Odmowa w sprawie premiera
Treść
Rozprawie w kwestii uchylenia odmowy wszczęcia śledztwa przeciwko Donaldowi Tuskowi w związku z katastrofą smoleńską towarzyszyła wczoraj manifestacja Solidarnych 2010. Odmowa została podtrzymana.
Rozpatrzenia sprawy odpowiedzialności premiera w kontekście ewentualnego popełnienia przez niego przestępstwa w związku z decyzjami po katastrofie smoleńskiej domagali się Solidarni 2010. Wczoraj członkowie i sympatycy tego ruchu z biało-czerwonymi flagami i transparentami w dłoniach demonstrowali przed Sądem Okręgowym w Warszawie.
Wymiar sprawiedliwości w osobie sędziego Grzegorza Miśkiewicza podtrzymał postanowienie prokuratury o niewszczynaniu śledztwa dotyczącego działań szefa rządu.
- Protestujemy w związku z licznymi niedociągnięciami i zaniedbaniami rządu w sprawie tragedii smoleńskiej - informuje Mirosław Sobański, jeden z manifestantów. Jest on pod wrażeniem pracy naukowców ze Stanów Zjednoczonych: prof. Wiesława Biniendy i prof. Kazimierza Nowaczyka. - Są to specjaliści w dziedzinie katastrof lotniczych, którzy przy użyciu modeli matematycznych bezspornie udowodnili, że przebieg tragedii smoleńskiej był zupełnie inny, niż nam to serwowały największe media w Polsce - zaznacza nasz rozmówca.
Manifestujący są rozczarowani tym, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie wszczęła śledztwa w związku ze złożonym przez Solidarnych 2010 doniesieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Donalda Tuska. - Nie zgadzam się na to, że w ten sposób potraktowano tę sprawę, należało zbadać zakres odpowiedzialności premiera - podkreśla Anna Czyrkowska, która przyszła wczoraj przed budynek sądu. Według protestujących, Donald Tusk swoimi decyzjami zaszkodził prowadzeniu rzetelnego śledztwa w sprawie katastrofy 10 kwietnia ub.r.
Ewa Stankiewicz z Solidarnych 2010 wygłosiła podczas manifestacji oświadczenie. - Szef rządu zadziałał na szkodę Polski, godząc się na 13 załącznik do konwencji chicagowskiej, przyjmując go jako podstawę prawną procedowania w śledztwie smoleńskim. Nie ulega wątpliwości, że ta decyzja zadziałała na szkodę Polski - powiedziała Stankiewicz. W jej przekonaniu, taka podstawa prawna jest nieadekwatna, "ponieważ dotyczy lotów cywilnych, a samolot, jak wiemy, był Tu-154M, "M" jak "military", czyli był to samolot wojskowy". - Polsko-rosyjska umowa z 1993 r. o pomocy prawnej, która była aktualna i dotyczyła samolotów wojskowych, dawałaby znacznie większe korzyści Polsce. Natomiast premier zgodził się na przyjęcie niekorzystnej dla Polski podstawy prawnej, w konsekwencji utraciliśmy kontrolę nad śledztwem - podkreśliła Stankiewicz.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik Wtorek, 20 grudnia 2011, Nr 295 (4226)
Autor: au