Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pieniądze z NBP odpłyną za granicę

Treść

Stopy procentowe pozostaną na niezmienionym poziomie. Zmniejszona zostanie za to rezerwa obowiązkowa banków - zdecydowała Rada Polityki Pieniężnej. Beneficjentem decyzji Rady jest sektor bankowy, który od dawna zabiegał o uwolnienie rezerw, przekonując, że uruchomi to akcję kredytową. Jednak część finansistów ostrzega, iż pieniądze zamiast w formie kredytów dla przedsiębiorców trafią do kieszeni zagranicznych inwestorów, którzy wycofują się z Polski.

Rada Polityki Pieniężnej już drugi miesiąc z rzędu utrzymuje stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Główna stopa procentowa NBP wynosić będzie nadal 3,75 procent. Decyzja Rady jest zgodna z oczekiwaniami większości analityków, którzy obniżki stóp o 0,25 punktu procentowego spodziewają się dopiero w czerwcu. Równocześnie Rada zdecydowała o obniżeniu stopy rezerwy obowiązkowej odprowadzanej przez banki do NBP z 3,5 do 3 procent.
Środki z rezerwy obowiązkowej zmniejszają koszt kontroli obiegu pieniądza i w tym sensie są najtańszym sposobem walki z inflacją. Zmniejszenie poziomu rezerw spowoduje, że NBP - walcząc z inflacją, która sięga 4 proc., tj. o 0,5 proc. więcej niż założony cel inflacyjny - będzie musiał więcej złotych ściągnąć z rynku. Oprocentowanie bonów pieniężnych banku centralnego jest wyższe niż oprocentowanie rezerw składanych przez banki. - Obie decyzje Rady uważam za słuszne. RPP stanęła przed dylematem, ponieważ należało ożywić akcję kredytową banków komercyjnych, ale tak, aby nie zwiększyć inflacji, która w Polsce jest stosunkowo wysoka. Utrzymanie stóp na dotychczasowym poziomie ma charakter antyinflacyjny, zaś zmniejszenie stopy rezerw, aczkolwiek działa proinflacyjnie, zwiększy płynność banków, co być może przełoży się na zwiększenie akcji kredytowej - komentuje prof. Andrzej Kaźmierczak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
- Część tych pieniędzy trafi na rynek międzybankowy w formie lokat, wpływając na obniżenie WIBOR (tj. ceny kredytu, jakiego wzajemnie udzielają sobie banki). To powinno obniżyć oprocentowanie kredytów dla konsumentów i gospodarki - uważa prof. Kaźmierczak. Zastrzega jednak, że nie ma żadnej pewności, iż tak się stanie. - Banki komercyjne w Polsce są w ogromnej większości w rękach zagranicznych akcjonariuszy i to oni mają na nie wpływ, a nie NBP - zauważa.
Oznacza to, że banki, owszem, mogą przeznaczyć uwolnione z rezerw kilkanaście miliardów złotych na kredytowanie polskiej gospodarki, ale mogą też wybrać bezpieczniejsze formy inwestowania, jak chociażby zakup obligacji i bonów skarbowych emitowanych przez Ministerstwo Finansów lub bonów pieniężnych NBP
Co więcej, pieniądze uwolnione z NBP banki mogą też wytransferować za granicę w formie np. spłaty zapadających zobowiązań czy lokat wobec własnej centrali, co w warunkach kryzysu finansowego jest wielce prawdopodobne - zauważa Jerzy Bielewicz z JB Consulting, prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Niewykluczone, że dzięki temu wielu inwestorów zagranicznych będzie mogło wycofać się z Polski. Zaś zmniejszenie rezerw sprawi, że banki nie będą musiały zabiegać u swoich zagranicznych akcjonariuszy o środki na podwyższenie kapitałów własnych do wymaganego progu, bo sfinansują to pozyskaną z NBP gotówką. - Zanim zacznie się bankom pomagać, należałoby sprawdzić ich wiarygodność w kontekście złych kredytów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy jest zdania, że do tej pory nie pokazały jeszcze wszystkich swoich strat - ostrzega Bielewicz. Jego zdaniem, uwolnienie rezerw zdejmie odpowiedzialność za niefrasobliwe udzielanie kredytów z zagranicznych właścicieli banków, którzy nie będą musieli dokładać z własnej kieszeni, gdy nagle wzrośnie poziom złych długów. Sześćset tysięcy osób zalega ze spłatami rat, a poziom niespłaconych zobowiązań kredytowych wobec banków sięga już 39 mld zł i szybko rośnie. - W kryzysie banki muszą bardziej patrzeć, komu dają pieniądze. Nie stępia się im wtedy zmysłów - podkreśla Bielewicz.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-05-28

Autor: wa