Olewnik mógł się czegoś dowiedzieć o Jacku K.
Treść
Z mec. Bogdanem Borkowskim, pełnomocnikiem rodziny Olewników, rozmawia Paweł Tunia
W lutym po aresztowaniu Jacka K., wspólnika Krzysztofa Olewnika w interesach, a jednocześnie podejrzanego o współudział w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu, prokuratura zapowiedziała "przełom w sprawie". Tymczasem po wtorkowej decyzji sądu w Płocku może on w przyszłym tygodniu wyjść na wolność.
- My mamy ograniczony dostęp do akt sprawy i nie wiemy dokładnie, co wyniknęło z tego eksperymentu, który miał miejsce w Drobinie z udziałem Jacka K. Eksperyment ten miał na celu sprawdzenie wiarygodności jego wyjaśnień i zweryfikowanie, czy mogła zajść w rzeczywistości jego wersja zdarzeń. Między innymi pan Włodzimierz Olewnik kwestionował różne miejsca zdarzeń podawane przez Jacka K. jako wiarygodne, z których miał rzekomo dzwonić, a tymczasem był widywany gdzie indziej. Było to ważne zdarzenie.
Aresztowanie Jacka K. było rzeczywiście przełomem, jednak wyobrażałem sobie, że będą jeszcze inne decyzje prokuratorskie, niezwiązane bezpośrednio z nim. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego prokuratura jeszcze tych decyzji nie podjęła. Liczyliśmy na aresztowanie osób z kręgu polityki i policji zamieszanych w sprawę. Są to osoby, o których od lat mówi się, że mają mieć postawione zarzuty, ale nie możemy się tego doczekać.
Samo aresztowanie nie wniosło do sprawy nic nowego?
- Okazuje się, że nie. Sam pobyt Jacka K. w areszcie, z tej wiedzy, którą mamy, nie dostarczył niczego nowego, przynajmniej w zakresie składanych przez niego dotychczas wyjaśnień. Nic mi nie wiadomo, aby to przyniosło jakiś nowy kierunek w śledztwie.
Decyzja sądu w Płocku i brak zgody na dalszy areszt nie ułatwia prac prokuratorom z Gdańska badającym sprawę uprowadzenia Krzysztofa Olewnika.
- Musimy poczekać na weryfikację tej decyzji przez Sąd Apelacyjny w Warszawie. Trzy miesiące temu była podobna sytuacja. Dlatego wtorkowa decyzja sądu w Płocku, wydana w składzie takim jak poprzednio, nie była dla mnie zaskoczeniem.
Zamierzacie Państwo wystąpić o nadzór policyjny wobec jakichś osób zamieszanych w sprawę?
- Na razie nie wiemy, co zrobimy. Poczekamy do momentu rozpoznania zażalenia na decyzję sądu w Płocku, co musi nastąpić przed 11 sierpnia, kiedy kończy się areszt tymczasowy dla Jacka K.
Spotykacie się Państwo z gdańskimi prokuratorami prowadzącymi śledztwo. Co z tego wynikło do tej pory?
- Takie spotkania rzeczywiście mają miejsce, m.in. z prokuratorem Zbigniewem Niemczykiem. Rozmawiamy o sprawie. Prokuratorzy nie informują nas o kolejnych krokach, które planują. Z informacji wynika, że wykonują dużą pracę, wciąż weryfikują dotychczasowe fakty, szczególnie dotyczące trzech policjantów, którzy mają postawione zarzuty, i dotyczące Jacka K. oraz jego interesów biznesowych prowadzonych razem z Krzysztofem. Ten etap pracy prokuratorów nie jest jeszcze zakończony. Założono tu pewną hipotezę, że Krzysztof mógł się czegoś dowiedzieć o Jacku K. i jego nie do końca legalnych interesach. Ale ta sprawa jest jeszcze niezakończona i konkretnych ustaleń nie ma.
Czy dotychczasowe przesłuchania przed sejmową komisją śledczą badającą prawidłowość działania organów wymiaru sprawiedliwości prowadzących śledztwo po uprowadzeniu Krzysztofa ułatwiły prokuratorom pracę?
- Dla śledztwa te przesłuchania nie miały istotnego znaczenia. Tym bardziej że osoby, które najwięcej mogły o śledztwie powiedzieć, a więc policjanci, odmawiają składania zeznań. Dlatego w moim przekonaniu, żadnych rewelacji w przesłuchaniach nie można się doszukać, poza tym, że potwierdza się, iż instytucje powołane do strzeżenia bezpieczeństwa obywateli w Polsce działały fatalnie. Trzeba jednak dodać, że temu celowi, to znaczy badaniu działań tych organów, służą głównie te przesłuchania. Ja się nie spodziewam, iż komisja śledcza ujawni cokolwiek, czego nie uda się ujawnić prokuraturze. Jestem przekonany, że z prac komisji wyniknie jeden wniosek: mamy fatalny system sprawiedliwości.
Jeśli chodzi o same zeznania policjantów, to jestem zdziwiony ich postawą. Policjanci dzięki wybiegowi prawnemu skorzystali z prawa odmowy zeznań, kiedy, w moim przekonaniu, takie prawo im nie przysługiwało, ponieważ mogli odmawiać odpowiedzi na poszczególne pytania wiążące się ze śledztwem w ich sprawie. A z ich zeznań mogły wyjść przełomowe fakty, o których prokuratura nie wie.
Kiedy, Pana zdaniem, śledztwo może się zakończyć?
- Na razie nie padają żadne daty. Śledztwo zostało przedłużone do końca roku, ale trudno powiedzieć, jak długo potrwa i kiedy się zakończy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-06
Autor: wa