Podnieście szybko składkę
Treść
Jak najszybszego podniesienia składki zdrowotnej domaga się od posłów prezydent Lech Kaczyński. Postulat ten od razu odrzuciła Platforma Obywatelska. Prezydent rozmawiał wczoraj z przedstawicielami wszystkich klubów parlamentarnych na temat sytuacji w ochronie zdrowia i zaproponował powołanie "okrągłego stołu", przy którym rozwiązywałoby się najważniejsze problemy dotykające pracowników i pacjentów. Lech Kaczyński postanowił aktywnie włączyć się w rozwiązywanie problemów, z jakimi borykają się przede wszystkim szpitale. Stąd wczorajsze konsultacje oraz zwołanie na poniedziałek Rady Gabinetowej. Prezydent w przyszłym tygodniu ma także rozmawiać ze związkami zawodowymi. - Potrzebne jest ponadpartyjne porozumienie w sprawie reform i doraźnych działań w służbie zdrowia - powiedział prezydent po zakończeniu konsultacji z parlamentarzystami. Kaczyński tłumaczył, że "okrągły stół", przy którym zasiądą politycy, lekarze, pielęgniarki, jest potrzebny, gdyż "sprawy przybrały niebezpieczny obrót". - Istnieje masa zobowiązań płacowych, a nad niektórymi szpitalami wisi groźba ewakuacji - podkreślał prezydent. Cezary Chlebowski, przewodniczący klubu parlamentarnego PO, podtrzymał po spotkaniu sprzeciw Platformy wobec szybkiego podniesienia składki. Chlebowski mówił, że PO nie chce, aby na podatników były nakładane nowe obciążenia, choć urzędnicy prezydenta tłumaczą, że wyższa składka byłaby odpisywana od podatku, podatnicy nie płaciliby więc wyższych podatków. Premier Donald Tusk pozytywnie odniósł się do propozycji zwołania "okrągłego stołu" i ma nadzieję, że spotkanie będzie transmitowane w telewizji. Jednocześnie premier zarzucił rządowi Jarosława Kaczyńskiego, iż nie wysunął żadnego projektu legislacyjnego, który poprawiłby sytuację w tym sektorze, prezydentowi zaś - bierność. Z ust premiera, co należy podkreślić, nie padły żadne konkretne propozycje rozwiązań. Powoli się dogadują Według oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia, protesty prowadzone są tylko w blisko 20 szpitalach na prawie 800, które działają w kraju. To niewiele, ale resort nie prowadzi statystyk tych placówek, gdzie wciąż nie osiągnięto porozumienia i w każdej chwili może dojść do protestów. Już w przyszłym tygodniu wiele placówek może stanąć przed koniecznością wstrzymania przyjmowania pacjentów lub nawet ewakuacji części chorych do innych szpitali. Wczoraj po południu rozpoczęła się zapowiadana wcześniej ewakuacja kobiet z oddziału położniczo-ginekologicznego w szpitalu w Kościerzynie na Pomorzu, którą wstrzymano wieczorem, gdy lekarze podpisali porozumienie w sprawie dyżurów. Do uspokojenia sytuacji w szpitalu w Tomaszowie Mazowieckim doprowadziło natomiast podpisanie porozumienia dyrekcji z pielęgniarkami w sprawie podwyżek. Siostry mają otrzymać pensje o 650 zł wyższe, choć wcześniej żądały 800 zł podwyżki. Ponieważ wcześniej z szefami placówki dogadali się lekarze, szpital może teoretycznie pracować bez przeszkód. Teoretycznie, bo nie wiadomo, czy zadłużony na 50 mln zł szpital będzie miał pieniądze na podwyżki. Co miesiąc na ten cel potrzeba będzie grubo ponad pół miliona złotych, a kontrakt z narodowym Funduszem Zdrowia na pewno nie będzie wyższy. Także w szpitalu wojewódzkim w Zielonej Górze udało się podpisać porozumienie z lekarzami w sprawie wynagrodzeń za godziny nadliczbowe, ale jak w innych placówkach ma ono charakter tymczasowy - obowiązuje tylko przez trzy miesiące. Na Mazowszu lekarze i pielęgniarki próbują prowadzić wspólne negocjacje ze szpitalami. Na takie rozmowy zgodziło się prawie 20 dyrektorów, a wszystkich szpitali jest ponad 80. Ale jak się okazuje, teraz bardziej radykalne w żądaniach są pielęgniarki. Siostry są zbulwersowane tym, że dyrektorzy uwzględniali dotąd żądania lekarzy, a je pomijano. - Lekarze mają zarabiać po 8-9 tysięcy, podczas gdy pielęgniarki ledwie 1200 złotych. To jest niesprawiedliwe i nie do przyjęcia - podkreśla Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Najtrudniejsza sytuacja jest w Radomiu, gdzie siostry grożą odejściem od łóżek - np. w Radomskim Szpitalu Specjalistycznym pracownikom średniego szczebla zaproponowano podwyżki, ale nie wiadomo, czy zostaną one zaakceptowane. Tymczasem prezes Narodowego Funduszu Zdrowia wystąpił do ministra zdrowia o zmianę planu finansowego Funduszu o 1,4 mld złotych. To ubiegłoroczna nadwyżka w budżecie NFZ. Te fundusze mają być przeznaczone na sfinansowanie dodatkowych świadczeń zdrowotnych. Ile zarabiają lekarze? Wciąż nie milkną echa sporu między premierem Tuskiem a minister Ewą Kopacz w sprawie reformy służby zdrowia. Oficjalnie premier mówi, że żadnego sporu nie ma i ma pełne zaufanie do minister Kopacz. Ale coraz to nowe szczegóły z wtorkowych nieformalnych obrad rządu przeczą tym zapewnieniom. Z naszych informacji wynika, że Donald Tusk miał pretensje do pani minister o to, że nie zna ona dokładnych informacji ze szpitali na temat wynagrodzeń pracujących w nich lekarzy. O tym, że premier do tych danych przywiązuje ogromną wagę, świadczą jego wypowiedzi z konferencji prasowej, podczas której powiedział, iż usiądzie do rozmów z lekarzami dopiero wtedy, gdy dostanie dokładne raporty od dyrektorów szpitali na temat pensji medyków. Czy to oznacza, że premier będzie studiował siatki płac z blisko 800 szpitali? I po co? - Chyba po to, żeby zabłysnąć wiedzą na temat tego, ile zarabia lekarz z małego szpitala powiatowego na krańcu Polski, tak jak lubił w czasie kampanii chwalić się informacjami o cenach warzyw czy owoców - komentuje dyrektor jednego z mazowieckich szpitali. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-01-11
Autor: wa