Pierwszy proces za polskie obozy
Treść
Używanie sformułowania "polskie obozy koncentracyjne" poza granicami RP może być karane przez polskie sądy. Pierwszy taki proces ruszy 13 września - dowiedział się "Nasz Dziennik". Pozwany to niemieckie wydawnictwo Axel Springer.
Sprawa jest możliwa dzięki przełomowemu wyrokowi Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 2010 r., który - powołując się na prawodawstwo Unii Europejskiej - uznał m.in., że polski wymiar sprawiedliwości może osądzać czyny niedozwolone popełnione przez osoby zamieszkujące inne państwo członkowskie, jeżeli szkoda powstała na terytorium Polski. O to właśnie zabiegał w swojej walce sądowej Zbigniew Osewski, który zapoznał się z artykułem pt. "Podróż Asafa dookoła świata" napisanym przez Miriam Hollstein w jednym z listopadowych numerów "Die Welt" z 2008 roku. Użyte w nim sformułowania "polnische Konzentrationslager Majdanek" wywołało oburzenie mieszkańca Świnoujścia, którego rodzina padła ofiarą niemieckich represji m.in. w obozie w Essen.
W uzasadnieniu sąd zwrócił uwagę, że niemieckojęzyczny dziennik "Die Welt", wydawany przez Axel Springer Aktiengesellschaft z siedzibą w Berlinie, jest sprzedawany także w Polsce, poza tym ukazuje się w wersji internetowej, a to oznacza, że domniemane naruszenie dóbr osobistych miało miejsce na terytorium Polski. Tym samym sprawa trafiła do rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Mieszkaniec Świnoujścia domaga się od Axel Springer zamieszczenia przeprosin w głównych polskich dziennikach oraz zadośćuczynienia w wysokości 500 tys. zł z wpłatą tej kwoty na rzecz Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Marii Konopnickiej w Świnoujściu.
Zawiadomienie o rozprawie, która odbędzie się 13 września, otrzymał już pełnomocnik Osewskiego mec. Lech Obara. Jak wskazuje, w lutym 2011 r. na witrynie internetowej "Die Welt" ponownie ta sama autorka - Miriam Hollstein użyła sformułowania "polski obóz zagłady". - Redaktorzy tego pisma później przepraszają, ale - jak widać - nie wywołuje to głębszych refleksji i żadnej poprawy postępowania. Toteż niewiele to pomaga. Powinniśmy powstać z kolan i nie cieszyć się przeprosinami, ale zwyczajnie występować do sądu - podkreśla adwokat. W jego ocenie, postanowienie sądu otworzyło drogę prawną oznaczającą, że każdy poszkodowany w ten sposób przez unijne środki masowego przekazu może wytoczyć proces przed polskim sądem. - Zostało rozstrzygnięte, że jest to właściwość polskiego prawa i naszych sędziów - zauważa mecenas.
Ale Axel Springer nie zamierza poddać się bez walki. Spółka partnerska adwokatów Góralski & Góralska reprezentująca ten niemiecki koncern medialny skierowała do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o wydłużenie terminu do złożenia pisma przygotowawczego do dnia rozprawy. Adwokat Karolina Góralska wnosi jednocześnie w swoim piśmie ze stycznia 2012 r. "o oddalenie powództwa w całości oraz o zasądzenie od powoda na rzecz pozwanego kosztów zastępstwa procesowego według norm przypisanych". Uwzględnienie wniosku pełnomocnika Axel Springer może prowadzić do przedłużenia procesu, ponieważ strona pozywająca mogłaby się zapoznać z treścią pisma przygotowawczego dopiero w dniu rozprawy - 13 września. Tymczasem ta również musi mieć odpowiedni czas na ustosunkowanie się do stanowiska Góralskiej. Oznaczałoby to, że proces zostanie odroczony o kolejne miesiące. - Pełnomocnik Axel Springer poprosił o zezwolenie na udzielenie odpowiedzi na nasz pozew aż do dnia rozprawy. W związku z tym zwróciliśmy się do sądu, żeby zobowiązał pozwanego do ustosunkowania się do naszego powództwa w ciągu 6 miesięcy, co jest wystarczająco długim terminem - zaznacza mec. Obara. Filip Rakiewicz, prawnik specjalizujący się w problematyce ochrony dóbr osobistych, autor studium "Poczucie tożsamości narodowej jako dobro osobiste w świetle polskiego prawa cywilnego" opublikowanego w kwartalniku "Studia Prawa Prywatnego" [nr 2 i 3-4/2011 - przyp. red.], potwierdza, że formułowanie i rozpowszechnianie wypowiedzi o obozach zagłady w taki sposób, który czyni choćby nawet niezamierzone sugestie o rzekomym polskim udziale w ich tworzeniu i w zbrodniach tam dokonanych, narusza dobra osobiste wszystkich Polaków. - Dobra te są szczególnie cennymi wartościami, pozostającymi pod ochroną prawa, związanymi nieodłącznie z osobą ludzką, a należą do nich m.in. godność, prywatność, dobre imię, a także poczucie tożsamości narodowej - mówi Rakiewicz. Dodaje, że część dziennikarzy tłumaczy stosowanie w prasie sformułowań o "polskich obozach" stwierdzeniem, że są to tylko tzw. skróty myślowe. - Argumentacja ta jest z gruntu błędna i razi naiwnością. Nikt przecież nie określa np. obozu założonego przez Niemców w Oświęcimiu "żydowskim obozem koncentracyjnym", a poza tym zwroty o "polskich obozach" są wykorzystywane w niejednokrotnie uproszczonych materiałach prasowych najczęściej bez wyjaśnienia, że chodzi wyłącznie o lokalizację geograficzną. Co jednak istotniejsze, formuła "polski obóz koncentracyjny" i podobne stanowią zaprzeczenie rzetelnego opisu przedstawianego zjawiska. Jej rozpowszechnianie pozostaje w sprzeczności z prawnym obowiązkiem postępowania zgodnie z etyką zawodową nakazującą prawdziwe przedstawianie rzeczywistości - kwituje prawnik.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik Poniedziałek, 4 czerwca 2012, Nr 129 (4364)
Autor: au