PiS upomina się o Żerań
Treść
Niepewna jest przyszłość zakładów FSO w Warszawie. Kierownictwo firmy kolejny raz chce obniżyć pracownikom pensje. Od trzech tygodni załoga jest w sporze zbiorowym z zarządem spółki, a na dzisiaj wyznaczono termin rokowań zarządu ze związkowcami.
- Od roku nasi pracownicy tracili miesięcznie ok. 20 procent zarobków z powodu małej produkcji, a niestety nic się nie zmieniło i wciąż mamy małe zamówienia - mówi Franciszek Piotrowski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" w FSO. - Kierownictwo spółki wystąpiło z propozycją dalszego ograniczenia płac w wysokości 24 proc. dla tych, którzy zarabiają do 3,5 tys. zł brutto, i 27 proc. dla tych, którzy zarabiają więcej - dodaje. Jednak tym razem załoga nie chce się zgodzić na nowe, coraz mniej korzystne warunki płacowe.
W ubiegły piątek odbyła się manifestacja pracowników firmy niezgadzających się z propozycjami zarządu. Załoga nie wie dokładnie, co zarząd firmy planuje zrobić z zakładem. - Pracownicy boją się, że właściciel chce doprowadzić zakład do upadku - podkreśla poseł Artur Górski (PiS), który wraz z kolegami klubowymi spotkał się w piątek z pracownikami z Żerania. Według związkowców, FSO prawdopodobnie chcą kupić Chińczycy i dlatego w ramach pakietu zachęt dla nich ogranicza się zarobki. - Dwa tygodnie temu była delegacja z Chin i oglądali zakład - zauważa Piotrowski.
Trudną sytuację zakładu pogorszyła także ubiegłoroczna decyzja władz Warszawy o podwyżkach opłat za dzierżawę wieczystą terenu. Jak wyjaśniają związkowcy, miasto podniosło podatek od wieczystego użytkowania gruntów o 1200 procent i w tej chwili wynosi on ok. 20 mln zł rocznie (wcześniej wynosił 1,8 mln zł). Firma odwołała się od decyzji i obecnie sprawa znajduje się w procedurze odwoławczej.
Na razie pracownicy spółki otrzymali tzw. wypowiedzenia zmieniające, ale ludzie w 90 procentach go nie akceptują. - Przeprowadziliśmy referendum wśród pracowników, wzięło w nim udział ponad 1,5 tys. osób, z czego ponad 1,4 tys. odmówiło przyjęcia nowo proponowanych warunków - tłumaczy Piotrowski. Od 1 sierpnia biegnie okres wypowiedzenia i od 1 listopada pracownik - jeśli do połowy okresu wypowiedzenia nie złoży oświadczenia o nieprzyjęciu proponowanych warunków - pracuje ze zmniejszonym wynagrodzeniem. Jeśli natomiast do połowy września złoży oświadczenie o nieprzyjęciu nowych warunków, to z mocy prawa nastąpi rozwiązanie stosunku pracy po okresie wypowiedzenia.
Posłowie PiS nie chcą być bierni wobec dramatu pracowników FSO. - Jako posłowie będziemy sprawę monitorowali - mówi Górski. Poseł Mariusz Błaszczak dodaje, że klub PiS zwrócił się z zapytaniem do premiera Donalda Tuska o przyszłość zakładu, na które szef rządu ma odpowiadać w najbliższy czwartek w ramach pytań bieżących. Według Błaszczaka, w interwencji poselskiej wspólnie ze związkowcami ustalony zostanie także termin spotkania z wicepremierem i ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem, na którym padną pytania o pomoc rządową dla FSO. - W innych państwach rząd udziela wsparcia firmom. Chociażby w Niemczech Opel jest wspierany przez rząd, podobnie we Włoszech Fiat - zauważa poseł, przypominając, że powstał projekt przeniesienia produkcji pandy z Polski do Włoch; projekt, który nie ma uzasadnienia w ekonomii, bo produkcja w Polsce jest efektywniejsza i tańsza, jednak robi się to ze względu na utrzymanie miejsc pracy we Włoszech.
Właścicielem FSO jest obecnie ukraiński koncern AvtoZAZ. W zakładach w Warszawie zatrudnionych jest 1870 pracowników, a przy produkcji samochodów łącznie pracuje ok. 3,5 tys. osób, ponieważ do FSO należą jeszcze spółki zależne, m.in. w Siedlcach i Ciechanowie.
Paweł Tunia
Nasz Dziennik 2010-07-20
Autor: jc