Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Odwaga, spryt i determinacja

Treść

Rozmowa z Dagmarą Krzyżyńską, reprezentantką Polski w skicrossie Wkrótce rozpoczyna Pani kolejny sezon pucharowych startów, niezwykle ważny, przedolimpijski. Z jakimi nadziejami i celami? - Przede wszystkim chciałabym wywalczyć nominację olimpijską, to absolutne minimum. Mam dość ambitne plany, jeśli już pojadę do Vancouver - a nawet nie dopuszczam myśli, aby mogło być inaczej - to tylko po to, by rywalizować o najwyższe cele, czyli medal. Co za tym idzie - planuję, podobnie jak reszta naszej kadry, regularne starty w zawodach Pucharu Świata, bo tylko w ten sposób mogę tę kwalifikację zdobyć. W poprzednim sezonie, przypominam - pierwszym w historii skicrossu - było nieco inaczej, nastawialiśmy się bardziej na oswojenie z nową dyscypliną, trasami, przez co częściej występowaliśmy w Pucharze Europy niż Świata. W Europie byłam najlepsza, w świecie 29. - na dziś takie wyniki dałyby mi paszport do Vancouver, ale oczywiście liczę na coś więcej. Jak już stawiać przed sobą jakieś cele, to tylko wysokie, żeby realizować śmiałe marzenie, trzeba najpierw je mieć. Skicross to - jak zresztą sama Pani wspomniała - nowość w narciarskim świecie, ale często słychać głosy, iż szybko może stać się jedną z najpopularniejszych zimowych konkurencji. - Nowość i nie nowość (śmiech). Pojawiła się dziesięć lat temu, ale szeroką popularność zyskała dopiero w momencie, gdy stała się oficjalnie dyscypliną olimpijską. Zadebiutuje w Vancouver, za nami pierwszy regularny sezon Pucharu Świata. Nie da się ukryć, iż na razie ogromna większość uczestników ma za sobą karierę alpejską, mniej lub bardziej udaną, choć i to nie jest regułą. Znakomity Czech Tomas Krause przez lata uprawiał narciarstwo alpejskie, być może bez wielkich wyników, ale jednak. Z kolei najlepsza wśród kobiet Francuzka Ophelie David wcześniej zawodowo na nartach nie jeździła. A jeśli chodzi o popularność, to faktycznie często słychać opinie, iż skicross ma wszelkie dane ku temu, by szybko stać się jedną z wiodących zimowych konkurencji. Jego specyfika, widowiskowość, skala trudności są wyjątkowe, przy tym bardzo podobają się kibicom. Po pierwszym roku startów jak ocenia Pani siebie na tle najlepszych? - Bez kompleksów. W Pucharze Świata startowałam co prawda tylko dwa razy, raz miałam problemy, potem byłam ósma, ale jestem przekonana, że stać mnie na skuteczne włączenie się do walki o ósemkę, może nawet ścisły finał czy podium. Na pewno pomaga mi doświadczenie wyniesione z narciarstwa alpejskiego, choć mnóstwo nowych elementów musiałam się uczyć. Nic nie przychodzi łatwo i szybko, specyficzne trasy trzeba objeździć, tory, skoki, bule, muldy potrafią dać się mocno we znaki i zaskoczyć, czasem trzeba je przeskoczyć, czasem skompensować, wiedzieć, na których można przyspieszyć, a na których się wybić, by je przeskoczyć. W narciarstwie najważniejsza była bramka, trasa, którą trzeba było płynnie i jak najlepszym torem przejechać od startu do mety. W skicrossie rywalizujemy we czwórkę, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, ogromną rolę odgrywają spryt, taktyka, odwaga, umiejętność podejmowania sporego ryzyka. Każdy start daje nowe, ważne doświadczenie. Co swojego odnalazła Pani w tej dyscyplinie? - Pociąga mnie jej widowiskowość, nieprzewidywalność, łyk adrenaliny, to po prostu wielka frajda. Po tylu latach uprawiania narciarstwa odkryłam, iż jest coś ekscytującego, przy tym niebezpiecznego w rywalizacji nie tylko z trasą, ale i z przeciwnikami, bark w bark. Proszę zauważyć, jak inne są choćby same stroje. Alpejczycy zakładają obcisłe kombinezony, my mamy luźne spodnie i bluzę, która musi odstawać kilka centymetrów od ciała, by pod nią zmieścić tzw. żółwia, czyli pancerz chroniący nas na całej długości kręgosłupa. Zakładamy też ochraniacze na ręce, czasem na pośladki. Nie ma co się oszukiwać, istnieje ryzyko, że ktoś nam z impetem wskoczy na plecy, musimy chronić się przed kontuzjami - co nie jest łatwe. Jakie cechy, elementy decydują o sukcesie w skicrossie? - Odwaga, determinacja, przebojowość, spryt, pewność siebie, technika pokonywania i absorbowania skoków. Czasami trzeba zapomnieć o strachu i wyłączyć instynkt samozachowawczy, bo inaczej wręcz nie da się pokonać trasy i rywali. Ale różni są zawodnicy i różne stosują metody, by osiągnąć swój cel. Bardzo ważny, wręcz kluczowy jest start, jeśli uda się szybko wysunąć na czoło stawki, jest łatwiej i z dużo większym prawdopodobieństwem można dojechać do mety na pierwszym miejscu. Gdy zaczynałam uprawiać skicross, dużo myślałam i analizowałam trasy, wybierałam warianty nieco bezpieczniejsze, spokojniejsze. Teraz wiem, że oprócz dbania o siebie muszę mocno ryzykować, szukać prędkości na skokach, muldach, przeszkodach. Zeszły sezon był dla polskiej kadry niezbyt szczęśliwy, kilku zawodników musiało zakończyć go przedwcześnie z powodu ciężkich urazów. Jak wygląda sytuacja obecnie? - No tak, już w połowie sezonu nasza grupa się wykruszyła, Karolina Riemen złamała nadgarstek, Wojtek Zagórski o mało nie przerwał rdzenia kręgosłupa, słowem - bywało dramatycznie. Tylko ja i Marcin Orłowski dotrwaliśmy do końca bez większych urazów. Na dziś w kadrze znów jest pięć osób, wrócili zawodnicy kontuzjowani, znów mamy swoje cele i marzenia. Za nami kilka zgrupowań na lodowcach, dobrych, owocnych. Na nic nie mogliśmy narzekać, pod względem szkoleniowym i komfortu przygotowań było zgodnie z planem i oczekiwaniami. Na razie skicross nie jest w Polsce za bardzo znany, mamy świadomość, że tylko my sami możemy tę sytuację zmienić, odnosząc sukcesy. Zresztą temperatura będzie pewnie rosnąć wraz ze zbliżaniem się terminu igrzysk. A pierwszy start w nowym sezonie już niedługo, dokładnie 21 grudnia. - Tak, będą to zawody Pucharu Europy w niemieckim Grasgehren. Puchar Świata rozpoczynamy później niż alpejczycy, dopiero 5 stycznia w St. Johann w Austrii. Czeka nas intensywny okres, do marca rozegranych zostanie dziesięć zawodów PŚ, do tego dojdzie kilka startów w PE. Najważniejszą imprezą sezonu będą mistrzostwa świata, które w lutym odbędą się w japońskiej miejscowości Inawashiro. Dziękuję za rozmowę. Piotr Skrobisz Skicross to jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się - i przy tym szalenie widowiskowych - dyscyplin zimowych. Pojawiła się nieco ponad 10 lat temu, w 2010 roku zadebiutuje na igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Zawodnicy (czterej jednocześnie) rywalizują na specjalnie przygotowanej trasie, na której muszą pokonywać przeróżne przeszkody, skocznie, muldy. Zawody trwają kilka godzin, rozpoczynają się eliminacjami, kończą na finale. Polacy mają za sobą pierwszy sezon startów w międzynarodowych zawodach, najlepiej wypadła była alpejka, trzykrotna złota medalistka zimowej uniwersjady, Dagmara Krzyżyńska, która triumfowała w klasyfikacji generalnej Pucharu Europy. W tym samym cyklu 15. był Marcin Orłowski. Oboje, obok Karoliny Riemen, Michała Kałwy i Wojciecha Zagórskiego, znaleźli się w kadrze na sezon 2008/2009 prowadzonej przez trenera Mateusza Herdę. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-12-02

Autor: wa