Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pieniądze na wyciągnięcie ręki

Treść

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Wybory samorządowe traktowane są przez wielu jako wybory lokalne, marginalne. Tymczasem wybieramy w nich radnych, którzy będą decydować o wydatkowaniu naszych pieniędzy przepływających przez „lokalne” budżety: gmin, miast, powiatów i samorządu wojewódzkiego. Śmiem twierdzić, że wybory samorządowe, które odbędą się w listopadzie, będą miały większe znaczenie niż przyszłoroczne wybory parlamentarne. To wynik tych pierwszych zdecyduje o tym, czy w Polsce rozpocznie się niezbędny proces reformy systemu społeczno-gospodarczego, czy też dalej postępować będzie proces rozkładu.

O tym, że praktycznie nie ma obszaru systemu w Polsce, który nie wymagałby natychmiastowej naprawy, nikogo przekonywać nie trzeba. Wszystkich problemów stojących przed Polską nie sposób tutaj opisać, ale chciałbym zwrócić uwagę na jedno pilne zadanie, którego rozwiązanie leży w gestii władz samorządowych.

Nasze pieniądze nie w naszym banku

Budżety samorządowe to pieniądze płacone w formie różnych podatków przez mieszkańców danej gminy, miasta, powiatu, województwa. Jest to wspólny zasób gospodarczy służący realizacji interesów danej społeczności (podatników). Jednostki samorządu terytorialnego, realizując określone zadania społeczno-gospodarcze, na bieżąco korzystają z usług bankowych.

I w tym miejscu pojawia się sygnalizowany problem, który wymaga rozwiązania. Otóż obsługą finansową samorządów zajmują się wyłącznie banki komercyjne, co gorsza, w większości banki zagraniczne. Biznes bankowy należy do najbardziej dochodowych, stabilnych i jednocześnie najmniej ryzykownych spośród wszystkich rodzajów aktywności gospodarczej.

Nie bez powodu Mayer Rotshschild mawiał: „Dopóki jestem w stanie kontrolować przepływ pieniądza w danym kraju, nie dbam o to, kto w nim stanowi prawo”.

A w Polsce pieniądz publiczny stanowi tworzywo dla prywatnego, w znacznej większości zagranicznego biznesu bankowego, co jest zdecydowanie sprzeczne z interesem publicznym. Aby wyobrazić sobie skalę tego zjawiska (de facto marnotrawstwa środków publicznych), przytoczmy kilka liczb.

W roku 2013 wydatki wszystkich samorządów w Polsce wyniosły ponad 183 mld złotych. Według szacunków w roku 2014 przekroczą 204 mld złotych. Tyle pieniądza publicznego, czyli surowca do robienia biznesu bankowego, my jako podatnicy dostarczamy bankom komercyjnym w ciągu tylko jednego roku.

Ale sam przepływ pieniądza to nie wszystko. Samorządy dla realizacji swoich zadań zaciągają kredyty. Rzecz zupełnie naturalna. Na koniec roku 2013 zadłużenie samorządów wyniosło blisko 70 mld złotych. Na koniec 2014 przekroczy według prognoz 75 mld złotych. Kto pożycza pieniądze samorządom? Oczywiście banki komercyjne, w szczególności zagraniczne. Rzecz jasna, nie pożyczają altruistycznie, ale w celu osiągnięcia zysków, a te nie są małe.

Miasto Łódź, zadłużone na poziomie ponad 2 mld zł, płaci rocznie ponad 70 ml zł samych odsetek. Odsetki Sejmiku Województwa Łódzkiego, przy zadłużeniu ponad 400 mln zł, to blisko 20 mln złotych. Tylko te dwie jednostki samorządu terytorialnego – miasto Łódź i sejmik – w latach 2006-2013 zapłaciły ponad 430 mln zł samych odsetek z tytułu zaciągniętych kredytów. Kto i komu?

Odpowiedź jest prosta. My, podatnicy, mieszkańcy miasta Łodzi i województwa łódzkiego wypłaciliśmy ponad 430 mln zł (!!!) (ponad 100 mln euro) akcjonariuszom i udziałowcom banków, w zdecydowanej większości zagranicznych. Nie inaczej jest w innych miastach i województwach.

W skali kraju odsetki płacone od zaciągniętych przez samorządy kredytów przekraczają ponad 1 mld zł rocznie. Z racjonalnym postępowaniem i efektywnym zarządzaniem nie ma to nic wspólnego. To jest mniej więcej tak, jakby właściciel piekarni zgromadzone zapasy mąki oddał za darmo konkurencji, a sam kupił mąkę na kredyt.

Rodzą się więc pytania. Czy te antyspołeczne, sprzeczne z interesem podatników działania wynikają z niewiedzy (głupoty) rządzących? Czy jest to świadome niszczenie rodzimego systemu gospodarczego w imię doraźnych, krótkoterminowych interesów politycznych i ekonomicznych?

Czy można inaczej?

Nie tylko można, ale trzeba, jeśli chcemy zbudować system społeczno-gospodarczy, w którym finanse publiczne mają służyć wszystkim, a nie stanowić źródło gigantycznych zysków jedynie dla wybranych. Przykładów, jak tego dokonać, dostarczają rozwiązania krajów wysoko rozwiniętych: Niemiec, Austrii, Szwajcarii itd.

Rozwiązaniem modelowym może służyć ostatni z wymienionych, Szwajcaria, w której sieć banków komunalnych (Kantonalbanken) stanowi w dosłownym tego słowa znaczeniu sieć, barierę uniemożliwiającą przepływ pieniądza publicznego do prywatnych instytucji finansowych.

Mechanizm ich funkcjonowania jest banalnie prosty. Kantony, odpowiednik naszych województw, powołały własne instytucje finansowe (banki), których celem jest zatrzymać pieniądz publiczny i zarządzając nim, przyczyniać się do wzrostu zamożności społeczności lokalnej. Zyski wypracowane przez banki nie uciekają „na zewnątrz” do zagranicznych akcjonariuszy, ale pozostają w systemie finansów publicznych, służąc lokalnej społeczności (podatnikom). Właścicielem banku kantonalnego są de facto mieszkańcy danego kantonu.

Racjonalność w cenie

U podstaw rozwoju tego typu samorządowych instytucji finansowych leży racjonalne założenie, że zasób pieniądza publicznego jest własnością danej społeczności lokalnej (jednostki samorządowej), która go tworzy, płacąc podatki. Budżet gminy jest własnością mieszkańców gminy, pieniądze w budżecie powiatu należą do mieszkańców powiatu itd.

Firmy wykorzystują posiadane zasoby (aktywa) dla maksymalnego pomnażania bogactwa swoich właścicieli. Tak samo pieniądz publiczny (budżety samorządów) powinien w maksymalnym stopniu służyć społeczności, która ów zasób tworzy, a nie stanowić podstawy dla prywatnego biznesu bankowego.

W Szwajcarii banki komunalne nie pozwalają na odpływ pieniądza publicznego do banków prywatnych. W Polsce niestety takiej sieci zatrzymującej pieniądz podatnika nie mamy. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby podobny system zacząć budować. Potrzeba tylko determinacji i woli rządzących. Potencjał ekonomiczny w postaci ilości pieniądza publicznego jest wystarczający do utworzenia banku samorządowego w każdym z województw.

Przedstawione w tabeli dane jednoznacznie pokazują, że nawet najmniejsze województwo opolskie dysponuje potencjałem ponad 4 mld pieniądza samorządowego rocznie. Tyle środków przepływa przez wszystkie jednostki samorządu terytorialnego (gminy, miasta, powiaty, województwo) w ciągu zaledwie jednego roku w tym regionie.

Szczegółowe rozwiązania funkcjonowania banku należy naturalnie poprzedzić gruntowną analizą, ale zasadniczo powinny to być podmioty, które obsługują budżety jednostek samorządu terytorialnego i oferują uniwersalne produkty bankowe dla mieszkańców regionu i rodzimych przedsiębiorstw. Właścicielem banków samorządowych powinny być bezwzględnie jednostki samorządu terytorialnego.

Reasumując – ekonomia i prawidłowe postrzeganie dobra wspólnego przemawiają za tworzeniem tego typu instytucji. Jest jednak pewien problem natury pozaekonomicznej. Racjonalność polityczna (utrzymanie władzy) oparta na czteroletnich cyklach wyborczych nie pokrywa się niestety z racjonalnością ekonomiczną, która wymaga horyzontu dłuższego niż cykl wyborczy.

Powstanie banków kantonalnych w Szwajcarii to w większości druga połowa XIX wieku. Legitymują się ponadstuletnim doświadczeniem działalności, wrastaniem w rynek, w świadomość mieszkańców. Nie znaczy to, że pozytywne efekty funkcjonowania banków samorządowych w Polsce będzie można zauważyć dopiero za kilkadziesiąt lat. Jednak czteroletnia kadencja może okazać się zbyt krótka, biorąc pod uwagę złożoność i czasochłonność procesu związanego z samym prawnym aspektem powołania nowego banku.

Kolejnym problemem będzie nieuchronny bezkompromisowy atak lobby bankowego, które z pewnością użyje wszystkich sił i środków, aby nie dopuścić do powstania banków samorządowych. Wyobraźnia podpowiada występy przeróżnej maści ekspertów straszących i kpiących. Nie da się, bo: „dyrektywy UE i ustawa o zamówieniach publicznych zabraniają, głupi pomysł, nigdzie to nie funkcjonuje, ograniczenie zasady konkurencji, niesprawdzona teoria, czasy globalizacji itd.”.

Czy nowym koalicjom rządzącym po jesiennych wyborach w Polsce lokalnej wystarczy determinacji, aby rozpocząć proces budowy sieci finansowych instytucji samorządowych? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że taki proces należy zainicjować, bo bankowa repolonizacja przynajmniej pieniądza samorządowego jest warunkiem koniecznym rozwiązania problemów społeczno-gospodarczych stojących przed samorządami i w konsekwencji przed Polską.

Banki samorządowe „obrabiające” pieniądz lokalny (publiczny i prywatny) będą kluczowym akceleratorem rozwoju gospodarczego w regionie. Rezygnacja z tego wyzwania będzie skutkować dalszą stagnacją rodzimej małej i średniej przedsiębiorczości, wzrastającą dominacją kapitału zagranicznego na poziomie regionalnym, a w konsekwencji quasi-kolonialną strukturą systemu społeczno-gospodarczego. Od poziomu centralnego do lokalnego.
Dr Piotr Grabowski
Nasz Dziennik, 21 sierpnia 2014

Autor: mj