Niemcy dorabiają sobie legendę
Treść
Napisy upamiętniające rzekomy "niemiecki ruch oporu" przeciwko nazizmowi i znanego polakożercę Clausa von Stauffenberga, który dokonał nieudanego zamachu na Adolfa Hitlera, znajdują się na tablicach w Wilczym Szańcu, bunkrze przywódcy III Rzeszy w Gierłoży koło Kętrzyna. Historycy nie mają wątpliwości: treść inskrypcji nie jest prawdziwa. To klasyczny przykład tworzenia mitologii historycznej. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że tablice o takiej treści w Wilczym Szańcu zamontowano z inicjatywy strony niemieckiej. Sprawie zamierzają przyjrzeć się Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Instytut Pamięci Narodowej. Turyści zwiedzający Wilczy Szaniec na Mazurach w miejscu baraku, w którym w 1944 r. dokonano zamachu na Hitlera, natykają się na tablice informujące o tym zdarzeniu. Jednak czytając znajdujące się tam inskrypcje, otrzymują swoistą, zmitologizowaną lekcję historii. Głoszą one, że "W tym miejscu stał barak, w którym 20 lipca 1944 roku Claus Schenk hrabia von Stauffenberg dokonał zamachu na Hitlera. Zarówno on, jak i wielu innych, którzy stawiali opór dyktaturze hitlerowskiej, zapłaciło za to życiem" oraz "Ku upamiętnieniu niemieckiego ruchu oporu przeciwko narodowemu socjalizmowi". - Te napisy nie mają nic wspólnego z wiedzą historyczną - uważa historyk prof. Mieczysław Smoleń (Uniwersytet Jagielloński). - Oni nie stawiali żadnego oporu, to był bunt wśród kadry oficerskiej - dodaje. - Cały zamach na Hitlera był sprowokowany tym, że spiskowcy w racjonalny sposób doszli do wniosku, iż po prostu Niemcy wojnę pod przywództwem Hitlera przegrają i tyle - podkreśla dr Mieczysław Ryba (KUL). - To nie jest bohaterstwo związane z tym, że oni sprzeciwiali się narodowemu socjalizmowi - stwierdza. Obaj historycy zgodnie podkreślają, że inskrypcje z Gierłoży stanowią przykład budowania legendy i tworzenia mitów o niemieckim ruchu oporu. - To jest próba rewizji historii i tworzenia mitów historycznych - ocenia dr Ryba. - W zasadzie tzw. ruch oporu jeśli on był, to był na samym początku III Rzeszy i były to konkretne grupy polityczne i partyjne, ale został bardzo szybko wyeliminowany, a później miał śladowy charakter i nie miał żadnego znaczenia - dodaje. - Poza tymi dwoma incydentami, czyli lot Rudolfa Hessa i ta konspiracja przeciwko Hitlerowi, która była źle przygotowana, w którą nie wierzono i to była niewielka grupa osób, którą trudno utożsamiać z szerokim ruchem oporu - mówi prof. Smoleń. Naukowcy zwracają również uwagę na nieadekwatność stwierdzenia "dyktatura", ponieważ Hitler doszedł do władzy demokratycznymi metodami. Owszem, stworzył system totalitarny, ale przy wykorzystaniu demokratycznych mechanizmów. Zresztą społeczeństwo niemieckie szeroko akceptowało ten stan rzeczy. Nie bez znaczenia jest także fakt osobistych poglądów Stauffenberga, z których wynika, że był on wrogo nastawiony do Polski i Polaków, stojąc na pozycjach niemieckiego nacjonalizmu, popierając imperialną politykę III Rzeszy i wyrażając poczucie wyższości nad innymi narodami. Świadczą o tym m.in. fragmenty listu do żony, który hrabia pisał z frontu, biorąc udział w ataku na Polskę w 1939 roku. "Tutejsza ludność to straszliwy motłoch, strasznie wielu Żydów i mieszańców. To ludzie, którzy dobrze się czują tylko pod batem", "świetnie nadadzą się do naszego rolnictwa". Spiskowcy domagali się panowania nad zachodnimi ziemiami Polski - Wielkopolską, Pomorzem, Górnym Śląskiem. Liczyli na zawarcie pokoju z aliantami i zachowanie jak najwięcej zdobyczy Hitlera. Kto więc odpowiada za umieszczenie w Wilczym Szańcu tablic tak fałszujących historię, które ogląda 200 tys. turystów odwiedzających w ciągu roku Gierłoż. Pierwsza z nich powstała w 1992 r. z inicjatywy ówczesnego ambasadora Niemiec w Polsce dr. Franza Bertelego. W uroczystości odsłonięcia tablicy uczestniczyło trzech synów Stauffenberga. Według informacji medialnych z tego okresu tuż przed uroczystościami usunięto z terenu dawnej kwatery Hitlera plansze przedstawiające zbrodnie narodowego socjalizmu. Druga tablica, z 2004 r., mówiąca o niemieckim ruchu oporu powstała z inicjatywy dziennikarki Renate Marsch-Potockiej, wieloletniej korespondentki niemieckiej agencji DPA oraz zarządzającej terenem Wilczego Szańca władz spółki Wilcze Gniazdo, z którymi nie udało nam się jednak skontaktować. W uroczystości jej odsłonięcia również uczestniczył oficjalny przedstawiciel władz niemieckich. Był nim konsul z Gdańska. Co ciekawe, według doniesień "Rzeczpospolitej", prezes użytkującej teren Wilczego Szańca, należący do Lasów Państwowych, spółki Jan Z. od 1986 r. był agentem wywiadu wojskowego PRL, a później miał współpracować z WSI. Czy treść tych tablic była konsultowana z uprawnionymi do tego organami? Decydującą rolę w tym względzie odgrywa lokalny samorząd, w tym przypadku gmina Kętrzyn. Tam odesłano nas na szczebel wojewódzki i do użytkownika posesji, wyrażając przypuszczenie, że chyba gmina nie zajmowała się tą sprawą. W Komitecie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy warmińsko-mazurskim urzędzie wojewódzkim powiedziano nam, że sprawy tablicy z 2004 r. w ogóle nie ma w ewidencji. Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik, któremu przedstawiliśmy sprawę, stwierdził, że te napisy "pokazują pełną ignorancję". Zapowiedział, że po powrocie z urlopu zbada sprawę i zwróci się z oficjalnym wystąpieniem do wojewody warmińsko-mazurskiego. Rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że Instytut przy okazji inwentaryzacji na szczeblu gmin miejsc upamiętnienia zbrodni hitlerowskich pyta gminy, czy napisy umieszczone na pomnikach oddają kontekst historyczny. Zenon Baranowski "Nasz Dziennik" 2008-08-08
Autor: ab