Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pełnomocnik bez mocy

Treść

Julia Pitera wielokrotnie zapowiadała przygotowanie rozwiązań systemowych, które pomogą skuteczniej niż CBA zwalczyć patologię korupcji, nowel upraszczających prawo i usuwających urzędniczą uznaniowość. Systemowy program miał powstać w ciągu trzech miesięcy. Choć od objęcia przez minister Julię Piterę stanowiska pełnomocnika ds. opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów minęło już pół roku, nie tylko nie przygotowała żadnego programu, ale nie ma nawet założeń doń. Pytana o "program" Pitera przesyła... "studniówkowy raport". Nie prowadzi również prac nad strategią antykorupcyjną - tę koordynuje bowiem MSWiA. Posłowie koalicji i opozycji zastanawiają się, czy nie należałoby w takiej sytuacji zlikwidować jej stanowiska. Julia Pitera o korupcji i walce z nią może mówić długo i chętnie. Jeszcze chętniej o złym prawie, zwłaszcza w kwestiach gospodarczych, które należałoby zmienić, uprościć tak, by uniemożliwić urzędnikom, prokuratorom, sędziom, posłom, radnym etc. tworzenie sytuacji korupcyjnych. Te wszystkie elementy miały znaleźć się - jak deklarowała sama Pitera na przełomie października i listopada 2007 r. - w specjalnym systemowym programie antykorupcyjnym. Jeszcze jesienią ubiegłego roku minister publicznie przekonywała, że taki program - alternatywny wobec "represyjnych" działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego - powstanie najdalej w ciągu trzech miesięcy. Taka też miała być główna rola minister Pitery w kancelarii premiera Donalda Tuska. - Głównym moim zadaniem jako pełnomocnika rządu jest opracowanie programu zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych, w tym w samorządzie terytorialnym - twierdzi Pitera. Nic szczególnego się nie dzieje "Programu Pitery" jednak nie ma. Sytuacja bulwersuje zarówno posłów koalicyjnego PSL, jak i opozycyjnych PiS i Lewicy. I niepokoi klubowych kolegów minister. - Nie znam programu walki z korupcją, który miała przygotować pani minister Julia Pitera. Walka z korupcją - co nie ulega wątpliwości - jest potrzebna, te zadania realizuje powołane do tego celu Centralne Biuro Antykorupcyjne. Poza tym nic szczególnego w tej materii się nie dzieje - mówi poseł Wiesław Woda (PSL) z sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, pytany przez "Nasz Dziennik" o "systemowy program walki z korupcją". Posłowie zarówno koalicji, jak i opozycji są zaniepokojeni: nie tylko przez pół roku nie powstał program walki z korupcją, ale też nie wpływają projekty nowelizacyjne, które mogłyby choćby doraźnie to zjawisko ograniczyć. - Nie ma żadnych rządowych pomysłów na skuteczną walkę z tą patologią. Jedynym pomysłem było pozostawienie Mariusza Kamińskiego na stanowisku szefa CBA. Myślę, że premier Tusk dobrze zrobił, że go tam zostawił - uważa poseł Marek Wikiński (Lewica), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji "Przyjazne państwo". Program? Jaki program? Zaskoczenia pytaniem o założenia systemowego programu antykorupcyjnego nie kryją jej klubowi koledzy. Niektórzy z polityków Platformy Obywatelskiej nie ukrywają, że sami chcieliby taki program poznać. - Nie znam tego programu, jeszcze się z nim nie zapoznałem. A jaki program? Bo kilka razy był proklamowany kolejny program walki z korupcją - mówi poseł Konstanty Miodowicz (PO). - W środę będę gościł w Świętokrzyskiem panią minister Julię Piterę i nie omieszkam jej zapytać o ten program - dodaje parlamentarzysta. Zwróciliśmy się do minister Julii Pitery z prośbą o przedstawienie zapowiadanego przez nią systemowego programu walki z korupcją, jego założeń lub - jeżeli nie będzie w stanie tego uczynić - wyjaśnienia, dlaczego taki program przez pół roku nie powstał. Wielostronicowa odpowiedź, jaką otrzymaliśmy, może robić wrażenie. Problem w tym, że... nie jest to program walki z korupcją, a specjalny raport, który każdy minister rządu Donalda Tuska przedkładał premierowi na tzw. studniówkę rządu. Prac nad "systemowym programem" minister nie podjęła. - W tym zakresie uczestniczyłam w inicjatywie ustawodawczej zmierzającej do nowelizacji ustawy z 24 maja 2002 r. o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu - art. 5 ustawy zadania ABW, w zakresie przywrócenia uprawnień do zajmowania się przestępstwami o charakterze korupcyjnym - informuje Pitera. I to tak naprawdę jedyne "dokonania" rządowego pełnomocnika. Pozostałe strony dokumentu wypełniają informacje o działaniach czysto interwencyjnych podległego Piterze sekretariatu oraz Rady do Spraw Uchodźców, a także działaniach podejmowanych przez inne jednostki administracyjne. Jak się okazuje, Pitera prowadzi obfitą korespondencję, tyle że z przygotowywaniem antykorupcyjnego programu ma ona niewiele wspólnego. Listy o treściach ogólnych stanowiły blisko 25 procent korespondencji, jaka wpłynęła do departamentu. Nie Pitera, a Siemoniak - Przez pół roku nie przedstawiono nam żadnego pomysłu na walkę z korupcją w wykonaniu pani Pitery. Nie mówię już o programie kompleksowym, ale choćby pomysłach, nad którymi można pracować. Wydaje się więc, że pani Pitera, choć przecież miała być pełnomocnikiem rządu zajmującym się walką z korupcją, pomysłu na takie działania nie ma - uważa poseł Jarosław Zieliński (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Dlaczego Pitera przez pół roku, mimo medialnych, spektakularnych wystąpień, nie przygotowała zarysu zmian niezbędnych do skutecznej, systemowej walki z korupcją? Światło na tę sprawę rzuca niewielki dopisek w przesłanym do nas piśmie. Pod obszernym "studniówkowym opracowaniem" niewielką czcionką, kapitalikami praktycznie minister Pitera dopisała: "Co do samej strategii antykorupcyjnej, to uprzejmie informuję, iż prace nad samą strategią znajdują się w gestii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, pod kierunkiem Ministra Tomasza Siemoniaka". - W takim razie na co jest rządowe stanowisko minister Pitery? Za co płacą podatnicy? - zastanawiają się opozycyjni parlamentarzyści. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-06-03

Autor: wa