PiS z inicjatywami i apelem
Treść
Prawo i Sprawiedliwość proponuje "umiarkowane zwiększenie deficytu", wzywa do mobilizacji dla zwiększenia wydatkowania środków z funduszy unijnych. Optuje także m.in. za wprowadzeniem robót publicznych w rejonach największego bezrobocia i zapowiada złożenie własnego projektu ustawy mającej pomóc rozwiązać problemy przedsiębiorców z opcjami walutowymi. Wzywa też rząd Donalda Tuska do opamiętania się i podjęcia prawdziwej walki z kryzysem gospodarczym.
Na pierwszym posiedzeniu, od Kongresu Prawa i Sprawiedliwości z początku lutego, zebrała się w sobotę Rada Polityczna PiS. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński przedstawił podstawowe punkty programu PiS dotyczącego walki z kryzysem. Po raz kolejny wystosował też apel do rządu. - Apeluję do Donalda Tuska i do innych ważnych polityków PO, aby się opamiętali, aby podjęli prawdziwą walkę z kryzysem, a nie stosowali kolejne socjotechniczne, propagandowe chwyty - zwracał się do rządzących prezes PiS.
Antykryzysowe propozycje Prawa i Sprawiedliwości nie są niczym nowym. PiS proponuje m.in. zwiększenie o 7 mld zł deficytu budżetowego. W ocenie Jarosława Kaczyńskiego, jest to "bardzo umiarkowane zwiększenie deficytu", a w wyniku tego stosunek deficytu do PKB będzie na poziomie 2 proc., czyli o 1 proc. mniej niż to, co dopuszczono w traktacie z Maastricht. Prezes PiS wezwał też rząd do prac nad zwiększeniem wydatkowania środków z unijnych funduszy. A w tym kontekście do odrzucenia partyjnych kryteriów przy podziale środków. - Zastosowanie takich kryteriów spowodowało, że zweryfikowano podjęte już decyzje, co spowodowało spowolnienie wydatkowania - tłumaczył prezes PiS. Jarosław Kaczyński wezwał również rząd do wystąpienia do Unii o możliwość rozluźnienia reguł dysponowania tymi środkami, aby można je było przeznaczyć na ratowanie miejsc pracy oraz małych i średnich firm. Wśród antykryzysowych propozycji PiS znalazły się również: wprowadzenie możliwości wyboru, czy przyszły emeryt odkładałby składki emerytalne w otwartych funduszach emerytalnych, czy tylko w ZUS, wprowadzenie robót publicznych w miejscach o największym bezrobociu czy też użycie środków na pomoc społeczną w celu ratowania miejsc pracy.
Prawo i Sprawiedliwość ma również przygotowany projekt ustawy ułatwiającej przedsiębiorcom renegocjację umów opcji walutowych. - Musimy rozwiązać problem opcji przez odpowiednią ustawę. I taką ustawę w krótkim czasie w Sejmie przedłożymy. Mam nadzieję, że tym razem nie zostanie zastosowana metoda do tej pory stosowana zawsze, to znaczy, że jeśli jest to projekt PiS, to albo się go trzyma w szufladzie, albo jest odrzucany w pierwszym czytaniu. Jeżeli taka metoda zostanie zastosowana, to będzie to oznaczało, że rząd w sposób całkowicie bezpośredni bierze na siebie odpowiedzialność za ruinę tysięcy polskich przedsiębiorstw - mówił Jarosław Kaczyński. W ocenie prezesa PiS, zobowiązania przedsiębiorców wobec banków z tytułu opcji, które narastały w gigantycznym tempie, to metody, które do tej pory "były stosowane tylko w kontraktach zawieranych z grupami przestępczymi". - Tam to narastało tak szybko i państwo ma prawo się temu przeciwstawić. To też jest element walki z kryzysem - dodał prezes PiS.
Propaganda zamiast polityki
Niemal wszystkie działania rządu w obliczu kryzysu spotkały się z krytyką Jarosława Kaczyńskiego. Przede wszystkim ze względu na filozofię działania wyznawaną przez ekipę Donalda Tuska. - Ci, którzy są dzisiaj przy władzy, frakcja rządząca, ma na te sprawy pogląd inny. W dalszym ciągu uważa, że polityka gospodarcza to niski deficyt i niska inflacja, a całą resztę załatwi wszechregulacja rynkowa. Przy czym działania, które realizują w jakiś sposób solidarność społeczną, są przeszkodą w tym jedynie słusznym i uzasadnionym działaniu, które wszystko sprowadza do rynku - ocenił działania rządu Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS uważa, że rząd Tuska zamiast realnie walczyć z kryzysem, podejmuje przede wszystkim działania propagandowe. Jak chociażby szumnie zarządzona akcja oszczędnościowa, która w ciągu kilku dni miała przynieść prawie 20 miliardów oszczędności w budżecie, czy też wywołanie kwestii wejścia Polski do strefy euro. - Jeśli spojrzeć na cały kontekst tej sytuacji, to widać tak naprawdę, że celem jest skupienie opinii publicznej na tej kwestii i uczynienie z niej swego rodzaju nowego cudu, kamienia filozoficznego, złotego środka, przy pomocy którego będzie można rozwiązywać sprawy kryzysu gospodarczego. Społeczeństwo ma uwierzyć, że droga do przejścia przez kryzys to droga do euro. A dyskusja wokół euro to dyskusja wokół kryzysu - uważa Jarosław Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS, nawet gdyby Prawo i Sprawiedliwość chciało wprowadzić euro, to za czasów swoich rządów nie zdołałoby tego zrobić. Jak wyjaśnił Jarosław Kaczyński, rząd PiS zaraz po objęciu władzy musiał zmagać się z nałożoną na Polskę przez Unię procedurą nadmiernego deficytu. Zmagania zakończyły się sukcesem, gdyż przez 2 lata mieliśmy stosunkowo niski deficyt budżetowy. W efekcie zdjęto z nas tę procedurę w czerwcu 2008 roku, czyli już za czasów rządów obecnej koalicji. W ocenie Jarosława Kaczyńskiego, gdyby PiS miało przygotowany program wejścia do euro i realizowało go najszybciej, jak było można, to dzisiaj bylibyśmy co najwyżej w przedsionku euro - czyli korytarzu ERM2. A pobyt w ERM2 w obecnej sytuacji zakończyłby się dla Polski, w ocenie Jarosława Kaczyńskiego, ruiną. W sytuacji przebywania w ERM2 i ataków spekulacyjnych na złotego musielibyśmy dbać o stabilność kursu, zużywając do tego nasze rezerwy walutowe, a i tak zapewne - w konfrontacji z zasobniejszymi w fundusze inwestorami spekulacyjnymi, nie zdołalibyśmy utrzymać złotego w korytarzu wahań. W efekcie moglibyśmy zostać i bez rezerw walutowych, i bez euro.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-03-02
Autor: wa