Optymizm po losowaniu grup Euro 2008
Treść
Trzy lata temu rewelacją piłkarskich mistrzostw Europy byli Grecy, choć przed rozpoczęciem imprezy nikt na nich nie stawiał. Jak będzie za rok podczas Euro 2008? Czy zdarzą się podobne niespodzianki, czy nasza reprezentacja zdoła pokazać się z dobrej strony? Po niedzielnym losowaniu grup zapanowały u nas doskonałe nastroje. Wszyscy jesteśmy przekonani, że dostaliśmy ogromną szansę awansu do ćwierćfinału, a czy ją wykorzystamy, zależy już tylko od piłkarzy. Niemcy, Chorwacja i Austria, czyli trzecia drużyna ostatnich mistrzostw świata, pogromca dumnej Anglii i współgospodarz Euro - oto nasi grupowi rywale. Z Niemcami jeszcze nigdy w historii nie wygraliśmy, ale to nawet nie jest najważniejsze. Istotne, że mają w składzie znakomitych piłkarzy, ogranych w bojach o najwyższą stawkę, pod okiem Joachima Loewa prezentują się doskonale, nie tylko efektywnie, ale i efektownie. Nie są już drużyną, która wygrywa dzięki konsekwencji i żelaznej dyscyplinie. Stać ich na nieszablonowe zagrania, imponują wyszkoleniem technicznym, gra sprawia im sporo radości. Sami nie ukrywają, że na Euro pojadą w jednym, konkretnym celu - aby zwyciężyć. I nie są to czcze obietnice. Podobne marzenia mają także Chorwaci. Po ostatnich eliminacjach do mistrzostw nabrali ogromnej pewności siebie, ale czy można im się dziwić? Przez kilka dni byli przecież na ustach całego piłkarskiego świata, gdy w meczu o "pietruszkę" - dla siebie, bo awans mieli już zapewniony - rozbili walczącą o wszystko Anglię. Zachwycili nie tylko sportową postawą, ale i grą pełną finezji i polotu. To jednak nikogo nie mogło zaskoczyć. Chorwaci od lat trafiają bowiem do najsilniejszych klubów Europy i to za sumy dla nas niewyobrażalne. Urodzony w Brazylii Eduardo Da Silva przeszedł do Arsenalu Londyn za 10 mln euro, w kolejce czekają inni. Co ważne, w swych drużynach odgrywają pierwszoplanowe role, nabierają obycia i doświadczenia. W kończącym się roku Chorwaci zagrali w jedenastu międzypaństwowych meczach i aż dziewięć z nich rozstrzygnęli na swoją korzyść. Przegrali tylko raz, z Macedonią, pod koniec eliminacji do Euro, gdy już byli pewni awansu. Teoretycznie najsłabszą drużyną w grupie będzie Austria, od pewnego czasu znajdująca się w stanie totalnego kryzysu. W ciągu ostatnich jedenastu miesięcy wygrała tylko jeden mecz, z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Z drugiej jednak strony zagra u siebie, na swoich stadionach, przed swoją publicznością. A że ściany gospodarzom pomagają, nie trzeba dodawać. Skąd więc nasz optymizm? Skąd wiara, że będzie dobrze, skoro trafiliśmy na dwie świetne drużyny, mające ogromne aspiracje i nieobliczalnego współgospodarza mistrzostw? Ano stąd, że mogliśmy wylosować dużo gorzej, np. Holandię, Włochy i Rumunię. Dostaliśmy rywali, których sami sobie życzyliśmy. Gdyby przed niedzielną ceremonią zapytać jakiegokolwiek polskiego piłkarza o wymarzonych przeciwników wszyscy wskazaliby na Austriaków, wielu na Niemców, kilku na Chorwatów. Trzeba też pamiętać, że na mistrzostwach Europy nie ma słabeuszy. Tu praktycznie każdy może wygrać z każdym, a najlepszym dowodem był ostatni turniej. Czy przed jego rozpoczęciem ktokolwiek stawiał na Greków? Nikt, absolutnie nikt. A tymczasem podopieczni Otto Rehhagela okazali się rewelacją imprezy. Znakomicie przygotowani przez niemieckiego trenera, który zdołał perfekcyjnie wykorzystać ich predyspozycje, okazali się pogromcami faworytów i sięgnęli po tytuł. Dla możnych, futbolowych mocarstw to był szok, ale raz jeszcze potwierdziło się, że na zielonej murawie wszystko zdarzyć się może. Nasz optymizm buduje także to, co dzieje się z reprezentacją Polski pod wodzą Beenhakkera. Przyznajmy, tak z ręką na sercu, czy przed losowaniem eliminacji Euro 2008 wierzyliśmy, że awansujemy do tej imprezy i to z pierwszego miejsca w grupie? Portugalia zdawała się przecież być poza zasięgiem, Serbia niezwykle mocna, Belgia i Finlandia ze sporym potencjałem. Tymczasem nasi z meczu na mecz grali lepiej, zaufali trenerowi, uwierzyli w jego filozofię pracy i wreszcie uwierzyli w siebie. Pozbyli się kompleksów! Wychodząc na pojedynek z Portugalią, walczyli o zwycięstwo, nie bacząc, że naprzeciw nich stają gwiazdy Manchesteru United czy Chelsea Londyn. Zyskali wielki kapitał, który mogą jeszcze pogłębić. Sam Beenhakker co krok powtarza, że nad Wisłą jest mnóstwo piłkarskich talentów, że stać nas na wyrównane boje z najlepszymi, że możemy myśleć o sukcesach. Z Niemcami jeszcze nie wygraliśmy, ale ta seria musi się kiedyś skończyć. Dlaczego nie w czerwcu przyszłego roku? Chorwaci nie za bardzo lubią grać z rywalami ostro i zdecydowanie walczącymi, a takich cech naszym odmówić nie można. Polaków stać na awans do ćwierćfinałów. Muszą jednak pamiętać o przeszłości i wyciągnąć z niej wnioski. Podobne nastroje panowały już bowiem u nas, gdy poznawaliśmy swych grupowych rywali na mistrzostwach świata w Korei i Japonii oraz Niemczech. Wydawało się wówczas, że nie powinniśmy mieć problemów z awansem do dalszej fazy turnieju, optymizm był wszechogarniający. Trener Jerzy Engel wieszczył nawet, że jego podopieczni wrócą do kraju z Pucharem Świata. Jak to wszystko się skończyło - doskonale wiemy. Analogii zresztą jest więcej, na obu tych turniejach Polacy spotykali się w grupie z gospodarzami i za każdym razem przegrywali. Czy teraz będzie inaczej? Będzie. Musi. Ludzie Beenhakkera tworzą drużynę kompletnie inną pod względem nie tylko umiejętności, ale i mentalnym. Nie obiecują gruszek na wierzbie, twardo stąpają po ziemi, myślą poważnie o sukcesach i mądrymi (najczęściej) drogami do nich zmierzają. Najbliższe pół roku w polskiej piłce zapowiada się niezwykle ciekawie. Holender wyselekcjonował pewną grupę zawodników, konsekwentnie na nich stawiał, ale nikt nominacji na Euro pewien być nie może. A pragnienie wyjazdu do Austrii i Szwajcarii jest przeogromne. Beenhakker nie ukrywa, że większe szanse będą mieli gracze regularnie występujący w swoich klubach, a z tym jest pewien problem. Maciej Żurawski, Radosław Matusiak i Mariusz Jop praktycznie nie grają w ogóle, nawet Jacek Krzynówek często przesiaduje na ławce. O powrocie do kadry myślą i inni rezerwowi, Wojciech Kowalewski i Jerzy Dudek. Selekcjoner przed nikim nie zamyka drzwi, ale mówi jasno: "grajcie". Stąd niewykluczone, że zimą dojdzie do masowych powrotów piłkarzy z ligi zagranicznych do ojczyzny. Głośno mówią o tym Kowalewski i Jop, zastanawia się Dudek. Wstępne rozmowy z Krzynówkiem rozpoczęła Wisła Kraków, w zeszłym tygodniu sygnał o zmianie barw klubowych dał Dudek. Nad przyszłością sporo rozmyślać będą Żurawski i Matusiak, którzy na razie wykluczają powrót do ligi polskiej, ale być może zostaną do tego zmuszeni - by nie wykluczyć się z kadry. Ruch na transferowym rynku zapowiada się ciekawie jak nigdy, zwłaszcza że kilku naszych ligowców ma dysponować sporymi sumkami na wzmocnienia. Euro 2008 wywołuje w naszych piłkarzach tylko pozytywne odczucia i oby przełożyło się to na wyniki. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2007-12-04
Autor: wa