Platforma gra na zwłokę
Treść
Stowarzyszenie "Wspólnota Polska", Związek Repatriantów RP oraz władze Polic organizują we wrześniu obchody 75. rocznicy pierwszych masowych deportacji Polaków do Kazachstanu. A tymczasem w dalszym ciągu nie uchwalono obywatelskiego projektu ustawy, która miała umożliwić zesłańcom osiedlanie się w Polsce. Winą za ten stan rzeczy jest obciążana Platforma Obywatelska, która zgłosiła swoje rozwiązania legislacyjne na kilka miesięcy przed upływem kadencji Sejmu, co spowodowało zablokowanie projektu obywatelskiego.
- 17 września w Policach Związek Repatriantów RP, Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" oraz Władysław Diakun, burmistrz miasta Police, w województwie zachodniopomorskim organizują uroczystości 75. rocznicy pierwszych masowych deportacji Polaków do Kazachstanu. Uroczystości zaszczycą swoją obecnością m.in. eurodeputowani, posłowie i senatorowie - informuje Aleksandra Ślusarek, przewodnicząca ZRRP. Dodaje, że na mocy traktatu ryskiego w 1921 r. Polska i ZSRS podpisały umowę o warunkach powrotu osób narodowości polskiej do granic Rzeczypospolitej. - Do dzisiaj umowa nie doczekała się realizacji. W zamian Polacy zamieszkujący ziemie sprzed I rozbioru zostali wypędzeni i zesłani na Syberię i do Kazachstanu - zauważa Ślusarek.
Aleksandra Ślusarek żegnała grupę około 30 dzieci - potomków zesłańców, które odwiedziły Zakopane, Nowy Sącz, Kraków i Wieliczkę. Podróż była możliwa dzięki zaangażowaniu powiatu wielickiego, gminy Wieliczka, klasztoru Ojców Franciszkanów oraz ofiarności prywatnych darczyńców. Dzieci mieszkają obecnie w Oziersku w obwodzie kaliningradzkim. Zdecydowała się tam osiąść grupa polskich zesłańców z Kazachstanu, nie mogąc się doczekać repatriacji do Polski. Przewodnicząca ZRRP podkreśla, że w Oziersku mieszka już około pół tysiąca naszych rodaków, ale brakuje tam np. nauczyciela języka polskiego.
Niestety, obecny stan prawny, czyli obowiązująca ustawa o repatriacji z 2000 r., nie pomaga w osiedlaniu się Polaków z dawnego Związku Sowieckiego w Ojczyźnie. Problem miał rozwiązać obywatelski projekt ustawy o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób polskiego pochodzenia deportowanych i zesłanych przez władze Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. Pracuje nad nim bezskutecznie już od ponad 7 miesięcy sejmowa podkomisja powołana w ramach Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Od samego początku rząd wyrażał negatywne stanowisko wobec tej obywatelskiej inicjatywy. Ponadto nieoczekiwanie senatorowie PO zgłosili swój projekt nowelizacji ustawy o repatriacji. Posłowie z podkomisji wskazują, że niepotrzebnie skomplikowało to sytuację i spowodowało przedłużenie prac, które mogą nie zostać zakończone przed upływem kadencji parlamentu. - Zagrożenie jest takie, że ten projekt może zostać wybrany jako wiodący. Oczywiście w przypadku niezakończenia jej prac tylko inicjatywa obywatelska przechodzi do następnej kadencji Sejmu. Jednak utworzenie podkomisji na podstawie projektu wiodącego w sposób naturalny oznacza, że druga inicjatywa ustawodawcza nie będzie procedowana. I na tym polega niebezpieczeństwo - zaznacza Artur Górski (PiS). - Skoro rząd wydał negatywną opinię na temat projektu obywatelskiego, a pozytywną wobec senackiego, zatem nie ma wątpliwości, że większość, którą stanowią w podkomisji posłowie PO, wybierze jako wiodący ten drugi - dodaje poseł.
Według posła Jana Dziedziczaka (PiS) z podkomisji, uznanie projektu senackiego za wiodący tworzy "bardzo ciekawą sytuację". - Po pierwsze, byłby to precedens, a po drugie, z dużym prawdopodobieństwem prace nad obywatelskim projektem rozpoczęłyby się od początku w nowej kadencji Sejmu - twierdzi Dziedziczak. Jego zdaniem, byłaby to "sytuacja zupełnie nowa i absolutnie niepotrzebna". Niestety, poseł Paweł Orłowski (PO), szef podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia obywatelskiego projektu ustawy o powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, nie udzielił nam informacji, czy i kiedy zostanie wybrany projekt wiodący.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2011-08-30
Autor: jc