Platforma wyrzuciła ekipę TVP z komisji
Treść
Bez wyjaśnień ze strony Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji dotyczących jej ewentualnych nacisków na członków Rady Nadzorczej Polskiego Radia zakończyło się wczorajsze posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Przyczyną przerwania obrad komisji było zamieszanie wśród posłów wywołane opuszczeniem sali obrad przez ekipę Telewizji Polskiej. W opinii posłów Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarze mieli otrzymać informację, że posiedzenie jest utajnione. Prezydium komisji, które w większości stanowi Platforma Obywatelska, zaprzecza tym informacjom. Tuż po rozpoczęciu obrad obecni na komisji dziennikarze z Telewizji Polskiej zostali odwołani z sali. Zdarzenie to wyjaśnił poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Ołdakowski, który został poinformowany, że ktoś zabronił TVP uczestniczenia w posiedzeniu komisji. Jak relacjonowali to inni posłowie, w pewnej chwili do sali obrad weszła osoba z zewnątrz i dała polecenie ekipie TVP, by wyszła, bo posiedzenie jest utajnione. Całą sytuację bagatelizowali posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy prawie przez godzinę starali się przerwać obrady komisji. - Należy zwrócić się do szefa Telewizji Polskiej z pytaniem, kto udzielił panu Oładkowskiemu takich niedorzecznych informacji - pytał Arkadiusz Rybicki. - Pan przekazał nieprawdziwą informację usłyszaną od dziennikarzy, ale nie wiadomo od kogo, najpierw więc musimy zapytać o to pana Urbańskiego, kto jego dziennikarzy poinformował, że to posiedzenie komisji jest tajne. Informacja była nieprawdziwa, co do tego nie ma żadnych wątpliwości - dywagowała Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Posłowie PiS optowali za ogłoszeniem przerwy, podczas której komisja miałaby poinformować za pośrednictwem biura prasowego, że posiedzenie jest jawne, a następnie kontynuować obrady. - Ja nie udzieliłem nieprawdziwej informacji, ja po prostu tylko przekazałem komisji to, co usłyszałem od innych dziennikarzy. Zależało mi tylko na wyjaśnieniu tej całej sytuacji, a nie na przerwaniu obrad - przekonywał Ołdakowski. Na posiedzenie komisji nie mógł wejść rzecznik Polskiego Radia, któremu odmówiono wydania przepustki do Sejmu, co wywołało oburzenie posłów opozycji i przedstawicieli Polskiego Radia. - Uważam to za jakiś kuriozalny zwyczaj. Komisja zawsze zaprasza wszystkie strony zainteresowane tematem - twierdziła Elżbieta Kruk (PiS). - To, co się wydarzyło, jest oburzające. Byliśmy zaproszeni jako goście, przybyliśmy do Sejmu w ramach pewnych obowiązków. Członkowie Rady Nadzorczej Polskiego Radia przyjechali z miast całego kraju, przebyliśmy długą drogę, żeby dowiedzieć się, że posłowie nie chcą dowiedzieć się, co mamy do powiedzenia. Nie mogliśmy złożyć naszych wyjaśnień - tak całe zdarzenie komentował Bogusław Kiernicki, wiceprezes Rady Nadzorczej Polskiego Radia. Tematem posiedzenia miały być relacje między Krajową Radą Radiofonii i Telewizji a Radą Nadzorczą Polskiego Radia. Komisja chciała m.in. uzyskać od przewodniczącego KRRiT Witolda Kołodziejskiego wyjaśnienia dotyczące domniemanych nacisków, które miał on wywierać na członków Rady Nadzorczej Polskiego Radia, gdy ta miała głosować nad odwołaniem lub zawieszeniem dwóch PiS-owskich członków Rady Nadzorczej Polskiego Radia - prezesa Krzysztofa Czabańskiego i członka zarządu Jerzego Targalskiego. W rozmowie z dziennikarzami Kołodziejski przyznał, że do spotkania z członkami rady nadzorczej doszło, ale miało ono charakter wyłącznie informacyjny i dotyczyło trudnej sytuacji finansowej mediów publicznych. Zaprzeczył też, że wywierał jakiekolwiek naciski na któregokolwiek członka Rady Nadzorczej Polskiego Radia. Anna Ambroziak "Nasz Dziennik" 2008-10-10
Autor: wa