Po archeologach wkroczy prokurator
Treść
Zakres prac wykopaliskowych przy nowo odkrytych grobach jest większy, niż pierwotnie zakładano. - Firma Wołyńskie Starożytności, która zobowiązała się do zabezpieczenia dostatecznej liczby pracowników, ostatecznie wywiązuje się ze swoich zadań i mam nadzieję, że tak będzie już do zakończenia prac - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Maciej Dancewicz, naczelnik Wydziału Zagranicznego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która finansuje prace. Do wczoraj archeolodzy odkryli i ekshumowali 358 szkieletów, przy czym w części końcowej kwatery natrafiono na koncentrację szkieletów zalegających w kilku warstwach. - Trudno powiedzieć, ile ich tam jeszcze jest - ocenia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Andrzej Kola z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który na miejscu kieruje pracami archeologiczno-ekshumacyjnymi. Wobec wątpliwości co do pochodzenia ofiar strona ukraińska zażądała, żeby odkrytym szczątkom przypatrzyła się prokuratura. Będzie więc śledztwo w tej sprawie.
Również polscy archeolodzy mają wątpliwości co do odkrytych szczątków, podobnie zresztą jak historycy. - Nie wiemy, z jakich powodów i w jakim konkretnie okresie historii znalazły się w tym miejscu. Jeżeli nie są to szczątki, o których wiemy, że pochodzą z danego momentu historycznego, to zasadnym jest przeprowadzenie śledztwa - uważa prof. Kola. Początkowo wizytę prokuratorów z Łucka zaplanowano na poniedziałek, ale - nie wiadomo, z jakiego powodu - nie pojawili się na miejscu. - Liczymy, że pojawią się w najbliższych dniach - ocenia prof. Kola. Na razie nie odkryto żadnych nowych przedmiotów należących do ofiar.
Nowością są natomiast odpady po amunicji, które pozostały na miejscu zbrodni.Numery wybite na łuskach wskazują, że została ona wyprodukowana w 1941 r., być może w Skarżysku Kamiennej. Trudno jednak powiedzieć, czy było to na początku 1941 r. i czy NKWD mogło już tą amunicją dysponować, czy może amunicja ta była w wyposażeniu Niemców, co z kolei wskazywałoby, że to oni dokonali zbrodni. - Na razie tego nie wiemy. Nie znaleźliśmy także przedmiotów, które mogłyby nam potwierdzić taką czy inną chronologię tego wydarzenia - oznajmia prof. Kola. Na razie nie wiadomo, czy są to szczątki osób zamordowanych przez NKWD. - Przy ofiarach nie ma kompletnie nic. Nie mają obrączek, a przed śmiercią pozbawiono je nawet butów. Jeżeli mieli na sobie jakieś ubrania, to tylko bieliźniane, które z czasem się rozpadły. Wszystko to może wskazywać na masakrę w niemieckim stylu - przypuszcza Maciej Dancewicz.
Ostatecznie wszelkie wątpliwości: pochodzenie szczątków i ich zabójców, powinny rozstrzygnąć szczegółowe badania antropologiczne. Przypomnijmy, że w miejscu wykopalisk, na tzw. grodzisku, wcześniej znaleziono identyfikator polskiego policjanta z Łodzi, który - jak udało się potwierdzić - zginął w obozie w Ostaszkowie, a tylko czasowo przebywał we Włodzimierzu. Rada chce, by w przyszłym roku prace były kontynuowane. - Nie jest to tylko kwestia grobu, przy którym teraz kończą się prace, ale będziemy się skupiać także na kolejnych mogiłach, których na terenie tego grodziska, jak wszystko wskazuje, jest znacznie więcej - mówi Dancewicz. Kolejny raz przedłużane bieżące prace ekshumacyjne we Włodzimierzu Wołyńskim powinny być sfinalizowane do końca tygodnia. Natomiast pogrzeb odkrytych w bieżącym roku szczątków ofiar na miejscowym cmentarzu komunalnym odbędzie się później, niż planowano. Trudno bowiem zorganizować stosunkowo duże przedsięwzięcie w tak krótkim czasie. Z kolei stosowne upamiętnienie wszystkich ofiar powstałoby dopiero po zakończeniu ekshumacji masowych grobów ofiar sowieckich zbrodni, które zaplanowano na przyszły rok.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik Środa, 28 września 2011, Nr 226 (4157)
Autor: au