PO podbiera nam projekty
Treść
Z poseł Jolantą Szczypińską, wiceprzewodniczącą Klubu Parlamentarnego PiS, rozmawia Wojciech Wybranowski Jednym z podstawowych punktów rozpoczynających się jutro obrad Sejmu ma być poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o opłatach abonamentowych... - Nie znam dokładnie tego projektu, ale jeżeli idzie on w kierunku, w którym zmierza Platforma Obywatelska, a więc całkowitej marginalizacji mediów publicznych, to na pewno nie będziemy go popierać. Projekt przewiduje zniesienie obowiązku abonamentowego dla wszystkich emerytów, nie tylko tych, co ukończyli siedemdziesiąty piąty rok życia. - Problem tkwi w szczegółach. Rzeczywiście, zwolnienie emerytów z obowiązku płacenia abonamentu RTV to rzecz, którą moim zdaniem należy poprzeć. Dzisiaj chyba już tylko emeryci płacą abonament, szczególnie po akcji, którą zainicjowała Platforma Obywatelska, namawiając wszystkich, by nie uiszczali tych opłat, bo abonament i tak zostanie zniesiony. Na temat tego, jak zagłosujemy w przypadku projektu uchwały, o której pan mówi, jeszcze nie rozmawialiśmy, posiedzenie klubu PiS również w tej sprawie odbędzie się we wtorek. Abonament RTV wynoszący około 20 złotych to dla emerytów spory wydatek. Zwłaszcza w kontekście niewysokich emerytur, jakie ogromnej większości z nich wypłaca ZUS. - Oczywiście, że są to dla nich spore koszty. Ale raczej powinniśmy iść w kierunku zwiększenia waloryzacji emerytur niż znoszenia abonamentu. Jeżeli emeryt będzie miał większe środki finansowe, to wówczas będzie się mógł wywiązać z obowiązku abonamentowego, zresztą tak jak do tej pory się wywiązywał, niestety często kosztem życia codziennego. Dlatego powinniśmy pójść w kierunku podniesienia wysokości emerytur i co za tym idzie - podniesienia poziomu życia emeryta, a nie likwidowania opłat za abonament. Proponowane przez Platformę zmiany doprowadzą do tego, że niebawem nie będzie ani telewizji publicznej, ani polskiego radia, a na wszystkich kanałach będziemy oglądać TVN czy Polsat. Bardzo bym sobie tego nie życzyła. Jeszcze raz podkreślam - alternatywą, którą warto wprowadzić w życie, jest zwiększenie kwotowe waloryzacji rent i emerytur. Niebawem pod sejmowe głosowanie trafią również senackie poprawki do ustawy medialnej. Nie obawia się Pani, że po rozpadzie klubu LiD opozycja nie będzie w stanie skutecznie zablokować poprawek prowadzących do podporządkowania mediów publicznych rządzącym? - Tutaj scenariusz może być różny. Istnieje tego typu zagrożenie, że byli posłowie LiD, którym bliżej teraz do Platformy, zresztą zawsze im było bliżej do PO, pomogą przepchnąć ustawę z poprawkami. Będziemy walczyć, ale istnieje olbrzymie zagrożenie. Wydaje mi się, że takim sztandarowym i jedynym projektem, który w tej chwili jest do zrealizowania przez Platformę Obywatelską, jest likwidacja mediów publicznych. To widać jak na dłoni, że to jest priorytet, taki punkt numer jeden, a nie jak zapowiadał Donald Tusk, ochrona zdrowia czy edukacja. To wszystko schodzi na drugi plan. Wróćmy do sprawy waloryzacji rent i emerytur. PiS zamierza złożyć projekt ustawy zwiększającej wysokość emerytur? - Rozmawiamy na ten temat, prowadzimy konsultacje. Mamy już swoje propozycje, konsultujemy je z ekspertami i sądzę, że w najbliższym czasie zostaną zrealizowane w formie projektu ustawy sejmowej. Tylko czy nasz projekt zostanie wzięty pod uwagę przez pana marszałka Bronisława Komorowskiego? Obawiam się, że jak większość składanych przez nas projektów ustaw trafi do marszałkowskiej "zamrażarki". Nie obawia się Pani powtórzenia tego, co spotkało projekt ustawy o swobodzie działalności gospodarczej autorstwa posła PiS Maksa Kraczkowskiego? Przeleżał pół roku w "zamrażarce", został odrzucony, gdy bardzo zbliżony projekt, w części powielający rozwiązania Kraczkowskiego, ale już sygnowany przez PO, złożył rząd. - Pewnie tak będzie. Mam wrażenie, że większość składanych przez nas projektów ustaw ujrzy światło dzienne w momencie gorącej kampanii wyborczej, zmienione zostanie jedno zdanie czy dwa, ale pojawi się dopisek, że jest to projekt Platformy Obywatelskiej. Większość projektów, nad którymi obecnie pracujemy, to propozycje ustaw jeszcze z poprzedniej kadencji, a więc okresu rządów PiS. Niestety, rząd Donalda Tuska nie potrafi przedłożyć własnych propozycji. My już nawet nie spieramy się o autorstwo, chodzi nam jedynie o to, żeby te projekty były przyjęte przez Sejm, bo to dobre projekty. Niestety, nie wystarczyło nam czasu w poprzedniej kadencji, żeby je przyjąć. Tak jak powiedziałam, najważniejsze, żeby te projekty zostały przyjęte. Oczywiście, uczciwość nakazywałaby przyznać, że są to projekty PiS, ale skoro Platformie brak odwagi, to już niech będzie, że to ich projekty. Nieważny jest autor, ważna jest sama sprawa. Obawiam się, że taki wysyp ustaw nastąpi dopiero przed kampanią prezydencką, będą przyjmowane w pośpiechu, bez należytej pracy w komisjach. Na przykład wysyp projektów Janusza Palikota przygotowanych na bazie prac "Przyjaznego państwa"? Poseł Palikot już zapowiada, że zasypie Sejm projektami ustaw, jak na razie jednak one nie wpływają. - Z panem posłem Palikotem to już jest w ogóle dramat. Poseł Palikot tak naprawdę nie pisze projektów ustaw, tylko w ustawach, które istnieją, próbuje zmieniać zapisy. To nie zawsze wychodzi na dobre - ustawa jest spójną całością i wyciągnięcie danego przepisu nie zawsze może być zgodne z Konstytucją. Jednak sporym problemem w Polsce są rozbudowane ponad miarę przepisy prawne. Właściwie gąszcz przepisów dających często wolną rękę urzędnikom, prokuratorom na zasadzie uznaniowości, "doświadczenia życiowego", w efekcie uderzające w przeciętnych podatników, przedsiębiorców. - Oczywiście, że problemem jest nadmiar przepisów i trzeba je zdecydowanie uprościć. Absurdalne przepisy, które są, trzeba jak najszybciej zlikwidować. Zgadzam się z tym, co pan mówi - istnieją absurdalne przepisy. Ale czasem lepiej napisać nową ustawę, stworzyć ją na nowo, niż majstrować przy ustawie, która za moment może być ponownie nowelizowana. Lepiej tworzyć nowe, dobre prawo, do którego nikt już nie będzie musiał powracać z poprawkami. Ale takie podejście wymagałoby dużo więcej pracy, a w tym kierunku poseł Palikot jakoś nie bardzo zmierza. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu obok projektu ustawy o abonamencie RTV posłów czekają zaledwie dwa dodatkowe punkty porządku obrad i kilka takich, które "ewentualnie" mogą być rozpatrzone. Sejm nie ma nad czym pracować? - Niestety, tak to wygląda. I to nie jest kwestia najbliższego posiedzenia, tak wygląda każde posiedzenie Sejmu w tej kadencji. Praktycznie parlament nie ma nad czym procedować. Okazuje się, że w momencie, kiedy kończy się czas antenowy przeznaczony dla Sejmu, nie ma telewizyjnej transmisji, tak naprawdę nic się już w Sejmie nie dzieje. Pan marszałek Komorowski mógłby równie dobrze zamiast trzydniowego posiedzenia zwołać jednodniowe i byłoby to równie dobre w ramach oszczędności. To zaskakuje. Przypominam sobie dwie poprzednie kadencje, kiedy parlament naprawdę bardzo solidnie pracował, obradował niekiedy nawet do bardzo późnych godzin nocnych, praca w komisjach trwała od rana do nocy. A teraz? Pracują tylko niektóre komisje, w których coś się dzieje, w pozostałych jest taki marazm. Ale to dokumentuje, że te szuflady, które miały być pełne projektów ustaw PO, w rzeczywistości były i są puste. To jest smutne. Przykładem są ustawy dotyczące ochrony zdrowia, teoretycznie powołano już sejmowe podkomisje, ale one się z pracą nie spieszą i jestem przekonana, że w tym zakresie do wakacji żadna ustawa nie przejdzie. Na 100 dni rządu Donalda Tuska PiS alarmowało, że ponad osiemdziesiąt projektów ustaw Prawa i Sprawiedliwości leży w "zamrażarce" marszałka Komorowskiego. Czy sytuacja się zmieniła, przyspieszono tryb nadawania im numerów druków, kierowania pod obrady komisji sejmowych? - Nic się nie zmieniło. Monitujemy, protestujemy, prosimy o wyjaśnienia, ale z tego co widać, nie ma woli i umiejętności ze strony PO, by pracować nad ustawami. Zamiast tego obserwujemy spektakl żenujących pomysłów, z których później Platforma musi się wycofywać. Takich jak pomysł pani minister Hall wycofania z kanonu lektur klasyków - to jest jakieś wielkie nieporozumienie, pomysł likwidacji habilitacji naukowych - a nikt nie wie, jak to ma wyglądać. Zwołuje się konferencje i mówi, że uprości zasady, a nie mówi się o szczegółach, jak to ma wyglądać. Są to wyłącznie medialne spektakle, które opracowuje pewna firma PR, i na tym się to kończy. Niestety, mamy ładne pudełeczko, kolorowe i pachnące, przewiązane wstążeczką, ale puste. Jak zmienia, Pani zdaniem, sytuację polityczną w Sejmie rozpad LiD, odejście z tego klubu kolejnych posłów - tym razem wywodzących się z SdPl? - LiD trudno było nazwać opozycją, przecież ten klub cały czas współpracował z Platformą Obywatelską, było to widać podczas różnych głosowań. Osobiście spodziewałam się, że do takiego rozpadu dojdzie, natomiast Prawo i Sprawiedliwość zostaje w tej chwili tak naprawdę jedyną realną opozycją w Sejmie. Trudno tutaj mówić o opozycyjności SLD, którego lewicowość praktycznie będzie się sprowadzała być może wyłącznie do walki z Kościołem czy lansowania wątku antyklerykalizmu. Tak to będzie wyglądało, a moim zdaniem SLD bardzo szybko zniknie ze sceny politycznej. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-04-22
Autor: wa