Oszczędności zaszkodzą Polakom
Treść
Dane o sytuacji społeczno-gospodarczej kraju za rok 2008 zaprezentowane wczoraj przez Główny Urząd Statystyczny pokazują, że miniony rok nie był dla Polski najgorszy pod względem gospodarczym, a w dziedzinie demografii może być nawet zwiastunem pewnej poprawy. Jednak przyszłość - według ekspertów - wygląda mniej optymistycznie, a zapowiedzi rządu o ograniczaniu wydatków budżetowych wróżą źle polskiemu społeczeństwu.
- Polska gospodarka w pierwszej połowie 2008 r. rozwijała się szybko, jednak w drugiej połowie, zwłaszcza w czwartym kwartale, nasiliły się zjawiska i procesy, które wpłynęły na zwolnienie tempa wzrostu i co ważniejsze, te zjawiska i procesy będą oddziaływać na sytuację gospodarczą w kolejnych okresach - powiedziała wczoraj wiceprezes GUS Halina Dmochowska.
Według GUS, w 2008 r. wzrost PKB wyniósł 4,8 proc., w roku 2007 było to 6,7 proc., zaś w 2006 r. - 6,2 procent. Zdaniem prof. Jerzego Żyżyńskiego, w tym roku nastąpi dalszy spadek tempa wzrostu PKB, co jest konsekwencją nie tylko światowego kryzysu finansowego, ale także zapowiadanej przez rząd polityki ograniczania wydatków budżetowych i zaciskania pasa, co w konsekwencji doprowadzi do dalszego zmniejszenia popytu wewnętrznego i ograniczania produkcji. A tempo wzrostu popytu krajowego w 2008 roku - jak mówiła wczoraj Dmochowska - było wolniejsze niż w poprzednich latach i wyniosło 4,8 procent.
Na pierwszy rzut oka nieźle wyglądają dane demograficzne. Liczba ludności Polski w ubiegłym roku zwiększyła się o 20 tys. i wyniosła 38 mln 135 tysięcy. Rok 2008 był piątym z kolei, kiedy odnotowaliśmy dodatni przyrost naturalny i pierwszym od 11 lat, w którym odnotowaliśmy dodatni przyrost rzeczywisty ludności na poziomie 0,05 procenta. Jednak wynikający z tych danych optymizm studzi prof. Ewa Frątczak, demograf ze Szkoły Głównej Handlowej. - To jest kropla w morzu. To są tak małe liczby, że nie napawają optymizmem - uważa.
Według GUS, w 2008 roku urodziło się 414 tys. dzieci (26 tys. więcej niż przed rokiem), a liczba zgonów zwiększyła się o 2 tys. do poziomu 379 tysięcy. - Pocieszające jest, że liczba urodzeń się troszeczkę zwiększyła, ale to jest za mało do wyniku, który by zbliżał Polskę do poziomu zastępowalności pokoleń. Myślę, że to są po części odłożone w czasie urodzenia. To nie są jeszcze zmiany, które składają się na podwyższanie dzietności - ocenia prof. Frątczak.
Więcej optymizmu wynika z faktu, że rośnie liczba małżeństw, nie zmienia się istotnie liczba rozwodów, a zmniejsza się liczba separacji.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2009-01-30
Autor: wa