Patologia pod hasłem medycyny
Treść
Zdjęcie: Erik De Castro/ Reuters
Już prawie 8 tys. osób podpisało protest przeciwko „usłudze” ubezpładniania kobiet oferowanej w niektórych placówkach jednej z sieci medycznych zamieszczony na stronie Citizengo.org.
Oferta obejmuje „wszczepianie implantów antykoncepcyjnych”, czyli czasowe długotrwałe (do 3 lat) ubezpłodnienie, tj. w istocie hormonalną sterylizację (!). Uświadomienie sobie tego faktu, pozwala ocenić ciężar proponowanego zła. Dla oceny moralnej nie ma żadnego znaczenia, że czasowe ubezpłodnienie dokonywane jest na drodze hormonalnej, tj. farmakologicznej, a nie trwałej chirurgicznej. Odnosząc się natomiast do skutków, dla wielu kobiet ten czas będzie bezpowrotnie stracony, a przywrócenie płodności po usunięciu implantu mocno niepewne.
Sztyft pod skórę – patologiczna oferta
Implant, którego nazwy nie podano, w postaci sztyftu wszczepianego pod skórę, uwalnia hormon – progestagen, długotrwale zaburzający płodność kobiety. Oprócz hamowania owulacji środek tego typu ma także działanie wczesnoporonne, uniemożliwiające zagnieżdżenie się zarodka, jeśli dojdzie do zapłodnienia. Wprowadza kobietę w stan patologii także pod wieloma innymi aspektami. Na drodze innej niż estrogeny prowadzi do zwiększenia krzepliwości krwi, będąc czynnikiem ryzyka zakrzepicy żylnej i innych działań niepożądanych. Tymczasem informacja, że preparat zawiera „jedynie progestagen” (tj. nie zawiera estrogenów szkodliwych w innym mechanizmie), ma być chyba chwytem reklamowym. Dlaczego strona sieci nie informuje o groźnych powikłaniach, zabezpieczając się jedynie formułą, że „Szczegółowych informacji na temat zabiegu, działania implantu, przeciwwskazań i działań niepożądanych udziela lekarz”?
Poza jednoznaczną moralną oceną oferty należy pamiętać, że lekarz może zapomnieć o wymienieniu wszystkich przeciwwskazań, a tym bardziej powikłań. Do tego zdziwiłbym się, gdyby osoba w białym fartuchu dokonująca ubezpłodnienia chciała mówić o powikłaniach swoich wątpliwych działań.
Ubezpłodnią, potem zaoferują in vitro?
Propozycja wszczepienia implantów antykoncepcyjnych w świetle „porad antykoncepcyjnych”, które zamieszczono na innej stronie tej sieci, pisząc o… „kontaktach przygodnych” (SIC!), ma w założeniu kryć skutki rozwiązłości i promiskuityzmu. Z drugiej strony, z małżeństwa ma czynić jałową atrapę. W proteście postawiono pytanie, czy kobiety zachęcane dziś do zapłaty za implanty antykoncepcyjne już za parę lat będą szukać środków na zabiegi in vitro?
Ponadto „oferowanie implantów antykoncepcyjnych to nieuczciwość wobec kobiet, które często nie zdają sobie sprawy z długofalowych konsekwencji ich stosowania. […] Oferta ta uderza w zdrowie kobiet i uwzględnia jedynie krótkowzroczne interesy wielkich korporacji, z niechęcią odnoszących się do kobiet w stanie błogosławionym”. Z pewnością wielu klientów sieci to klienci korporacyjni. Czy do nich skierowana ma być ta uwłaczająca oferta?
Usługi niemedyczne sprzeczne z logiką
Skutki ubezpładniania nie tylko wykraczają poza indywidualne konsekwencje zdrowotne i psychologiczne, ale przenoszą się na skalę społeczną. Skandaliczna oferta uderza w oficjalną politykę rządu odnośnie do demografii, który zapewniał o trosce o rozwój demograficzny (tak przynajmniej rząd oficjalnie argumentował przyjęcie dofinansowania in vitro) i co podnosi protest: „Naraża to Skarb Państwa na trudne do wyobrażenia straty w związku z późniejszym leczeniem powikłań refundowanym następnie przez NFZ”.
Błędne koło nieetycznych działań, pozostających w specyficznej biznesowej symbiozie, napędzane jest za publiczne pieniądze. Już dziś polskie społeczeństwo sponsoruje sumą ponad 250 mln zł „kliniki” bawiące się ludzkim życiem w ramach procederu zapłodnienia in vitro.
Z drugiej strony nasze pieniądze przeznaczane są na refundację wielu specyfików antykoncepcyjnych. Trudno nie wspomnieć o powikłaniach ich stosowania, jak grożąca śmiercią zatorowość płucna u młodych kobiet, a w późniejszym wieku nowotwory, nadciśnienie, zawały i udary, choroby wątroby i dróg żółciowych i innych. Obowiązkiem ministra zdrowia jest racjonalne wydatkowanie publicznych środków na ochronę zdrowia, a nie na działania sprzeczne z tym celem.
Obławy sterylizacyjne w krajach Trzeciego Świata
Praktyki ubezpładniania kobiet znane są z krajów Trzeciego Świata. W kampanie sterylizacyjne w Afryce i Azji uwikłane są międzynarodowe koncerny farmaceutyczne oraz agendy ONZ jak Fundusz Ludnościowy ONZ (UNFPA). Wydawać się może to niewiarygodne, ale działania przestępcze nierzadko wychodzą od oficjalnych poważnych instytucji, wspieranych przez potentatów finansowych.
Przypadki „obław sterylizacyjnych” (trzeba to nazwać po imieniu) w Indiach obejmują najbardziej brutalne opisy, według których kobiety „operowano” brudnymi narzędziami, pozostawiając wijące się z bólu na ziemi. 13 z nich zmarło, o czym donosiły media w listopadzie br. Rządy niektórych państw krajów Afryki obawiają się również podstępu pod pretekstem np. szczepień ochronnych. Poddanie się kampaniom antynatalistycznym w krajach Afryki jest często elementem szantażu przy udzielaniu „pomocy gospodarczej”.
Próby kliniczne pierwszego hormonalnego implantu przeciwpoczęciowego (Norplant) prowadzone były w latach 70. w Chile i 80. w Bangladeszu. W USA do roku 1996 przeciwko producentowi, firmie Wyeth, wytoczono 50 tysięcy skarg sądowych z powodu działań ubocznych. Wyeth w ramach ugody zobowiązał się wypłacić 36 tysiącom kobiet po 1500 dolarów. Rozwiązanie zaakceptowały 32 tysiące poszkodowanych. Implant wycofano, niestety zastępując go innym produktem. Tymczasem implanty hormonalne wszczepiono bez wiedzy rodziców 13-letnim dziewczynkom w Southampton w Anglii, z co najmniej 9 gimnazjów, jak doniósł The Telegraph w 2012 roku. (http://www.telegraph.co.uk/health/healthnews/9065998/Girls-13-given-contraceptive-implants-at-school.html).
Więzienie za przestępcze praktyki
W Polsce obowiązuje art. 156 § 1 kodeksu karnego, zgodnie z którym: „Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci: 1) pozbawienia człowieka […] zdolności płodzenia, 2) […] ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej, choroby realnie zagrażającej życiu […] podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. Ekspertyzy prawnej wymaga sprawdzenie, dlaczego nie wszczyna się postępowań karnych wobec tych, którzy proponują długotrwałe ubezpłodnienie, także metodami innymi niż chirurgiczne, tj. metodami chemicznymi i hormonalnymi. Osoba odpowiedzialna za dopuszczenie do obrotu na terenie Polski oferowanego specyfiku powinna również ponieść prawne konsekwencje.
O ile przestępcze akcje sterylizacyjne w krajach Trzeciego Świata odrażają brutalnością, kampania socjotechniczna ruchów antynatalistycznych i feministycznych prowadzona w krajach Europy, przy jednoczesnej mentalności hedonistycznej zlaicyzowanych społeczeństw, osiągnęła swój cel. Zmiana mentalności jest punktem kluczowym rewolucji obyczajowej. Ta stosuje obecnie „europejskie” metody – zamiast fizycznego przymusu skuteczniejsza jest demoralizacja i zobojętnianie na zło obłóczone mirażem utylitarnych korzyści, aż do pełnej jego akceptacji. Wtedy niczego nie trzeba narzucać, a społeczeństwo, pod pretekstem dobrodziejstw techniki, samo przyjmie zgubne praktyki ideologii „praw reprodukcyjnych”, posuniętych do aborcji, antykoncepcji, sterylizacji, kastracji oraz in vitro.
Odzew na protest „Ubezpładnianie kobiet to działanie niemedyczne!” na portalu www.citizengo.org niewątpliwie określa naszą świadomość i wrażliwość na dobro i zło, w sytuacji gdy niektórym wydaje się, że wszystko można sprzedać pod hasłem medycyny.
@PRZYPISY O AUTORZE:Autor jest lekarzem specjalistą chorób wewnętrznych i doktorem habilitowanym nauk chemicznych.
Dr hab. Andrzej LewandowiczNasz Dziennik, 12 grudnia 2014
Autor: mj