Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy odetchnęli z ulgą

Treść

Zwyciężył przyjaciel Niemiec i Angeli Merkel. Dla naszych zachodnich sąsiadów Tusk i PO są gwarantem rozwoju znakomitych - jak twierdzą komentatorzy - stosunków między Berlinem a Warszawą. Przy okazji Niemcy przypisują Kaczyńskiemu antyniemieckie i antyeuropejskie działania. Hamburski "Der Spiegel" twierdzi, jakoby prezes PiS wywołuje strach przed Niemcami w Polsce. Korespondent telewizji publicznej ARD zaznaczył nawet, że wynik wyborów w Polsce to błogosławieństwo dla wzajemnych relacji. Ta sama stacja twierdzi, iż tylko Tusk gwarantuje, że Polskę ominie polityczny chaos i międzynarodowa izolacja.

O wyjątkowej proeuropejskości Tuska piszą niemal wszystkie tytuły, w tym: "Sueddeutsche Zeitung", "Frankfurter Allgemeine Zeitung", "Die Welt", "Stern". Hamburski "Abendblatt" szczerze przyznaje, że podczas polskich wyborów chodziło przede wszystkim o stosunek Polski do Niemiec i Rosji w najbliższej przyszłości. "Frankfurter Rundschau" także z zadowoleniem informuje, że wraz z Tuskiem jest szansa na kontynuację obecnych dobrych stosunków polsko-niemieckich. Wygrana PO to dobry prognostyk dla jeszcze lepszych wzajemnych relacji - pisze tygodnik "Stern". "Wygrał przyjaciel Niemiec" - napisał "Koelner Stadt Anzeiger". Także "Allgemeine Zeitung" z Dolnej Saksonii nie szczędzi pochwał Tuskowi, twierdząc, że podczas jego kadencji znakomicie rozwijały się relacje Warszawy i Berlina. "Sueddeutsche Zeitung" z Monachium wspomina o proeuropejskiej Platformie Donalda Tuska, "Die Welt" pisze o jego dobrych kontaktach z unijnymi partnerami, natomiast hamburski "Bild Zeitung" informuje, że teraz Tusk może kontynuować swój proeuropejski kurs w Polsce. Nawet szef parlamentarnej komisji spraw zagranicznych w Bundestagu Ruprecht Polenz, nie czekając na oficjalne wyniki, już w niedzielę umieścił wpis na Facebooku, w którym gratuluje Donaldowi Tuskowi i wyraża zadowolenie, że w Polsce nie znalazły rezonansu antyniemieckie i antyeuropejskie resentymenty.

Najmniejsze zło
Ale na tym tle wybija się artykuł Jahna Puhla w tygodniku "Der Spiegel" pt. "Tusk - najmniejsze zło". Autor stwierdza, że ten "miły nudziarz" - jak określa premiera - zwyciężył po raz kolejny tylko dlatego, że partie opozycyjne nie potrafiły przedstawić odpowiedniej alternatywy dla Platformy Obywatelskiej. Dziennikarz podkreśla, że pomysł objeżdżania "tuskobusem" kraju przyniósł partii rządzącej mizerne rezultaty, a Tusk wcale nie może być zadowolony ze zdobytych 39 procent głosów. Zaznacza, że to, iż Polska nie odczuła jeszcze tak dotkliwie jak inne państwa skutków kryzysu i w 2009 r. zachowała wzrost gospodarczy, nie jest bynajmniej zasługą Tuska. "W końcu w czasie swojego urzędowania wybrał drogę po linii najmniejszego oporu i zaniechał reform: aparat państwowy rozrasta się i jest coraz droższy, drogi są w fatalnym stanie, a polska kolej to katastrofa" - ocenia Jahn Puhl. Wcale też nie jest przekonany, że Polsce uda się zdążyć z przygotowaniami na Euro 2012. Zwraca również uwagę, że za czasów PO wzrósł dług publiczny, a nad polską gospodarką zaczynają się gromadzić czarne chmury. Natomiast analizując przyczyny wyborczej porażki Prawa i Sprawiedliwości, Puhl stwierdza, że partia ta nie potrafiła zaoferować dobrych rozwiązań na dopiero rozpoczynający się w naszym kraju kryzys. Powielając powtarzane do znudzenia w polskich mediach mainstreamowe kalki, zarzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu "pielęgnowanie kultu zmarłych" i określa go "arcykapłanem nacjonalistyczno-katolickiego folkloru".

Po mandat na wódce
Nazywając z kolei Janusza Palikota "politycznym błaznem", tygodnik wskazuje, że jest on jedynym prawdziwym zwycięzcą tych wyborów. "Ten czterdziestosześciolatek wszedł do polityki po tym, jak dorobił się milionów na wódce" - przypomina "Der Spiegel". "Także dzisiaj nikt nie wie, jakie są jego polityczne cele, poza legalizacją miękkich narkotyków. Kto go wybrał, chciał jedynie zaprotestować przeciwko politycznemu establishmentowi. Nic po za tym" - stwierdza Jahn Puhl.

Waldemar Maszewski, Hamburg
Bogusław Rąpała

Nasz Dziennik Wtorek, 11 października 2011, Nr 237 (4168)


Autor: au