Okażcie Wiśniewskiemu dyplomatów w garniturach
Treść
Można w tym przypadku rozważać kwestię nawoływania do niszczenia dowodów - oceniają pełnomocnicy rodzin smoleńskich skonfrontowani z informacją, że jeden z polskich dyplomatów oczekujących 10 kwietnia na przylot prezydenta Lecha Kaczyńskiego na lotnisku Siewiernyj miał kazać funkcjonariuszom Federalnej Służby Ochrony zniszczyć nagranie kamerzysty TVP z miejsca katastrofy.
Reporter TVP Sławomir Wiśniewski znalazł się na miejscu katastrofy rządowego tupolewa tuż po zdarzeniu. Jak relacjonował w jednym z wywiadów, w "międzyczasie przez las od strony lotniska przybiegło kilku naszych dyplomatów w garniturach". Kamerzysta w tym momencie był już w rękach funkcjonariuszy Federalnej Służby Ochrony, którzy usiłowali odebrać mu kamerę z nagraniem.
Z ujawnionych w mediach jego zeznań w prokuraturze wynika, że w grupie funkcjonariuszy był także Polak, wysoki, szczupły szatyn, w wieku powyżej 50 lat. Wiśniewski mówił, że kojarzy go jako pracownika ambasady. Rzucił on do funkcjonariuszy zdanie, żeby aresztowali kamerzystę i zniszczyli sprzęt. Spośród osób z ambasady, które wówczas były obecne na smoleńskim lotnisku, opis ten może pasować do Tomasza Turowskiego, ambasadora tytularnego RP w Moskwie.
- W takim przypadku można rozważać niszczenie dowodów - ocenia mec. Rafał Rogalski, zastrzegając, że takie zeznania muszą zostać potwierdzone. Zwróciliśmy się z tym do głównego świadka tego zdarzenia. - Nie chcę komentować tej sprawy, mam z tego powodu duże nieprzyjemności - odpowiada "Naszemu Dziennikowi" Wiśniewski. Milczy w tej kwestii również prokuratura. - Nie ujawniamy treści zeznań - ucina płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Tymczasem jak wynika z naszych informacji, wojskowa prokuratura nie drąży specjalnie tej kwestii, mimo że Wiśniewski deklarował jednoznacznie, że gotów jest rozpoznać tę osobę. Turowski, podobnie jak wszyscy obecni tego feralnego dnia na Siewiernym, został już przesłuchany. Czy zadano mu pytanie o kamerę?
- Dobrze byłoby to wyjaśnić - podkreśla inny pełnomocnik rodzin smoleńskich mecenas Bartosz Kownacki. Jak dodaje, skoro pojawiają się takie informacje, to prokuratura bezwzględnie powinna jeszcze raz przesłuchać kamerzystę TVP i okazać mu np. zdjęcia osób z polskiej ambasady przebywających wówczas na lotnisku.
Zgodnie z prawem karnym zdarzenie, do którego miało dojść tuż po katastrofie, kwalifikuje się jako przestępstwo niszczenia dowodów. Mówi o tym art. 239 kodeksu karnego o utrudnianiu postępowania karnego poprzez pomaganie sprawcy przestępstwa uniknięcia odpowiedzialności karnej, m.in. poprzez zacieranie śladów przestępstwa. Okręgowa prokuratura w Warszawie prowadzi już jedno postępowanie w takiej sprawie. Chodzi o podejrzenia niszczenia szczątków tupolewa. W emitowanym w telewizji materiale filmowym przedstawiono cięcie wraku przez służby rosyjskie na miejscu katastrofy. Śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu mecenasa Rogalskiego. W swoim wniosku adwokat domaga się powołania biegłych w celu ustalenia, jakie zniszczenia wraku powstały po katastrofie i jak rzutuje to na badanie szczątków maszyny. Chce także przesłuchania Rosjan, którzy uczestniczyli w przenoszeniu i układaniu "obrysu" tupolewa. Rosjanie tłumaczyli przecinanie wraku koniecznością jego przetransportowania.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2010-12-21
Autor: jc