjaciele, współpracownicy, łodzianie, politycy.
Marek Rosiak, pracownik biura europosła PiS Janusza Wojciechowskiego, został zamordowany 19 października przez Ryszarda C., który podczas zatrzymania ogłosił, że "nienawidzi PiS" i "chciał zabić Kaczyńskiego". Uroczystości pogrzebowe zgromadziły rzesze łodzian. W łódzkiej archikatedrze oprócz rodziny, przyjaciół i najbliższych współpracowników zamordowanego Marka Rosiaka żegnali również m.in. prezydent Bronisław Komorowski, liczna reprezentacja parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, jak również przewodniczący wszystkich klubów parlamentarnych. Odczytano słowa z wyrazami współczucia od ks. abp. Józefa Michalika, metropolity przemyskiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski oraz ks. abp. metropolity łódzkiego Władysława Ziółka. Kondukt pogrzebowy przeszedł przez centrum Łodzi, przystając na moment przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości, gdzie doszło do tragedii. Uczestnicy uroczystości nieśli biało-czerwone flagi, krzyże oraz tablice w barwach i z logo Prawa i Sprawiedliwości.
W homilii ks. bp Adam Lepa podkreślał, że zamordowany został "dobry człowiek, niewinny i przyjaźnie zwrócony do wszystkich bez wyjątku ludzi". - Spotkali się po raz pierwszy i ostatni. Ofiara i zabójca. Napastnik zamordował człowieka, od którego nie doznał najmniejszej krzywdy. Padły śmiertelne strzały. Agresorowi wystarczyło, że miał przed sobą kogoś, kto w jego mniemaniu uosabiał bardzo groźnego wroga. Dlatego podsycana nienawiść potrafi przerodzić się w bezwzględnego kata - mówił ks. bp Lepa. - Demonizowanie wroga zawsze rozbudza najgorsze upiory, nad którymi nie sposób zapanować. Dalej to już jest destrukcja, a tragedia ludzka staje się nieunikniona - dodał hierarcha. Jak zaznaczył, nie jest wcale zbiegiem okoliczności fakt, że 19 października - dzień tragicznej śmierci śp. Marka Rosiaka - jest dniem męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. - To niewątpliwie jasne światło nadziei w tunelu rozpaczy i nienawiści - dodał ks. bp Adam Lepa.
Krótkimi mowami w łódzkiej archikatedrze pożegnali śp. Marka Rosiaka także: prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, europoseł Janusz Wojciechowski oraz przewodniczący NSZZ "Solidarność" Ziemi Łódzkiej Waldemar Krenc.
- Przyszło mi dziś pożegnać człowieka, członka Prawa i Sprawiedliwości, członka mojej partii, który zginął w szczególnych okolicznościach. Zginął z rąk mordercy, ale zginął także, można rzec, za mnie. Zginął, bo nienawiść, która opanowała człowieka, który stał się mordercą, skierowana została przeciwko jednej z formacji politycznych działających w kraju, przeciwko jej prezesowi. Jestem mu więc winien szczególną wdzięczność. Jego śmierć była być może ceną mojego życia. Była ceną tego, bym mógł dalej czynić to, co czynię i co uważam, iż czynić powinienem. Służyć Polsce tak jak rozumiem jej interesy - mówił Jarosław Kaczyński.
Za wybitne osiągnięcia w działalności zawodowej i społecznej podejmowanej w służbie państwu i społeczeństwu Marek Rosiak został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie przyznane decyzją prezydenta Bronisława Komorowskiego odebrała wdowa po Marku Rosiaku, Halina Rosiak.
Świętej pamięci Marka Rosiaka prezes Jarosław Kaczyński określił jako "dobrego człowieka, który chciał służyć innym" i który jako niemal jego równolatek należał do pokolenia, któremu przez wiele lat przyszło żyć w komunizmie, działać w "Solidarności" i dożyć "nowych czasów". - Marek Rosiak należał do tych, którym te nowe czasy przyniosły wolność, ale przyniosły także bezrobocie, przyniosły ból. Ból, którego było zbyt wiele. Można było iść inną drogą, drogą, która tego bólu społecznego przysporzyłaby znacznie mniej i przysporzyła dużo więcej narodowych i indywidualnych sukcesów - powiedział Kaczyński. Prezes PiS zaznaczył, że ta właśnie droga została zakwestionowana przez jego dawną formację, a później też przez Prawo i Sprawiedliwość. - Może właśnie to było źródło tego wybuchu. Tego wybuchu nienawiści, tej socjotechniki nienawiści, która zaczęła być stosowana jako socjotechnika władzy. Jeśli można dziś o coś apelować, o coś prosić, to tylko o to, by ta socjotechnika, by ten sposób rządzenia został odrzucony. Odrzucony z całym zdecydowaniem, jednoznacznie, bez żadnych uników - mówił Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS podkreślił, że chciałby, aby ta "niepotrzebna śmierć" była znakiem, który zostałby zrozumiany "przez tych, którzy powinny go zrozumieć".
Pracownika swojego biura poselskiego żegnał również Janusz Wojciechowski, poseł PiS do Parlamentu Europejskiego. Podkreślał, że śp. Marek Rosiak zajmował się w jego biurze pomocą ludziom broniącym swoich praw i szukającym sprawiedliwości, a zginął "w niepojętym akcie politycznej nienawiści". - Biuro, w którym pracował, było zawsze otwarte. Każdy mógł tam przyjść i przychodziło wielu ludzi. Nikt nie był pytany, skąd przychodzi, z jakiej jest partii, jakie są jego sympatie, jakie poglądy polityczne. Pytanie było zawsze jedno: "W czym trzeba pomóc?". Nie wiem, czy to pytanie Marek Rosiak zdążył zadać człowiekowi, który 19 października przyszedł do niego z pistoletem w dłoni i nienawiścią w sercu. Ta nienawiść była adresowana, to była nienawiść do znaku, pod którym pracował Marek Rosiak: Prawa i Sprawiedliwości, i do ludzi z tym znakiem związanych - powiedział Wojciechowski.
Europoseł zaznaczył, że "ziarno nienawiści wydało krwawy, tragiczny plon". - W obliczu strasznego skutku tych złych słów jakże dotąd zabrakło jednego dobrego słowa: "przepraszamy". Jakże zabrakło ludzkiego słowa: "żałujemy". Bez tych dwóch słów wszelkie gesty znaczą niewiele, znaczą zbyt mało. Jest jeszcze czas, żeby te słowa zostały powiedziane przez tych, którzy powinni je powiedzieć. W imię sprawiedliwości i prawdy o tym, co zdarzyło się w Łodzi 19 października, i w imię tego, żeby otworzyć drogę do prawdziwego pojednania - mówił Janusz Wojciechowski. W tym momencie jego mowę przerwały na chwilę oklaski.
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" Ziemi Łódzkiej Waldemar Krenc odczytał stanowisko Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" w sprawie tragicznych wydarzeń w Łodzi: "To pierwsze zabójstwo o charakterze politycznym w 20-letniej historii wolnej Polski. Niewątpliwie przyczynił się do tego poziom debaty publicznej, agresja polityków, kampanie oszczerstwa i wyszydzania przeciwników politycznych, a często po prostu inaczej myślących ludzi". Krenc zaznaczył, że wielu ludzi "Solidarności" oddało życie, aby w Polsce nie rządziła nienawiść i przemoc. - Apelujemy do wszystkich: nie dajmy się zwyciężyć złu - powiedział Krenc. Świętej pamięci Marek Rosiak spoczął przy głównej alei na Starym Cmentarzu w Łodzi.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-10-29
Autor: jc