Przejdź do treści
Przejdź do stopki

PKP bliskie wykolejenia

Treść

O 11 miliardów złotych obniżą się w tym roku wpływy Grupy PKP. W praktyce oznacza to dalszą redukcję zatrudnienia i obniżenie wynagrodzeń w spółkach, nad którymi PKP sprawuje nadzór właścicielski. Sytuacja polskich kolei jest patowa. W styczniu i lutym przychody najważniejszych spółek kolejowych PKP spadły o blisko jedną trzecią. Ma to związek z drastycznym - ponad 30-procentowym - spadkiem przewozów towarowych. Z tego powodu w najtrudniejszej sytuacji znajduje się obecnie PKP Cargo. Szacuje się, że straty spółki za rok 2008 wyniosą aż 175 mln złotych. Firma szykuje się już do zwolnień, które mają objąć blisko 20 proc. całego personelu.
Pięć z jedenastu spółek Grupy PKP od kilku miesięcy odnotowuje duże straty. Zła sytuacja panuje przede wszystkim w sektorze towarowym, który zatrudnia ok. 18 tys. pracowników. Większość z funkcjonujących na rynku kolejowym prywatnych firm tego sektora jest uzależniona od zamówień płynących z PKP Cargo. Od pewnego czasu przewoźnik ma ogromne kłopoty finansowe i znacznie ograniczył zawieranie nowych kontraktów, a to już wkrótce odbije się na kondycji firm całego sektora. Wyniki finansowe PKP Cargo za rok ubiegły nie są jeszcze oficjalne, ale jak twierdzi Janusz Lach, członek zarządu Cargo SA ds. finansowych, straty netto za rok 2008 wyniosą prawdopodobnie 175 mln złotych. Tylko w styczniu br. sięgnęły one 103 mln zł, a zamówienia spadły o 37 procent. Zdaniem Janusza Lacha, przyczyną jest gwałtowne pogorszenie się sytuacji na rynku. W związku z tym na początku bieżącego roku spółka już podjęła działania mające na celu ograniczenie zatrudnienia. Redukcja będzie dotyczyć 7,2 tys. osób, czyli 20 proc. personelu.
Cargo uspokaja jednak, iż będzie ona polegała na wysyłaniu ludzi na tzw. urlopy kolejowe, co umożliwia ustawa o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji Polskich Kolei Państwowych z 8 września 2000 roku. W myśl ustawy spółki PKP mogą skorzystać z zapisu o tzw. nieświadczeniu pracy, na podstawie którego pracodawca może wypłacić tylko 60 proc. pensji. Taki "urlop" może trwać od miesiąca do roku. Przeciwna temu jest Sekcja Krajowa Kolejarzy NSZZ "Solidarność", która w zamian postuluje możliwość zatrudnienia w tym okresie na 4/5 etatu. - Zwolnienie człowieka to największe zło. A co będzie za pół roku, kiedy być może ruszą przewozy? - Wyszkolenie maszynisty trwa dwa lata, rewidenta - 14 miesięcy. Co wówczas zrobią spółki, kiedy nie będą już miały wystarczającej liczby wykwalifikowanych pracowników? - pyta Henryk Grymel, przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność".
Zdaniem Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce, spółka bez pomocy państwa sobie nie poradzi, a chodzi o niebagatelną sumę 1,5 mld złotych. Polska musiałaby się jednak zwrócić do Komisji Europejskiej o zgodę na udzielenie pomocy publicznej. Czy taką zgodą uzyska? Zdaniem Stanisława Koguta, senatora PiS, to dość wątpliwe. Ostrożnie do tego pomysłu podchodzi też samo PKP. - Naszym zdaniem, taka pomoc Cargo nie jest w tej chwili potrzebna. Ale jeżeli sytuacja się nie poprawi, uważamy, że będzie to niezbędne - mówi rzecznik prasowy PKP Michał Wrzosek.
Oszczędzamy na remontach
Jednym z sektorów, w którym PKP Cargo szuka obecnie oszczędności, jest ograniczenie zamówień na remont taboru. Cargo chce realizować naprawy wagonów, w całości korzystając z własnego zaplecza. To oznacza jednak, że wiele firm, dla których przewoźnik jest głównym bądź jednym z głównych zleceniodawców, może mieć poważne kłopoty z funkcjonowaniem. Z powodu spadku zamówień już w styczniu i lutym przychody najważniejszych spółek kolejowych związanych z PKP Cargo spadły o blisko jedną trzecią. Kłopoty ma Zielonogórski Zakład Taboru Szynowego Opole SA. Firma zapowiedziała już, iż z powodu spadku zamówień jeszcze w tym miesiącu zwolni 200 z 500 pracowników. Jak zapewnił nas przewodniczący Komisji Oddziałowej NSZZ "Solidarność" Dariusz Mielcarek, związek postara się o to, aby zwolnienia odbyły się na specjalnych zasadach. Jego zdaniem, w pierwszej kolejności zarząd powinien zwolnić osoby, które mogą przejść na świadczenie przedemerytalne. Zarząd obiecuje jedynie, że jak tylko pojawią się zlecenia na produkcję wagonów, przywróci pracowników do pracy.
Nieciekawa jest też sytuacja Zakładów Napraw Taboru Kolejowego w Łapach. Na początku lutego, z powodu braku zleceń od PKP Cargo na pierwszy kwartał br., pod znakiem zapytania stanęły dalsze losy całej
700-osobowej załogi. Już w tym miesiącu część pracowników udało się na przymusowe urlopy. ZNTK to największy pracodawca w liczących blisko 25 tys. mieszkańców Łapach. - W ramach oszczędności ZNTK szuka zleceń na naprawy taboru u prywatnych przewoźników. - Jest o nie trudno ze względu na to, że te firmy znajdują się w innych regionach Polski, a transport to koszty - wyjaśnił dyrektor handlowy spółki Jacek Łupiński.
Redukcje nie ominą też Europejskiego Konsorcjum Kolejowego Wagon w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie planuje się zwolnienie 400 pracowników, czyli prawie połowy z ogółu zatrudnionych. Jak tłumaczy spółka, główny zleceniodawca PKP Cargo od początku roku nie ogłosił ani jednego przetargu na naprawy wagonów, a przewoźnicy mają remontować swój tabor we własnym zakresie. Na pewną osłonę, ale również do czasu, będą mogli liczyć jedyni żywiciele rodziny oraz jedno z małżonków, jeśli oboje pracują w EKK. Spółka ma zamówienia jedynie do maja. Co będzie dalej z firmą - na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć.
Kryzys dotyka też przewozów pasażerskich
Kłopoty z budżetem ma również PKP Intercity. Rzecznik spółki Paweł Ney poinformował, że Intercity już odnotowuje ujemny bilans - 18 mln złotych. Firma nie planuje na razie żadnych zwolnień. Ogólnie zła sytuacja przełoży się jednak na pewno na ceny biletów. W jakim stopniu - nie wiadomo. Problemy mają też PKP Przewozy Regionalne. W spółce już dochodzi do zwolnień oraz likwidacji niektórych połączeń. I tak od 1 stycznia z rozkładu jazdy w regionie śląskim zniknęło aż 58 pociągów, natomiast 52 kursowały wyłącznie w dni robocze. W sumie ograniczenia połączeń dotyczyły aż 140 linii. Zredukowano połączenia z Katowic do Zwardonia, Wodzisławia Śląskiego i Bielska-Białej, a także na trasie Rybnik - Racibórz, Gliwice - Zawiercie i Gliwice - Częstochowa. Od 22 grudnia ub.r., na mocy podpisanego porozumienia między ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem a marszałkami 16 województw, właścicielem spółki zostały samorządy terytorialne.
Jak poinformowano nas w biurze prasowym Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach, były to redukcje konieczne ze względu na małą dochodowość tych połączeń, ale w zamian od 1 marca uruchomiono 13 nowych połączeń, m.in. na trasie Tychy - Katowice. Urząd zapewnia też, że w bieżącym roku województwo przekaże na finansowanie przewozów pasażerskich ponad 100 mln zł, czyli o 15 mln zł więcej niż w roku ubiegłym.
Z kolei Urząd Marszałkowski w Krakowie poinformował, że od 1 marca na tory wróciły już niemal wszystkie z 18 zlikwidowanych wcześniej połączeń kolejowych w województwie małopolskim. Wyjątek stanowi jedynie połączenie Katowice - Sędziszów. Jego dofinansowanie wymaga wspólnej decyzji samorządów województw: śląskiego, małopolskiego i świętokrzyskiego. - Negocjacje w tej sprawie trwają - powiedziano nam w UM w Kielcach.
- To nas zbytnio nie dziwi - twierdzą związkowcy, zdaniem których polityka lokalnych samorządów nakierowana jest przede wszystkim na obsadzanie stanowisk kierowniczych spółki ludźmi niekompetentnymi, niemającymi nic wspólnego z kolejnictwem.
Losy pracowników PKP PR są o tyle niepewne, iż w umowie zawartej w grudniu nie został uwzględniony pakiet socjalny. Minister Grabarczyk miał podpisać tzw. pakiet gwarancji pracowniczych, który objąłby ochroną pracowników przekształcanych spółek. Do podpisania dokumentu, mimo wielokrotnych apeli ze strony związkowej, jednak nie doszło.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-03-12

Autor: wa